Recenzja filmu

Zaginiona (2012)
Heitor Dhalia
Amanda Seyfried
Daniel Sunjata

Zaginęła fabuła

Niestety, niezdarna realizacja całkowicie rozwiewa złudzenia. Baczny widz rozwiąże zagadkę w ciągu pierwszych 10 minut trwania seansu.
W Hollywood w ostatnich latach modni są brazylijscy twórcy. Dzięki temu trendowi w Fabryce Snów zadebiutować mógł znany dotąd właściwie jedynie festiwalowej publiczności Heitor Dhalia. Niestety, chyba lepiej byłoby dla wszystkich zainteresowanych, gdyby pozostał w ojczyźnie.

Sam pomysł filmu, jak to często bywa, nie jest wcale taki zły. Twórcy obiecują nam grę w zgadywankę. W teorii aż do finału mamy pozostawać w niepewności co do tego, czy seryjny zabójca kobiet istnieje naprawdę czy też uroiła go sobie główna bohaterka. Wątpliwości ma budzi też fakt, czy jej siostra w ogóle została porwana, czy być może "poszła w cug".

Niestety, niezdarna realizacja całkowicie rozwiewa złudzenia. Baczny widz rozwiąże zagadkę w ciągu pierwszych 10 minut trwania seansu. Dhalia okazał się kompletnie niezdolny do stosowania filmowych aluzji. W jego produkcji wszystko jest oczywiste i toporne. Zero finezji, zero gry z widzem, absolutne zero napięcia. Na domiar złego całość bazuje na kliszach, które sprawdzić się mogą jedynie w produkcji campowej, która z definicji nie musi trzymać się praw logiki i fizyki. W "Zaginionej" wszystko jest zrobione ze śmiertelną powagą, przez co zdemaskowane zostaje jako nadęte pozoranctwo.

Problemem jest też sama Amanda Seyfried. Gra tak, jakby inspirowała się Nicolasem "jedna mina" Cage'em. Gdyby miała o 30 lat więcej, uznałbym, że to przedawkowany botoks sparaliżował jej mięśnie twarzy. Przez całym film jej buzia nie ma żadnego wyrazu, niczym kamienny posąg. Reżyser bazuje na ekspozycji jej dużych oczu i równie dużych ust, jakby gra aktorska sprowadzała się tylko do tego. Być może fanom urody aktorki to wystarczy. Jeśli jednak ktoś chciał obejrzeć wciągający thriller, musi przygotować się na spore rozczarowanie.

Film ma też absurdalną obsadę drugoplanową. Połowa postaci jest zupełnie niepotrzebna. A druga połowa powinna być zagrana przez mniej rozpoznawalnych aktorów. Sam udział Jennifer Carpenter należy uznać za jeden wielki spoiler. Jest zbyt znaną aktorką byśmy uwierzyli w niepozorność jej roli, kiedy widzimy ją po raz pierwszy. Jeżeli z "Zaginionej" płynie jakiś morał, to jest nim właśnie to, że czasem gwiazdy są zawadą, a nie wsparciem dla filmu.
1 10
Moja ocena:
3
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Obsadzenie Amandy Seyfried w thrillerze było nieuniknione. Z roku na rok aktorka jest coraz bardziej... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones