Recenzja filmu

Speed Racer (2008)
Lilly Wachowski
Lana Wachowski
Emile Hirsch
Christina Ricci

Wielobarwna prędkość światła

Zupełnie nie zgodzę się z jakąkolwiek krytyką tego filmu, a artykuły z miesięcznika "Film" w stylu "Czy Wachowscy nas oszukali" są zupełnie nie na miejscu. Wolałem odczekać trochę, aż
Zupełnie nie zgodzę się z jakąkolwiek krytyką tego filmu, a artykuły z miesięcznika "Film" w stylu "Czy Wachowscy nas oszukali" są zupełnie nie na miejscu. Wolałem odczekać trochę, aż wszystkie niezbyt pochlebne głosy w stosunku do nowego filmu braci Wachowskich umilkną i będzie można ocenić go obiektywnie. Po pierwsze to nie "Matrix", co spowodowało około 90% negatywnych opinii, bo poprzeczka była podniesiona wysoko, ale pamiętajmy, jaką porażką artystyczną okazała się ostatnia część trylogii. Bracia zdaje się na tej podstawie wyciągnęli wiele wniosków. Ten film jest zupełnie inny od poprzednich dzieł rodzeństwa, co wcale nie znaczy, że gorszy. Efekty specjalne wciskają w fotel i mimo że nie są tak nowatorskie jak w "Matrixie", to robią naprawdę ogromne wrażenie. Nie zdominowały one jednak całego filmu, co jest niezaprzeczalnym plusem, gdyż dzięki temu zadbano o scenariusz, a intryga, na jakiej opiera się cały film, zdaje się być na czasie jak nigdy wcześniej (tyle słyszy się obecnie o korupcji w sporcie). Jeśli czasem przymknie się oko na dialogi (choć o dobre dialogi w filmach akcji ostatnio ciężko), to film ogląda się nadzwyczaj dobrze i nie nudzi on ani przez chwilę, lecz można śmiało stwierdzić, że pędzi niczym światło z niewyobrażalną prędkością. Aktorzy mieli ciężkie zadanie, gdyż w tego typu produkcjach to efekty dominują przez cały film, a oni są po prostu, aby ten cały przepych poprzeć znanymi i sprawdzonymi nazwiskami i tyle... Jeśli chodzi o Susan Sarandon i Christinę Ricci to raczej tak właśnie się stało, choć Ricci pokazała pazur w kluczowym wyścigu, za co należą się brawa. Świetnie natomiast moim zdaniem wypadł Emile Hirsch, który w tym filmie po prostu jest Speed Racerem i wszystkie towarzyszące mu emocje są pokazane niezwykle sugestywnie. Największe brawa należą się Johnowi Goodmanowi, który np. w scenie oglądania jednego z wyścigów w telewizji pokazuje największą klasę, dzięki czemu naprawdę widać, że ten film ma serce i ducha (nie tylko sportu). Podsumowując, nowy film braci Wachowskich jest dziełem, które nie trafiło w swój czas, ale kiedyś na pewno zostanie docenione. Ponadto hołd złożony japońskiej bajce jest nie tyle bezdusznym samonapędzającym się blockbusterem, co prawdziwym pomnikiem i nawet jeśli Wachowscy stworzyli go tak naprawdę dla siebie, to co? Jeśli widz choć trochę zna się na kinie i da się wciągnąć w wir wydarzeń, to sam doceni, o co tak naprawdę chodziło twórcom.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Nie wiem, czy bracia Wachowscy zapiszą się w historii tylko i wyłącznie jako twórcy kultowego "Matrixa",... czytaj więcej
Czy był kiedyś ktoś z Was we wnętrzu olbrzymiego kalejdoskopu? Takiego, gdzie wszystko wydaje się kręcić,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones