Z opaską na oczach

Filmy z gatunku "przygodowe" rzadko zapadają mi w pamięci. Są one do bólu poprawne i na siłę próbują uszczęśliwiać dzieci tudzież młodzież. W inny sposób historię przygodową przedstawił Gore
Filmy z gatunku "przygodowe" rzadko zapadają mi w pamięci. Są one do bólu poprawne i na siłę próbują uszczęśliwiać dzieci tudzież młodzież. W inny sposób historię przygodową przedstawił Gore Verbinski. Opowieść "z życia piratów" pokazał w formie przesadnie śmiesznej. Z lekka przezabawna, z drugiej tragicznie poważna opowiastka o morskich wojażach dzielnych piratów, stała się pewnym symbolem amerykańskiego kina początku XXI wieku.   "Piraci z Karaibów: Klątwa Czarnej Perły" to niespodzianka roku 2003. Mało kto się spodziewał, że obraz o złych, ale mających (jak zawsze) szlachetne zamiary piratach podbije serca widzów na całym świecie. A jednak. Zgoła przewidywalna fabuła filmu często zaskakuje. Widzimy zabawnego, posiadające marne poczucie humoru Jacka Sparrowa (fenomenalny Johnny Depp), zawsze poukładanego i walczącego w imię dobra Willa Turnera (zaskakująco dobry Orlando Bloom), złego kapitana Barbossę (warty uwagi Geoffrey Rush) i piękną choć trochę wychudzoną Elizabeth Swann (wystarczy Keira Knightley).   Akcja filmu rozpoczyna się na morzu. Młodziutka, a właściwie nastoletnia Elizabeth, od dawien dawna interesująca się życiem piratów, pewnego dnia zauważa za burtą tonącego chłopca. Zostaje on uratowany, a ona przez pewien (dokładnie nieokreślony) czas ma się nim zająć. I może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie medalion na jego szyi, świadczący o jego pirackiej przynależności. Ona, chcąc uratować chłopaka - przedstawiającego się jako Will Turner - ukrywa błyskotkę… Kilka lat później obserwujemy ich życie dorosłe. Ona jako córka gubernatora, próbująca opędzić się od amantów jej serca, on jako nie świadomy swojej pirackiej przeszłości, prosty kowal. Ich, nikomu nie przeszkadzające życie, pisze własną historię. Aż do pewnego czasu… Nikomu nieznany pirat - Jack Sparrow, przybywa do portu. Oczywiście, jak to pirat, już na początku wywołuje spore zamieszanie. Jako ten, który postanawia porwać jeden z najwspanialszych, najszybszych i najdoskonalszych statków podpada już przy pierwszej próbie. Ale jak to bywa w filmach wytwórni Disneya, nic nie dzieje się bez przyczyny. Oto dwóch strażników pełniących dyżur na przystani stają w konieczności ratowania córki gubernatora, która w obecnej chwili tonie w głębinach morskich. I oczywiście, nie może dziwić, że żaden z nich nie podejmuje się ryzyka "pływania". Na ratunek sunie, dopiero co przybyły pirat. Niestety, swój szlachetny czyn będzie musiał przepłacić życiem, gdyż nie wpadł w oko brytyjskiej straży. Nie satysfakcjonuje go żywot więźnia, więc czeka na sposobną chwilę, by zbiec. Ta jednak dosyć długo nie następuje. Dopiero wojaże panoszących się piratów pływających pod banderą Czarnej Perły, podobno okrytej straszną klątwą, umożliwiają mu powrót na świeże powietrze. To dopiero początek przygód dzielnego morskiego rozbójnika. Wraz z Willem Turnerem, dla którego Liz jest całym życie, wyrusza w pogoni za Czarną Perłą. Jednak cały czas siedzą im na ogonie "brytyjscy marynarze"… Jak najprościej określić jeden z najzabawniejszych, poruszających wszystkie aspekty z życia piratów obraz? Jak ocenić postawę zwykłych ludzi w dobie morskich wojaży? To z pewnością trudne zadanie, zwracając uwagę na fakt, że film nie mówi jednoznacznie, który z bohaterów jest tym dobrym. Oczywiście, początkowe zachowanie Jacka Sparrowa może osądzać jego pirackie życie, jednak to właśnie on podejmuje ryzyko ratowania (który to już raz!?) gubernatorskiej córy. Nie wszyscy zapewne wiedzą, że to za sprawą innych pobudek ryzykuje swoje życie. Po pierwsze, "Czarna Perła", zachwalana na wszystkich kontynentach świata, należała niegdyś do ów wspomnianego kapitana Sparrowa. Po drugie, pragnący zemsty na Barbossie za jego niechlubne uczynki wobec niego, zrobi wszystko, aby sprawiedliwości stało się zadość.  "Piraci..." znakomicie komponują się z ówczesnymi realiami amerykańskiego kina. Mimo że, poruszany jest tu inny temat niż w pozostałych, (nie oszukujmy się) jest to pokrótce szansa na wypromowanie nazwiska i twarzy (jak w przypadku Knightley), pokazanie się po raz kolejny na srebrnym ekranie (Orlando Bloom, znany wcześniej z trylogii "Władcy Pierścieni"), a przede wszystkim okazja do zarobienia pieniędzy (przypadek Johnny'ego Deppa). Chociaż pod względem marketingowym nie wygląda to zbyt dobrze, na szczęście, nam widzom, nie jest dane oglądanie tego podczas seansu. Znakomitą robotę wykonał Klaus Badelt. W jego muzyce możemy znaleźć wszystko. W scenach pełnych akcji i dynamizmu, słyszymy energiczne brzmienie muzyki. Momenty niepewności, a niekiedy strachu, są przesycone melodią o charakterze dramatycznej, która niebawem obwieszcza nam finał. Wreszcie zdjęcia autorstwa polskiego operatora Dariusza Wolskiego. Są one naprawdę znakomite, dzięki czemu, w chwilach pełnych niespodziewanych zwrotów akcji, możemy bez żadnego mrużenia oczu przyglądać się poczynaniom bohaterów. Film jak najbardziej powinien znaleźć się w kolekcji każdego wiernego fana Johnny'ego Deppa i nie tylko. W "Piratach..." możemy znaleźć to, co w Disneyowskich bajkach jest najpiękniejsze. I jak każda historia posiada puentę i przestrogę dla źle czyniących.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Kino korsarskie czy, jak kto woli, pirackie, już dawno straciło ze swojego animuszu. Czasy "Karmazynowego... czytaj więcej
Pierwszych "Piratów z Karaibów" obejrzałem kilkakrotnie, za każdym razem z niekłamaną przyjemnością.... czytaj więcej
Huczna, amerykańska superprodukcja, "Piraci z Karaibów", dzisiaj znana jest już niemal każdemu... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones