Wieczór z wampirem

Sto minut gorącego kinematograficznego onanizmu; póki co jeden z najlepszych filmów roku.
Uwielbiam artystyczne, zaangażowane kino grozy. Im więcej w nim hipsterstwa, feminizmu, "lewactwa", im więcej buntu wobec sztampowego filmotwórstwa, tym lepiej. Na"A Girl Walks Home Alone at Night"ostrzyłem sobie kły już od dawna. perskojęzyczny film w reżyserii Any Lily Amirpour, okrzyknięty jako pierwszy irański western o wampirach, jest dokładnie taki, jakim wyśnili go sobie miłośnicy offu: drapieżnie niepokorny, antysystemowy.


"A Girl Walks Home Alone at Night"–ironiczna historia młodej wampirzycy żyjącej w podupadłym mieście – to film skrajnie niezależny, ostro pogrywający tak ze swą wyzwoloną konwencją, jak i z oglądającymi. Widz niedarzący sympatią czarno-białych produkcji, w których operuje się niezrozumianym językiem z innego świata, nie odnajdzie się na seansie – dla niego projekcja tego frywolnego obrazu może okazać się koszmarem. Zwolennik art house'u, przeciwnie, nie będzie miał na co narzekać i bardzo szybko zda sobie sprawę, że"A Girl..."to film-marzenie. Na przemian dowcipny i depresyjny, surrealistyczny, a niekiedy przerażający, projekt stanowi zaskakujący miks gatunków oraz kultur: okazuje się wyemancypowanym, melodramatycznym sprzeciwem wobec polityki Iranu, a także nieszablonowym horrorem wampirycznym made in USA (o dziwo jest to produkcja anglosaska, powstała w Kalifornii jako efekt współpracy Irańczyków).


Cechy emancypacyjne nadaje obrazowi enigmatyczna tytułowa bohaterka. Niewiele o niej wiemy, bo sama chce pozostać tajemnicą. Inne postaci postrzegają dziewczynę za wariatkę lub prostytutkę – można ją spotkać tylko nocą, gdy nieśpiesznie przemierza ulice najniebezpieczniejszych części miasta. Słowo"wampir"nie pada w filmie ani razu, a dziewczyna, bardziej niż jak strzyga, jaki się jako wykluczona społecznie feministka. Choć skrywa się pod długim, czarnym płaszczem, narzuconym jej przez władztwo, nosi wyzywający makijaż oraz ekspresywne stroje. Odgrywająca główną rolę Sheila Vand stworzyła kreację oszczędną, lecz popisową. Dokładnie tak samo opisać można reżyserię Any Lily Amirpour. Niektórzy opiniodawcy uznali jej pracę za bliską twórczości Quentina Tarantino. Spierałbym się w tej kwestii."A Girl..."jest filmem kuriozalnym, lecz nie nosi cech pastiszu, ani nie kładzie akcentu na estetyce przemocy; bardziej niż"Death Proof"przypomina"Uzależnienie"Ferrarylub dzieła Jima Jarmuscha, zwłaszcza"Only Lovers Left Alive".


Kluczowe dla całego projektu są zdjęcia Lyle'a Vincenta. Jego finezyjne, zwiewne operowanie kamerą nadało filmowi niepowtarzalną wrażliwość, jednakże artystę stać też na nieco więcej zadziorności. Co ważniejsze, pracaVincentajest świadoma politycznie: miejsce akcji (nota bene ochrzczone jako Bad City) wygląda na odizolowane od znanego nam świata więzienie, a bohaterki filmu przez znaczną jego część pozostają – w najbardziej dosłownym znaczeniu – w cieniu mężczyzn. Każde ujęcie młodego operatora jest wysmakowane i absolutnie wizjonerskie (patrz: scena tańca drag queen z balonem).

O zaletach"A Girl Walks Home Alone at Night"można by pisać bez końca. Dzieło Any Lily Amirpour to sto minut gorącego kinematograficznego onanizmu; póki co jeden z najlepszych filmów roku.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Nie najlepiej układały się ostatnimi czasy relacje między Fabryką Snów a wspólnotą krwiopijców.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones