Recenzja filmu

Mikołaj kontra Bałwanek (2002)
John A. Davis
Steve Oedekerk
Victoria Jackson

Wielka bitwa o Gwiazdkę

Bożonarodzeniowa gorączka powoli już nas opanowuje. Świadczą o tym chociażby udekorowane bombkami i światełkami wystawy sklepów czy też gorączkowe rozmowy o tym, jakie kupić prezenty, kto ma
Bożonarodzeniowa gorączka powoli już nas opanowuje. Świadczą o tym chociażby udekorowane bombkami i światełkami wystawy sklepów czy też gorączkowe rozmowy o tym, jakie kupić prezenty, kto ma przygotować karpia na Wigilię i gdzie powitać Nowy Rok. Także w repertuarze kinowym widać już świąteczne akcenty - choć mamy dopiero koniec listopada, Święty Mikołaj już zaczyna rządzić w IMAXie. Pierwsza w historii pokazywana na ekranach IMAXa trójwymiarowa opowieść wigilijna "Mikołaj kontra Bałwanek" to trochę zwariowana i niekonwencjonalna historia świąteczna, oparta na pomyśle twórcy takich filmów jak "Gruby i chudszy" i "Ace Ventura - zew natury". Zaczyna się spotkaniem z Bałwankiem, który zafascynowany tajemniczym światłem na horyzoncie, postanawia odkryć jego pochodzenie. W ten sposób trafia do Wioski Świętego Mikołaja, gdzie przez okno fabryki zabawek kradnie piękny, błyszczący flet. Czyn ten staje się początkiem lawiny zdarzeń, która ostatecznie kończy się wielką wojną o Gwiazdkę. "Mikołaj kontra Bałwanek" to historia niezbyt skomplikowana, przeznaczona w szczególności dla małych dzieci, które zafascynowane IMAXową techniką będą wyciągać rączki do przelatujących przed ich oczami płatków śniegu i odchylać głowę by uniknąć zderzenia z ciśniętą w ich stronę śniegową kulą. Opowieść bynajmniej nie trzyma się konwencji typowych bajek i trochę może wstrząsnąć poukładanym dziecięcym światem wartości. Dlaczego? Bowiem Bałwanek - dotąd uwielbiane przez milusińskich uosobienie zimy i dobrej zabawy na śniegu, tutaj przedstawiony jest przez większą część opowieści jako prawdziwie czarny charakter, którego nie tylko nie darzy się sympatią, ale można się go porządnie przestraszyć. I choć film stara się przedstawiać motywy jego postępowania, dla mnie nie były one do końca przekonywujące. Liczę jednak, że dzieciom to usprawiedliwienie wystarczy, bo trudno sobie wyobrazić zimowe podwórka bez bałwanów. Ostatecznie dzieci będą się jednak bawić wyśmienicie a i towarzyszący im rodzice nie będą się tak do końca nudzić. Dialogi zawierają bowiem całkiem sporą ilość słownych gierek, a kulminacyjna bitwa bałwankowo-mikołajowa jest wzorowana na znanej z "Imperium kontratakuje" walce ze śniegołazami. I zapewne tylko dorośli zauważą, że koszty produkcji tego filmu były mocno ograniczone - szczegóły są niedopracowane a postacie czasem tak proste że aż brzydkie. Szczególnie tyczy to się pracujących w fabryce zabawek elfów - ohyda! Zdecydowanie najbardziej podobały mi się końcowe fragmenty, tzw. "wpadki z planu", ostatnio bardzo popularne nie tylko w hollywoodzkich produkcjach oraz rozpoczynający projekcję krótki filmik z życzeniami, pokazujący w całej krasie możliwości IMAXowej techniki, jakie można zastosować przy filmie animowanym. Podsumowując - polecam. Proponuję tylko właścicielom kina lepiej dobierać reklamy przed seansem. Umożliwia to uniknięcie sytuacji, takich jak ta, która miała miejsce na pokazie prasowym - na widok występującego w spocie Nescafe pana odzianego tylko w czerwone slipki, siedząca obok mnie dziewczynka krzyknęła na całe gardło: "Ale ten pan jest golas!". Chyba, że to celowe działanie w kierunku zapewnienia dodatkowych atrakcji :)
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones