Recenzja serialu

Awatar: Legenda Aanga (2005)
Dave Filoni
Ethan Spaulding
Zach Tyler
Mae Whitman

Wschodnie inspiracje

Z ostrożnością podchodzę do wszystkich amerykańskich wytworów, czerpiących inspirację we wschodnich kulturach. Przedziwnym trafem, efekt zazwyczaj budzi jedynie pełne niesmaku pytania: "Po co?"
Z ostrożnością podchodzę do wszystkich amerykańskich wytworów, czerpiących inspirację we wschodnich kulturach. Przedziwnym trafem, efekt zazwyczaj budzi jedynie pełne niesmaku pytania: "Po co?" i "Czy nie lepiej już zrobić coś oryginalnego niż na siłę mieszać?". Twórcom "Awatara" udało się jednak stworzyć coś bardzo dziwnego – na wskroś amerykańską kreskówkę, wzorowaną graficznie na japońskim anime i urozmaiconą o kilka azjatyckich elementów, którą ogląda się bez uczucia narastającej irytacji.

Sama fabuła nie jest specjalnie oryginalna – oto mamy świat, podzielony na cztery nacje: Ognia, Powietrza, Wody i Ziemi, zgodnie z czterema żywiołami. Oto w każdej z tych nacji żyją ludzie obdarzeni mocą kontroli danego żywiołu. Oto mam tytułowego awatara – kogoś obdarzonego umiejętnością władania wszystkimi żywiołami, kto ma utrzymywać równowagę w uniwersum. Jednak kiedy sto lat temu awatar nagle zniknął, jedna z nacji – Ognia – zaatakowała podstępnie pozostałe.

Rodzeństwo: Katara i Sokka znajdują niespodziewanie chłopca Aanga, który okazuje się być tytułowym awatarem, zaginionym od ponad stu lat. Niestety, wygląda na to, że nauczenie się kontroli nad wszystkimi żywiołami to nie taka prosta sprawa, zwłaszcza, gdy w grę wchodzi brak odpowiednich nauczycieli i dobrze doinformowana nacja Ognia, skutecznie utrudniająca życie bohaterom.

Sam świat z bohaterami władającymi mocą żywiołów to nie żadna nowość, ale trzeba przyznać, że w przypadku "Awatara" można niewątpliwie mówić o świeżym podejściu. Każda z nacji prezentuje odmienną kulturę, styl ubierania się, fryzury, nawet architekturę. Używanie konkretnych żywiołów wzorowane jest na wschodnich stylach walki. Elementy kultury wschodu łączą się płynnie z elementami fantasy – także poszczególne elementy świata, jak na przykład zwierzęta.

Największą jednak zaletą "Awatara" są bohaterowie – oprócz może dosyć schematycznego, nieco irytującego Aanga, cała reszta pierwszo- i drugoplanowych postaci stanowi barwną mozaikę silnych indywidualności o rozbudowanych charakterach. Prawdziwe perełki to krewniacy z nacji Ognia: Iroh, Zuko i zwłaszcza Azula, chociaż drużyna głównego bohatera czy towarzyszki Azuli również trzymają poziom. I co najważniejsze – trudno tym postaciom odmówić zarówno wiarygodności, jaki i sympatii.

Technicznie "Awatar" spełnia wszystkie standardy: bogata wyobraźnia twórców realizuje się dzięki płynnej animacji. Muzyka ładnie dopełnia akcję w tle, aktorzy podkładający głosy bohaterom spisali się znakomicie.

Trzeba jednak ostrzec lojalnie, że "Awatar" z uwagi na docelowy wiek odbiorców, ma w sobie sporo infantylizmu (szczególnie w postaci głównego bohatera). Nie da się też ukryć, że poziom odcinków bywa zróżnicowany i niektóre są po prostu nudne. Największa jednak wadą "Awatara" jest fatalne zakończenie. W ostatnim sezonie wyraźnie twórcom zaczęło brakować pomysłów – najgorsze, ze zabrakło także koncepcji sensownego rozwiązania wszystkich wątków. Następuje zatem niesłychane spłycenie całej historii, wszystko zostaje jednoznacznie określone: jest dobre, lub złe, białe lub czarne. Infantylny moralizm sięga zenitu.

Nadal jednak z czystym sumieniem mogę polecić "Awatara" zarówno tym młodszym jaki i tym starszym, lubiącym czasami obejrzeć coś lżejszego.
Awatar: Legenda Aanga (2005)
1 10
Moja ocena serialu:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Woda. Ziemia. Ogień. Powietrze. W dawnych czasach, cztery narody żyły ze sobą w pokoju. Jednak, kiedy... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones