Recenzja filmu

W sieci zła (1998)
Gregory Hoblit
Denzel Washington
John Goodman

Zły dotyk

Horrory o duchach i te z motywami religijnymi są zwykle najstraszniejsze, bo tak naprawdę nigdy nic nie wiadomo... Wszak są na tym świecie rzeczy, o których nie śniło się filozofom ani nawet
Horrory o duchach i te z motywami religijnymi są zwykle najstraszniejsze, bo tak naprawdę nigdy nic nie wiadomo... Wszak są na tym świecie rzeczy, o których nie śniło się filozofom ani nawet ofiarom Freddy'ego Kruegera. Straszne filmy o zjawach, poltergeistach, aniołach i demonach bywają naprawdę niepokojące, zwłaszcza że twory te można podciągnąć pod zwidy lub schizofrenię ku rozpaczy przerażonych, często bezsilnych bohaterów. W takiej właśnie sytuacji znajduje się detektyw John Hobbes, protagonista uwięziony "W sieci zła", któremu jako racjonaliście trudno uwierzyć bez dotknięcia...

Hobbes (Denzel Washington) to taki policyjny celebryta: przystojny, inteligentny i wygadany jest ulubieńcem telewizji, prasy i swojego posterunku. Ma na koncie schwytanie kilku seryjnych zabójców. Na jednym z nich właśnie wykonano wyrok śmierci. Tej samej nocy ktoś dzwoni do Hobbesa i odkłada słuchawkę. Kolejny dzień to nowy telefon: detektyw dostaje cynk. Pod wskazanym adresem policja znajduje ciało. Trup wygląda dziwnie znajomo i Hobbes rozpoznaje robotę człowieka, którego śmierci był niedawno świadkiem... Tymczasem dochodzi do kolejnych makabrycznych zbrodni.

"W sieci zła" zaczyna się jak rasowy thriller, realistyczne kino w stylu "Zodiaka". Kiedy jednak okazuje się, że skazany na śmierć zabójca posługuje się płynnie jednym z dawno zapomnianych biblijnych języków, już wiadomo, że nie będzie to klasyczny kryminał: rozwiązywanie zagadki po nitce do kłębka, szukanie świadków, a wreszcie przyskrzynienie złego faceta. Taki rozwój wypadków jednak nie rozczarowuje, bo dostajemy dosyć klimatyczny, choć niestety mało straszny horror z bardzo złym... demonem.

Kolejne zabójstwa, podejrzenia, bezradność Hobbesa wobec sił dużo potężniejszych od niego budują napięcie, ale film nieco się dłuży. Finał może nie jest zbyt zaskakujący, ale mamy tutaj kilka naprawdę świetnych scen: ta "pościgu" za Grettą Milano (przekonująca Embeth Davidtz) jest moją ulubioną. Washington jako twardy policjant sprawdza się świetnie, jego kreacja jest na poziomie. To jednak Azazel jest udanym popisem aktorskim... kilku różnych osób: kolejne jego postacie są coraz bardziej niepokojące: demon bowiem z łatwością opętuje przez jeden dotyk.

Film Gregory'ego HoblitaNicholasa Kazana nie jest specjalnie oryginalny, ale ogląda się go nie najgorzej, bo ma swój klimat. No i człowiek zaczyna się zastanawiać, jak to jest z tymi demonami... Nie jest to jednak produkcja, do której chętnie będę wracała: raz wystarczy. Dla lubiących motywy zaczerpnięte z religii i dla tych, którzy nie darzą zbyt wielką sympatią... kotów: będziecie mieli kolejny argument do dyskusji z fanami tych (sympatycznych moich zdaniem) futrzaków.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Triumfujące ratio – pełne zresztą ignorancji, acz nie z powodu stosunku do zabobonów – wciąż łatwo... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones