Recenzja filmu

Mroczny Rycerz (2008)
Christopher Nolan
Christian Bale
Heath Ledger

Zabójczy żart Jokera

Długo wyczekiwany nowy film Nolana już od pierwszych minut spełnia wszelkie oczekiwania, jakie tylko mogą się wiązać z tym tytułem. "Mroczny rycerz" rozpoczyna się sekwencją dynamiczną,
Długo wyczekiwany nowy film Nolana już od pierwszych minut spełnia wszelkie oczekiwania, jakie tylko mogą się wiązać z tym tytułem. "Mroczny rycerz" rozpoczyna się sekwencją dynamiczną, błyskotliwą, a przede wszystkim sprawnie zrealizowaną i utrzymuje to tempo przez następnych 150 minut. Niemal na każdej płaszczyźnie jest to film lepszy i bardziej złożony od "Batmana - Początku" - Nolan ponownie zaakcentował wszystkie sprawdzone już elementy części pierwszej, wyeliminował większość wad (zniknęła Katie Holmes, poprawiono montaż sekwencji akcji - w końcu coś widać!), zaprawił swoje dzieło zaskakującą jak na kino komiksowe głębią, wytworzył mroczny klimat i w rezultacie spłodził jeden z najciekawszych blockbusterów w historii kina, który prawie nazwać można arcydziełem gatunku. No właśnie - prawie. Po ponad dwóch godzinach wciągającego i mrocznego przedstawienia, opowieść Nolana zawodzi w najważniejszym momencie - zakończeniu, które oferuje boleśnie standardowy i konwencjonalny zestaw pt. "płomienna deklaracja i szumny idealizm na wynos, raz". Ale od początku... "Mroczny rycerz" to historia szalenie odległa od dotychczasowych ekranowych opowieści o komiksowych herosach - posępny, błyskotliwy i żywiołowy w swej oprawie pojedynek Batmana z jego odwiecznym wrogiem Jokerem zostaje podniesiony do rangi symbolicznego starcia dobra ze złem. Nolan poszedł tu w najlepszym możliwym kierunku i jak w przypadku "Początku" czerpie z tych komiksów, które na stałe przedefiniowały lub wzbogaciły postać Batmana. W "Mrocznym rycerzu" odszukać można inspirację doskonałym "Zabójczym żartem" Alana Moore'a i "Człowiekiem, który się śmieje", pojawiają się też elementy kultowego "Powrotu mrocznego rycerza" Franka Millera. Efektem tych fascynacji jest zaskakująco głęboko nakreślona psychologia postaci i nie gorzej przedstawiony dualizm dobra i zła, który dosadnie pokazuje, że oba te zjawiska, podobnie jak Batman i Joker, nie są w stanie egzystować bez siebie, co więcej - są w stanie się przenikać. Za sprawą Jokera, Batman nie jest już rycerzem w lśniącej zbroi, a zmęczonym i targanym rozterkami herosem, który powoli zaczyna zatracać granicę pomiędzy dobrem i złem. Obie postacie wzajemnie się uzupełniają i jednocześnie napędzają, pociągając za sobą nieodwracalne zmiany wokół, zarówno dla postaci bezpośrednio związanych z Brucem Waynem, jak i dla całego Gotham. Joker pełni tu więc swoistą rolę katharsis, które najpierw uwypukla, a później uwalnia mroczną i zaskakująco ludzką naturę Wayne'a. Czym jednak byłby ten pojedynek bez odpowiednio zarysowanego Jokera? Heath Ledger stworzył doskonałą postać psychopatycznego nihilisty, który w jego wykonaniu jest jednym z najciekawszych zbirów, jacy chodzili po kinowych ekranach. Joker to już nie zabawny dziwak z filmu Burtona, ale nieobliczalny i przerażający psychopata, którego poczucie humoru jest czarne jak smoła, a groźby zawsze przechodzą w czyny. Ledger do tego stopnia wtapia się w graną przez siebie postać, że na dobrą sprawę trudno powiązać go z nim samym czy jakąkolwiek z dotychczasowych jego kreacji. Sceny z jego udziałem są nie tylko najlepsze w całym filmie, ale także najbardziej elektryzujące z całego jego dotychczasowego emploi. Joker Ledgera to już teraz postać kultowa, ale trzeba tu zdecydowanie podkreślić, że jego przedwczesna śmierć wcale nie rzuca na tę rolę krzywego światła i gdyby aktor żył, to jego Joker i tak wszedłby do powszechnej świadomości, podobnie jak wcześniej zrobili to Hannibal Lecter czy John Doe z "Siedem". Rola Ledgera nie przytłacza jednak ekranu, gdyż Nolan - jak na wytrawnego pokerzystę przystało - zagrywa jego kartą niezwykle umiejętnie. Sporo miejsca pozostawia nie tylko dla reszty obsady, ale przede wszystkim dla wielowątkowej, dynamicznej i obfitującej w ciekawe zwroty akcji fabuły, której psychologiczne niuanse doskonale uzupełniają się z akcją. Za ten ostatni element Nolanowi należą się zresztą dodatkowe pochwały - miło jest obejrzeć współczesne kino akcji, które korzysta z efektów komputerowych tylko wtedy, kiedy jest to absolutnie niezbędne, a gdy już machina CGI zostaje wykorzystana, to z najlepszym możliwym skutkiem. Całkiem przyjemna to odmiana po wszystkich tych przeładowanych efektami bublach spod znaku współczesnej rozrywki, którymi raczy nas ostatnio Hollywood. Przez blisko 95% seansu Nolan udowadnia, że kino rozrywkowe nie musi być odmóżdżającą papką dla popkornożerców, a może, czy wręcz powinno mieć swój ciężar, głębię i odrębny styl. Jednak w momencie, gdy gotowi jesteśmy stawiać mu pomniki i nazywać jego imieniem szkoły filmowe, następuje nieoczekiwane. W zwarty i posępny świat "Mrocznego rycerza" wkrada się coś, co w ostatnich minutach osłabia nieco wrażenie końcowe - zaskakująca konwencjonalność i nieco niezgrabne szafowanie idealizmem i sprawdzonymi hasłami, zupełnie jakby Nolan zakładał, że mroczna wymowa filmu musi zostać czymś złagodzona, by masowa publiczność mogła ją przetrawić. A może to po prostu odgórne zalecenie studia? Tak czy owak, choć trudno powiedzieć, by "Mroczny rycerz" kończył się pozytywnym akcentem, a sam film jest niezwykle intensywnym przeżyciem, to jednak na finiszu zabrakło odrobiny nieprzewidywalności, by obraz Nolana mógł w pełni być tym, czym mógł być.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Postać Batmana po raz pierwszy pojawiła się w komiksach z 1939 roku. Mimo swego sędziwego wieku, wciąż... czytaj więcej
Co jest grane? Ano film. Film bijący rekordy popularności, który strąca z podium dotychczasowych kasowych... czytaj więcej
Film Christophera Nolana na długo przed wejściem do kin został uznany za najgorętszą premierę tego roku.... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones