Recenzja filmu

Zodiak (2007)
David Fincher
Jake Gyllenhaal
Mark Ruffalo

Zbrodnicza układanka

Jest 1 sierpnia 1969 roku. Do redakcji trzech kalifornijskich gazet nadchodzi list mrożący krew w żyłach. Tajemniczy nadawca przyznaje się w nich do dokonania trzech morderstw: pary nastolatków w
Jest 1 sierpnia 1969 roku. Do redakcji trzech kalifornijskich gazet nadchodzi list mrożący krew w żyłach. Tajemniczy nadawca przyznaje się w nich do dokonania trzech morderstw: pary nastolatków w grudniu 1968 oraz dziewczyny w lipcu 1969 roku (jej chłopak przeżył). Jednocześnie zagroził, że jeśli gazety nie opublikują szyfru dołączonego do listu, będzie mordował dalej. Prasa uległa. Zaczyna się gra w kotka i myszkę. Morderca, który sam nada sobie przydomek "Zodiak", przysyła kolejne listy. W nich ogłasza swoje kolejne zbrodnie. Część z nich prawdopodobnie dokonał, część z nich sobie po prostu przypisał. Policja prowadzi intensywne śledztwo. Prasa szuka na własną rękę informacji o mordercy. Wszystko bez skutku. Zagadka Zodiaka pozostaje nierozwiązana do dziś. Zodiak zajmuje takie miejsce w kulturze amerykańskiej, jakie w Anglii zarezerwowane zostało dla Kuby Rozpruwacza. Obaj przestali być tylko elementami historii kryminalistyki, a stali się żywymi i trwałymi mitami kultury masowej. Kiedy przyjrzeć się im obu, widać zresztą bardzo wiele podobieństw. Obu z całą pewnością przypisuje się pięć morderstw. Każdy z nich prowadził intensywną komunikację z policją i prasą. Żadnego nie udało się schwytać. Z tym mitem nieuchwytnego mordercy zmierzył się David Fincher, twórca tak znakomitych filmów jak "Siedem" czy "Podziemny krąg". I trzeba przyznać, że ze zmagań tych wychodzi zwycięsko, co paradoksalnie uważam za jedną z przyczyn porażki "Zodiaka" w amerykańskich kinach. Film już od pierwszych chwil zaskakuje stylistyką odbiegającą od poprzednich dokonań Finchera. Jest niesamowicie prosty. Narrację poprowadzono niespiesznie lecz konsekwentnie. Reżyser tworzy namacalną wręcz atmosferę osaczenia i zagubienia. Przyglądając się zmaganiom bohaterów, widz ma poczucie, że wraz z nimi wędruje po labiryncie, z którego być może w ogóle nie ma wyjścia. I choć robi to sugestywnie, wcześniejsze jego filmy przyzwyczaiły widzów do innego sposobu opowiadania historii. To może sporo osób odrzucić. Ci, którzy dadzą mu szansę, zauważą, iż pomimo oparcia scenariusza na książce Roberta Graysmitha, który ma dość wyrobione poglądy na temat tego, kim jest Zodiak, sam Fincher nie daje prostych odpowiedzi. Nie łapie się w pułapkę mitu o zabójcy sprytniejszym od policji i prasy. Zachowuje dystans i próbuje wszystkie elementy pokazać w sposób wyważony i obiektywny. Nie do końca jest to możliwe, jednak mimo wszystko po obejrzeniu "Zodiaka" w widzu pozostają wątpliwości i pytania, na które nikt nie potrafi udzielić jednoznacznej i ostatecznej odpowiedzi. Fincher znakomicie dopasował aktorów do postaci. Moją uwagę zwrócił głównie Robert Downey Jr., który stworzył znakomitą postać dziennikarza pokonanego przez zagadkę Zodiaka. Zagranie Avary'ego z całą pewnością nie było dla niego łatwe; odgrywając dziennikarza, grał niejako samego siebie zmagającego się z uzależnieniem. Wypadł świetnie, lecz mając w pamięci "Przez ciemne zwierciadło" obawiam się, by nie został zaszufladkowany do ról ćpunów czy alkoholików. Ma zdecydowanie za duży talent na takie role. Mark Ruffalo czy Jake Gyllenhaal również zasługują na pochwały. Spisali się nadspodziewanie dobrze. Jednak rzeczą, która na mnie zrobiła największe wrażenie, jest ścieżka dźwiękowa. Fantastycznie dobrane melodie przeniosły mnie w epokę lat 60-tych i 70-tych. To niesamowite, jak wielki wpływ na odbiór filmu może mieć dobrze dobrana muzyka. Do tego dochodzą świetne zdjęcia Harrisa Savidesa, dopełniając złudzenia podróży w czasie. "Zodiak" to prawdziwa uczta dla oczu i uszu. Niestety reżyser nie ustrzegł się kilku poważnych błędów. Najważniejszym jest liczba równorzędnych bohaterów - Fincher nie do końca nad tym zapanował. Chcąc opowiedzieć o wszystkim, doprowadził do sytuacji, w której postaci znikają na długie okresy czasu, by potem pojawiać się ni stąd ni zowąd. Najwyraźniej odczuwa się to w przypadku Graysmitha, którego Fincher na początku niejako desygnuje na najważniejszą postać swego dramatu, by w połowie filmu porzucić ją i zająć się policjantami, by po półgodzinie znów powrócić do Graysmitha. Burzy to spójność filmu i dezorientuje. "Zodiak" niepokojącą zbieżny jest też z wcześniejszym filmem Finchera - "Siedem". Postać odgrywana przez Gyllenhaala miejscami bardzo przypomina bohatera, w którego wcielił się Brad Pitt. Kiedy zaś była mowa o bibliotece, miałem nieodparte wrażenie, że zaraz pojawi się Morgan Freeman. Ciekawe, czy realizując "Siedem" Fincher inspirował się historią Zodiaka. Wolę tak myśleć, bo w innym przypadku oznaczałoby to, że talent reżysera jest mniejszy, niż się na pozór wydaje. Te wady, choć poważne, nie przekreślają zalet. Sprawiają jedynie, że "Zodiak" nie jest arcydziełem. Mimo wszystko jest to kawał dobrego kina przeznaczony dla wyrobionych smakoszy wrażeń wizualnych i słuchowych. Jestem pewien, że najnowsze dzieło Finchera znajdzie niewielką, ale jednak wierną gromadkę oddanych fanów.
1 10
Moja ocena:
7
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Tak - "Siedem" ma mroczny i ponury klimat. Ale to "Zodiak" ma klimat naprawdę niepokojący. David Fincher... czytaj więcej
Filmy o seryjnych mordercach to nie pierwszyzna dla Davida Finchera, wszak nakręcone przez niego "Siedem"... czytaj więcej
David Fincher to jeden z czołowych współczesnych twórców filmowych. Często bywa niedoceniany i pomijany... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones