Recenzja filmu

Ostatni egzorcyzm. Część 2 (2013)
Ed Gass-Donnelly
Ashley Bell
Julia Garner

Wykastrowany demon

"Ostatni egzorcyzm" nie był niczym wybitnym. Był co najwyżej przeciętnym straszydłem. Miał jednak niepodważalny atut, dzięki któremu nie nudził. Wbrew obiegowym opiniom nie był nim ani główny
"Ostatni egzorcyzm" nie był niczym wybitnym. Był co najwyżej przeciętnym straszydłem. Miał jednak niepodważalny atut, dzięki któremu nie nudził. Wbrew obiegowym opiniom nie był nim ani główny bohater, ani sposób kręcenia. Kluczem okazała się tajemnica. Do samego końca nie było wiadomo, czy Nell Sweetzer jest faktycznie opętana, czy tylko psychicznie chora. Równie ważny jest fakt, że ukazana historia była zamknięta. Zresztą sam tytuł jest wystarczająco wymowny.

"Ostatni egzorcyzm. Część 2" nastręcza zatem problemów już na starcie. Jak można kontynuować opowieść, która miała już swój koniec? Doświadczenie uczy, że nie przynosi to dobrych rezultatów. Przykładami niech będą "[Rec] 2" i "Obcy: Przebudzenie". Oba robione były siłę. Oba to wielkie rozczarowania. O ile w "Obcym" udało się jeszcze sklecić jakąś fabułę (która nie pomogła, ale była), to kontynuację koszmaru w Barcelonie, można by zakończyć po pół godzinie. Później najzwyczajniej zabrakło materiału. Z "Ostatnim egzorcyzmem 2" jest jeszcze gorzej.

Fabuła ponownie skupia się na Nell. Padła ona ofiarą amnezji. Z przeżytej traumy pamięta jedynie, że jej rodzina nie żyje. Wkrótce trafia do dziewczęcego internatu. Powoli układa sobie na nowo życie. Dostaje pracę i poznaje fajnego chłopaka. Niebawem jednak koszmar powraca. Demon, który ją niegdyś opętał ponownie daje o sobie znać. Tym razem jego zamiary są jeszcze bardziej przerażające…

Seans zaczyna się skrótem jedynki. Teraz, już po obejrzeniu, nie wiem, czy był to zabieg mający na celu przyciągnąć widzów nieznających oryginału, czy tylko parominutowe wydłużenie, by dobić jakoś do magicznych 90 minut czasu projekcji. Niezależnie od wytłumaczenia wstęp ten jest całkowicie zbędny. A później… A później mamy powtórkę "Obcy kontra Predator", tyle że w kinie satanistycznym. Jakim cudem? Otóż Eli Roth nie wywiązał się z roli producenta. Po reżyserze i scenarzyście "Hostelu" spodziewałem się dopilnowania, by w filmie znalazło się parę mocnych akcentów. Niestety Roth poleciał na kasę. "Ostatni egzorcyzm 2" dostał więc kategorię PG-13 (czyli mogą go oglądać nastolatki bez zgody rodziców), co okazało się ostatnim gwoździem do trumny. Choć fabuła przewidywała kilka morderstw, nic nie jest dane nam zobaczyć. Kamera zawsze robi uskok i możemy się tylko domyślać, co dzieje się np. za zamkniętymi drzwiami.

Tym sposobem Roth odarł swoje egzorcyzmy z ostatniej deski ratunku. Fabuła jest nudna (bo i materiału na nią nie było) i właśnie tylko sceny z dużą ilością czerwonej posoki mogły być jej ozdobą. A ich niestety brak. W efekcie otrzymujemy półtorej godziny nudy. Żal mi Ashley Bell. Biedaczce zostało udawanie, że boi się dzwoniącego telefonu. A przecież ten fortel wykorzystuje się nawet w kreskówkach. Standardowych scen świadczących o opętaniu także jest mało, a gdy już się pojawią, też są rzecz jasna ugrzecznione. Analogicznie jak we wspomnianym wyżej dziele Paula W.S. Andersona.

Po obejrzeniu "Demonów" sądziłem, że w kinie satanistycznym będzie to najmniejsza płotka. Roth, godząc się na wykastrowanie "Ostatniego egzorcyzmu 2" ze wszystkich możliwych perełek, osiągnął jednak jeszcze niższy poziom. Osobiście jestem zbyt starym piernikiem, by poczuć dreszczyk dzięki kilku głuchym telefonom i jednej scenie lewitacji. Wracam zatem do starego, ale zawsze niezawodnego "Egzorcysty". Dostarcza on prawdziwej grozy, a zamiast scen tabu i cenzury ujrzymy nawet masturbację krucyfiksem.
1 10
Moja ocena:
3
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Nie taki diabeł straszny, jak mu dać w łapę. Sequel horroru "Ostatni egzorcyzm" to obraz napisany i... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones