Recenzja filmu

Złoto dla zuchwałych (1970)
Brian G. Hutton
Clint Eastwood
Telly Savalas

Wojna na wesoło

Gdy poszedłem na komisję wojskową, okazało się, że na badania lekarskie przyjdzie nam poczekać kilka godzin. Podczas oczekiwania jeden z wojskowych, w celach czysto propagandowych, puścił nam
Gdy poszedłem na komisję wojskową, okazało się, że na badania lekarskie przyjdzie nam poczekać kilka godzin. Podczas oczekiwania jeden z wojskowych, w celach czysto propagandowych, puścił nam kilka filmów. Najpierw było coś o różnych szkołach oficerskich, potem natomiast zafundował nam seans "Rambo II". Gdy Sylwek zaczął demolkę Wietnamu, dodał natomiast: Widzicie. Po wstąpieniu do armii też zostaniecie takimi komandosami. Oczywiście każdy go wyśmiał. "Rambo" nie nadaje się na zachętę do wstąpienia do wojska. Natomiast idealną ku temu pozycją jest "Złoto dla zuchwałych". Trwa II wojna światowa. Kelly bierze do niewoli niemieckiego oficera, po czym sposobem uzyskuje od niego informację o sztabach złota. Mają one wartość 16 milionów dolarów i znajdują się w banku w Clermont. Teren ten znajduje się wciąż w rękach Niemców. Mimo to Kelly zbiera niezwykłą ekipę i wyrusza z nią na prywatną misję. W końcu w grę w chodzi spory zarobek, a biznes to biznes.... Jak już napisałem, dzieło Briana G. Huttona można spokojnie pokazywać poborowym. Wynika bowiem z niego, że wojna jest lekka, miła i przyjemna, a dodatkowo przy odrobinie szczęścia można ustawić się do końca życia. Dlaczego? Otóż oficerzy mają wszystko w poważaniu, a jedynym zagrożeniem są rodacy bombardujący złe pozycje. Wobec takiego stanu rzeczy, można się urządzić jak Oddball (w polskim tłumaczeniu Szajba). Ten osobnik, wraz ze swymi ludźmi, żyje sobie jak student w akademiku. Wojna gdzieś się toczy, on baluje. Ma panienki, alkohol, grill też ciągle pracuje. Dodatkowo załapuje się na tytułową operację, więc nieźle zarobi. Zresztą życie innych żołnierzy wygląda podobnie. Nawet jak są na froncie, to wszelkie zagrożenia ich omijają, a po powrocie dostają trzy dni wolnego. Ot tak, żeby mogli się zabawić, podczas wyjazdu dowódcy. Wojna, dla choć trochę myślącego osobnika, jest okresem ciągłej zabawy. Walczą tylko idioci, którzy zresztą nie są pokazani. Całe to przedstawienie okraszone jest barwnymi kreacjami aktorskimi, wpadającą w ucho muzyką i posiłkowaniem się akcentami z innych gatunków. Zabawy dostarczają Telly Savalas, Clint Eastwood, a szczególnie Donald Sutherland. Ten ostatni przeszedł samego siebie. Widać, że świetnie bawił się na planie. Ja z kolei zrywałem boki ze śmiechu, patrząc na efekt jego pracy. Komediowe akcenty serwowane są przy każdej okazji. Prawie każdy dialog i scena to okazja do żartu. Wplecione są też akcenty westernowe. Zobaczymy je zwłaszcza w końcówce. Motyw pojedynku uważam za najzabawniejszą scenę tego filmu. Przyszli wojskowi muszą mieć jednak jakieś poczucie dyscypliny. Oficerowie pewnie odetchną, bo został wpleciony jeden smutny epizod. Są trzy ofiary, więc  przełożeni będą mogli walnąć kazanie: Dyscyplina to podstawa... bla, bla, bla..., wszędzie czai się zagrożenie... bla, bla, bla... Jednak ta sekwencja trwa dosłownie chwilę, więc adepci mogą odetchnąć i spokojnie wyłączyć myślenie na czas tej przemowy. "Złoto dla zuchwałych" to przednia komedia. Z filmem wojennym ma niewiele wspólnego. Reżyser pokazuje konflikt jako czas ciągłej imprezy (zabawy w akademiku przy niej wysiadają), dowódców jako pierdoły. Jeśli więc lubicie balangi i macie głowę na karku, wstąpcie do armii i spróbujcie urządzić się jak Szajba. Ostatnio słyszy się o nadmiarze zgłoszeń i przepełnieniu w jednostkach, więc film Huttona obejrzała już pewnie rzesza młodych ludzi.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Film "Złoto dla zuchwałych" należy do klasyki gatunku i ma wielu wielbicieli, lecz kryje w sobie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones