Recenzja filmu

Wielki Mur (2016)
Yimou Zhang
Matt Damon
Tian Jing

Zabawy z potworami

To, co miejscami wyprawia Matt Damon, ociera się o kicz i w mocno samoświadomym kinie amerykańskim przeszłoby tylko w sytuacji wzięcia wszystkiego w cudzysłów. Tu jednak działa, ponieważ sceny te
Choć nie musi tego robić, Zhang Yimou raz jeszcze pokazał, że jest prawdziwym czarodziejem kina. "Wielki Mur" odwołuje się do dziecięcej wrażliwości, która wciąż tkwi w dorosłych widzach. Jest to wielka oda na cześć ludzkiej wyobraźni, pokarm bogów, dzięki któremu marzenia z dzieciństwa ożyły na naszych oczach.

Na najbardziej podstawowym poziomie "Wielki Mur" jest typową produkcją studia Legendary Pictures. Jak "Godzilla" czy "Warcraft: Początek" to opowieść o ludziach zmagających się z potworami. I w rękach znającego się na rzeczy rzemieślnika z całą pewnością zmieniłaby się w kolejną otępiającą rąbaninę. Bo też fabuła wydaje się zachęcać do pójścia po linii najmniejszego oporu. Oto przybysze z Zachodu, kuszeni bogactwami, jakie zdobędą, wykradając z Chin tajemnicę prochu, trafiają w sam środek mitycznego konfliktu. To odwieczna wojna pomiędzy ludźmi i brutalnymi bestiami, które jednak są zdecydowanie bardziej przebiegłe od zwyczajnych zwierząt (a nawet większości przedstawicieli gatunku szumnie nazywającego siebie homo sapiens). Możecie sobie z łatwością dopowiedzieć główne punkty fabularne: od charakterów europejskich najemników, którzy pod maską egoizmu i brutalnej bezwzględności skrywają szlachetne serca poharatane przez okrutny los przez obowiązkowe widowiskowe sceny batalistyczne po podniosłe przemowy padające z ust pięknej autochtonki, które sprawią, że w europejskim bohaterze zacznie się duchowa przemiana.



Zhang Yimou nie odrzuca powyższej struktury fabuły, nie polemizuje z zasadnością sięgania po najbardziej znane kalki narracyjne. Chiński reżyser zdaje sobie bowiem sprawę, że w tego rodzaju historii poczucie swojskości jest niezwykle istotne. Jeśli chcesz rozbudzić wyobraźnię widza, musisz mu zaoferować coś znajomego, w czym z łatwością się odnajdzie. W takim przypadku ważne staje się to, jak się historię podaje, a nie co w niej się znajduje. I tu właśnie widać rękę doświadczonego czarodzieja. Yimou ma fenomenalny zmysł audiowizualny. To, jak buduje obraz, wykorzystując ruch, kolor, dźwięki, zapiera dech. Kto by pomyślał, że wystarczą mocno nasycone barwy uniformów, trochę rytmicznego bębnienia, by scenę pierwszego ataku potworów na Mur zmienić w bajeczne widowisko. Yimou nie boi się sięgać po efekciarskie rozwiązania. To, co miejscami wyprawia Matt Damon, ociera się o kicz i w mocno samoświadomym kinie amerykańskim przeszłoby tylko w sytuacji wzięcia wszystkiego w cudzysłów. Tu jednak działa, ponieważ sceny te odwołują się do doświadczeń z dzieciństwa, kiedy widzowie sami bawili się w wojny z potworami i w ich wyobraźniach właśnie takie powietrzne piruety wykonywali.

Reżyser świetnie też radzi sobie z prezentacją bohaterów. Kiedy spojrzy się na nich z boku, łatwo da się zauważyć, że są zbudowani z bardzo prostych szablonów i że można ich wszystkich opisać jednym, dwoma przymiotnikami. Jednak Zhang Yimou potrafi ich pokazać tak, że z łatwością tworzy iluzję pełnokrwistych postaci. To połączenie prostoty z wrażeniem skomplikowania sprawia, że widz wciąga się w historię dzielnego Williama (Matt Damon), pięknej i szlachetnej Lin (Tian Jing) oraz nieokrzesanego Tovara (Pedro Pascal). Fakt, że każdy z aktorów potrafił swoją grę dopasować do oczekiwań reżysera, tylko pomaga w zatarciu granicy między widzem a bohaterami.



Do pewnego stopnia słabością "Wielkiego Muru" są efekty specjalne. Gdyby ktoś zechciał zestawić je z tym, co dokonał Disney w "Księdze dżungli" czy 20th Century Fox w "Ewolucji planety małp", obraz Yimou pozostawiłby wiele do życzenia. Im szerszy plan, tym bardziej rzuca się w oczy sztuczność wykreowanego świata. Nie jest to jednak aż taka wielka wada, jak można by się tego było spodziewać. Reżyser odwołuje się bowiem do doświadczeń z dzieciństwa tych wszystkich, którzy dorastali bez wsparcia gier komputerowych i wszechobecnej telewizji. Jemu i mu podobnym wystarczały do rozbudzenia wyobraźni najprostsze przedmioty: patyk stawał się magicznym mieczem, a kamień – twierdzą smoka. I takie właśnie znaczenie mają efekty specjalne w "Wielkim Murze". Nie mają oszukiwać oczu fotorealistyczną rzeczywistością, ale rozbudzać iskrę dziecięcej wiary we wszystko.

Oczywiście czyni to z "Wielkiego Muru" tylko zabawę. I nie należy traktować go jako nic poważnego lub znaczącego w historii kina. Jeśli nie będziecie doszukiwać się w filmie czegoś więcej, "Wielki Mur" ma szansę przypaść Wam do gustu.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Na pierwszy rzut oka (co sugeruje trailer czy plakat) "Wielki mur" wydawać się może kolejnym... czytaj więcej
Wielki Mur Chiński jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych budowli na świecie. Zakłada się, że mierzy... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones