Recenzja serialu

Hannibal (2013)
David Slade
James Foley
Hugh Dancy
Mads Mikkelsen

Zabili go i uciekł

Jeśli ktoś ma nadmiar wolnego czasu, to może bawić się całkiem nieźle. Ale absolutnie nie jest to pozycja obowiązkowa.
Pomimo książkowego rodowodu postać Hannibala Lectera stała się sławna dopiero za sprawą "Milczenia owiec" – znakomitej ekranizacji  drugiej części tetralogii Thomasa Harrisa. Ogromna w tym zasługa fenomenalnej interpretacji tej postaci przez Anthony’ego Hopkinsa. Od tamtej pory demoniczny, lecz piekielnie inteligentny psycholog-kanibal regularnie znajdywał się w czołówce wszelkiej maści rankingach na największego złoczyńcę i najczarniejszy charakter w dziejach kina, a sam film doczekał się sequela i dwóch prequeli będących ekranizacjami kolejnych książek Harrisa. Pomimo iż żaden z kolejnych filmów nawet nie zbliżył się poziomem do"Milczenia owiec" to jednak zapotrzebowanie na Hannibala w popkulturze nie malało. Stąd decyzja o powstaniu serialu.

Niestety jakościowo zdecydowanie bliżej mu do ww. kontynuacji niż pierwszego filmu z Anthonym Hopkinsem. Szkoda tym większa, że potencjał na naprawdę solidną produkcje był niemały. Znakomita obsada: Hugh Dancy jako Will Graham, Laurence Fishburne jako Jack Crawford czy wreszcie Mads Mikkelsen (który mimo iż wygląda świetnie to jednak nie ma w sobie diabolizmu Hopkinsa) w roli tytułowej robi co może, żeby ze swoich postaci wykrzesać jak najwięcej, ale niestety fatalny scenariusz nie pozwala im stworzyć wiarygodnych bohaterów. Co samo w sobie jest o tyle dziwne, że przecież formuła serialu powinna pozwolić wykreować  dużo bardziej złożone i rozbudowane postacie.  Stłamszenie potencjału bohaterów to nie jedyna wina scenarzystów. Również dialogi prezentują się fatalnie. Nie wiem, czym kierowano się przy ich tworzeniu, ale niemal każda rozmowa to wzajemne recytowanie pseudofilozoficznego bełkotu. Serio, wystarczy włączyć dowolny odcinek w dowolnej scenie, żeby niemal na pewno trafić na patetyczne, "poważne" kwestie, które brzmią wyjątkowo nienaturalnie. Owszem, w przypadku Hannibala, czy nawet innych psychiatrów (których tutaj wyjątkowo dużo) takie teksty są do przełknięcia, ale w przypadku zwykłych, pospolitych postaci po prostu śmieszą. Z drugiej strony, jak się zastanowić, to może jednak takie dialogi dla postaci epizodycznych są uzasadnione, bo oglądając "Hannibala", możemy w ciemno założyć, że każda napotkana postać to skończony psychopata, seryjny morderca dokonujących przerażających egzekucji w sobie tylko znanym porządku! 

Scenarzystów od początku do końca nie przestała ponosić fantazja. Widać to także w sposobie w jaki zbudowana jest postać Willa. Głównego protagonistę prześladują majaki, lęki i omamy. Nie wiadomo, co jest rzeczywistością, a co rozgrywa się wyłącznie w głowie bohatera. I w tym jednym, jedynym przypadku nie jest to bynajmniej zaleta, ponieważ łatwo się pogubić w jego zagmatwanych losach. Natomiast analiza miejsca zbrodni, która w książkach i filmach ograniczała jedynie do ponadprzeciętnej percepcji tutaj, przyjmuje formę przerażających wizji z Grahamem w roli głównej. Serial niemal zmienia się wówczas w fantasy! Kilkukrotnie w takich sytuacjach przekroczona zostaje granica kiczu. Mało? Wyobraźcie sobie, że każdy z głównych bohaterów jest nieśmiertelny i przynajmniej raz doznał obrażeń, które nieuchronnie powinny doprowadzić do zgonu (konia z rzędem temu, kto policzy, ile razy zginął tj. doznał tylko śmiertelnych obrażeń dr Chilton)! Mimo to dalej możemy śledzić ich radosne, choć chaotyczne przygody.  Zresztą chaos to słowo klucz w przypadku fabuły serialu (ta oprócz wątków nieobecnych w powieściach  luźno oparta jest na "Hannibalu" i "Czerwonym Smoku"). Nie podoba mi się też niekonsekwencja twórców. W każdym odcinku pokazywane są makabryczne, często krwawe wizje morderstw i inne brutalne sceny, a mimo to wręcz nachalnie zasłaniane są kobiece atrybuty. To oczywiście tylko przykład, ale sprawia wrażenie, że twórcy sami nie wiedzieli, do jakiej grupy odbiorców chcą skierować swój serial.
Ale, ale… nie wszystko tutaj jest tak fatalne. Stronie technicznej nie można nic zarzucić. Zdjęcia są bardzo efektowane, a filtry kolorów tworzą mroczny klimat (tutaj zdecydowanie przoduje ciemna zieleń). Muzyka, choć również chaotyczna oraz szalejąca i raczej nie nadająca się do słuchania poza serialem, jako uzupełnienie obrazu sprawdza się nieźle. Niestety trochę za często podpowiada emocje, ale ogólnie należy ją zapisać po stronie plusów.

Trochę ponarzekałem, chociaż serial nie jest aż tak zły, jak by się mogło wydawać z powyższych akapitów. Co prawda napięcia za wiele nie ma, wiele wątków można by poprowadzić inaczej, a zmiany względem pierwowzorów nie każdemu przypadną do gustu, to jednak da się to wszystko oglądać bez zbytniego zgrzytania zębami. Jest sporo lepszych seriali, ale jest też całe mnóstwo o wiele gorszych. Zatem jeśli ktoś ma nadmiar wolnego czasu, to wystarczy wyłączyć mózg i bawić się całkiem nieźle oglądając wszystkie trzy sezony. Ale absolutnie nie jest to pozycja obowiązkowa.
1 10
Moja ocena serialu:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Milczenie owiec" było przerażającym, acz pozytywnym zaskoczeniem dla takiego antyfana horrorów jak ja.... czytaj więcej
Mam wobec "Hannibala'' ambiwalentne odczucia. Z jednej strony podobał mi się i nie żałuję obejrzenia, z... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones