Wykluczone

"Złe dziewczyny" jawią się jako zwyczajne kobiety, które moglibyśmy równie dobrze spotkać po tej stronie murów. Mimo to, pewnie mijając niektóre z nich na ulicy, skwitowalibyśmy je słowem
Ich głosu nie słychać w publicznej debacie, nikt się zdecydowanie za nimi nie wstawia i nie walczy o ich prawa, jak to jest w przypadku innych pokrzywdzonych mniejszości. Bo jaki kapitał polityczny można zbić na obronie więźniów? Janusz Mrozowski od kilku lat przedziera się przez korytarze i cele polskich więzień, a efektem jego pracy był między innymi film "Bad Boys. Cela 425" –  obraz życia kilku mężczyzn z długoletnimi wyrokami. Teraz powstał film o kobietach z więzienia w śląskim Lublińcu.

Jedna cela, siedem ciasno stłoczonych łóżek, siedem bardzo różnych kobiet. Różnią ich charaktery, doświadczenia i perspektywy na przyszłość. Na małej przestrzeni przebywają razem praktycznie przez 24 godziny na dobę. Te warunki sprawiają, że możemy obserwować ich charaktery skupione jak w soczewce. Bo zamknięcie uwydatnia dominujące cechy osobowości – bez przerwy nie da się udawać. Poza tym w zamknięciu, co wcale się nie wyklucza, przyjmuje się konkretną rolę. Pewny rodzaj gry, przedstawienia (ale nie dla kamery, tylko takiej zwyczajnej, codziennej) też w "Bad Girlsach" widzimy. Role pomiędzy więźniarkami są wyraźnie rozdzielone: recydywistka Bożenka przewodzi całej celi, jedna z młodszych dziewczyn wymaga porad i opieki itp.

Kamera pokazuje nam bohaterki bez przerwy: w zbliżeniach, w półzbliżeniach. Jak omawiają wspólnie każdy detal i każde ważne wydarzenie – planowaną wizytę intymną, problemy zdrowotne, pobyt na przepustce. Jak jedzą, myją się. Poza tym przeklinają na potęgę, gadają bez ogródek o swoich facetach i potrzebach seksualnych. Potrafią wykłócać się o swoje, ale potrafią też okazywać sobie dużo czułości. Oczywiście jak bumerang powraca temat wolności.

Materiały powstawały także nocą – po wyjściu reżysera z celi, gdy zostawiał kamerę więźniarkom. Stąd wzmocniony efekt: w trakcie seansu "Bad Girls" dojmujące staje się niemal fizyczne odczucie, że z celi nie ma gdzie uciec. Ale film pokazuje przede wszystkim próbę prowadzenia w miarę normalnego życia w nienormalnej sytuacji. "Złe dziewczyny" jawią się jako zwyczajne kobiety, które moglibyśmy równie dobrze spotkać po tej stronie murów. Mimo to, pewnie mijając niektóre z nich na ulicy, skwitowalibyśmy je słowem "patologia". Jedna urodziła się w poprawczaku, jako 15-latka zaszła w ciążę. Inna nawet transformację ustrojową przeżyła w więzieniu (świetna jest jej opowieść o tym, jak upadek komunizmu wyglądał zza krat). "Bad Girls" dają nam, widzom, szansę, by wyjść poza powierzchowną kategoryzację, by nie wykluczać więźniarek już na wstępie.

Sam autor rozmywa się w neutralnej narracji, pozostawiając całą przestrzeń swoim bohaterkom. Nietrudno nam będzie domyślić się, że musiały mu głęboko zaufać – choćby pokazując braki w uzębieniu. Za to on nie pyta, która za co siedzi. Jest w ten film (nawet wyraźniej niż w "Bad Boysów") wpisana deklaracja twórcy: nie interesuje mnie, co kiedyś zrobili moi bohaterowie. Nie osądzam ich, tylko pokazuję, jak żyją, jakimi ludźmi są teraz i z jakimi problemami się borykają. Dzięki temu otrzymujemy pogłębiony portret kilku kobiet żyjących w specyficznych warunkach, a nie sensacyjny reportaż telewizyjny. Czy zmian wymaga polskie prawo? Czy kara więzienia czemukolwiek służy? Na te pytania musimy po seansie odpowiedzieć sobie sami.
1 10 6
Rocznik '82. Absolwentka dziennikarstwa i kulturoznawstwa na UW. Członkini Międzynarodowej Federacji Krytyków Filmowych FIPRESCI. Wyróżniona w konkursie im. Krzysztofa Mętraka. Publikuje w "Kinie",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones