Recenzja filmu

Dwóch Jake'ów (1990)
Jack Nicholson
Jack Nicholson
Harvey Keitel

Zagraj to jeszcze raz, Jack

Kiedy dowiaduję się, że kontynuację filmu czy też jego prequel będzie reżyserował ktoś inny niż autor pierwowzoru, zawsze podchodzę do takiego obrazu sceptycznie. Wszyscy bowiem pamiętamy, co
Kiedy dowiaduję się, że kontynuację filmu czy też jego prequel będzie reżyserował ktoś inny niż autor pierwowzoru, zawsze podchodzę do takiego obrazu sceptycznie. Wszyscy bowiem pamiętamy, co stało się z takimi seriami, jak "Szczęki", "Terminator" czy "Szklana pułapka", kiedy inni twórcy zaczęli odcinać kupony od kultowych dzieł Spielberga, Camerona i McTiernana. Jednak w przeciwieństwie do tamtych produkcji scenariusz "Dwóch Jake'ów" napisał sam Robert Towne, czyli osoba, która za sukces pierwowzoru odpowiada co najmniej w podobnym stopniu co Polański.

Podejrzewam, że nie muszę polecać tego filmu fanom "Chinatown", dla których, nawet gdyby film zawiódł pod każdym względem, zobaczenie Jacka Nicholsona ponownie wcielającego się w J.J. Gittes'a jest czystą przyjemnością. Nie powinni być zawiedzeni, gdyż mimo upływu lat Jake wciąż jest dokładnie tą samą charyzmatyczną i intrygującą postacią, którą zapamiętali. Tych, którym film Romana Polańskiego szczególnie przypadł do gustu, uprzedzam, że "Dwóch Jake'ów" znacząco różni się od pierwowzoru z 1974 roku. Brakuje mu mrocznego klimatu, a główna intryga jest mniej skomplikowana, co z kolei może okazać się zaletą dla wszystkich, którzy pogubili się oglądając "Chinatown".

Osoby, które nie miały okazji zobaczyć pierwszej części, informuję, że "Dwóch Jake'ów" można traktować jako film całkiem odrębny, niewymagający od widza znajomości wcześniejszych losów J.J. Gittes'a, a pojawiające się nawiązania do wydarzeń i bohaterów z "Chinatown" nie mają znaczącego wpływu na fabułę i nie są konieczne do wychwycenia. Sam film jest przede wszystkim porządnym, trzymającym w napięciu kryminałem. Sprawnie wyreżyserowanym przez jednego z najbardziej utytułowanych amerykańskich aktorów. Kryminałem o tyle nietypowym, że niemal od początku wiemy, kto zabił, więc kluczową sprawą dla przebiegu śledztwa nie jest odnalezienie mordercy, a ustalenie, czy zbrodnia była zaplanowana i czy oskarżony popełnił ją w afekcie, czy skrupulatnie zaplanował.

Na szczególną uwagę zasługuje świetna muzyka łącząca w sobie ścieżkę dźwiękową z "Chinatown" oraz utwory napisane z myślą o filmie Nicholsona. Kompozycje Parksa wspaniale wpisują się w klimat filmu, budując konieczne dla tego gatunku napięcie. Kawał dobrej roboty wykonali również aktorzy wcielający się w tytułowych dwóch Jake'ów: pierwszy z nich po raz drugi wciela się w rolę Gittesa (za którą w 1974 otrzymał wiele nagród z BAFTA i Złotym Globem na czele) i robi to niewiele gorzej niż poprzednio, drugi Harvey Keitel stworzył kreację, która w niczym nie ustępuje roli Nicholsona i mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że Jake Berman (bo tak nazywa się postać grana przez Keitela) to jeden z najciekawszych i najlepiej zagranych bohaterów drugoplanowych z jakimi się spotkałem.

Nikomu nie obiecuję, że "Dwóch Jake'ów" to drugi "Chinatown", bo drugiego takiego filmu nie ma, nie było i już chyba nie będzie. Kiedy rozkładam ten film na czynniki pierwsze, dochodzę do wniosku, że w każdym z aspektów jest to obraz co najmniej bardzo dobry i tylko w niewielkim stopniu ustępuje filmowi Polańskiego, ale razem po prostu coś tu nie gra. Niby jest dobrze, momentami nawet bardzo, ale mogłoby być znacznie lepiej.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones