Recenzja filmu

Człowiek zwany Ciszą (1968)
Sergio Corbucci
Jean-Louis Trintignant
Klaus Kinski

Zima rewolwerowca

Mróz, głód, śmierć i Klaus Kinski - trudno sobie wyobrazić bardziej wyrafinowane połączenie. Twórcy "Il grande silenzio" w wytrawnym spaghetti stylu przypominają nam, jak niepokojąco wygląda
Mróz, głód, śmierć i Klaus Kinski - trudno sobie wyobrazić bardziej wyrafinowane połączenie. Twórcy "Il grande silenzio" w wytrawnym spaghetti stylu przypominają nam, jak niepokojąco wygląda krew na śniegu. Kinski, który wciela się w postać cynicznego łowcy nagród Tigrero (vel Loco), szczelnie otulony futrem tropi wyjętych spod prawa. Prawda go nie interesuje. Winny czy niewinny, byle był coś wart. Pałający uzasadnioną nienawiścią do łowców nagród Great Silence (Jean-Louis Trintignant) w milczeniu przemierza zimowy krajobraz, wysyłając na tamten świat każdego, kto pierwszy wyciągnie broń. Gdy tych dwóch stanie naprzeciw siebie, western, jako gatunek filmowy, zatrzęsie się w posadach. Wydawałoby się, że włoskie westerny przyzwyczaiły nas ze swą autoironią do niekonwencjonalnych rozwiązań. "Il grande silenzio" wyróżnia jednak wyjątkowo ciężka, magnetyczna atmosfera. Klimatu dodaje posępna muzyka maestro Morricone. Zima zaś staje w tej rozgrywce po stronie mordercy... Tigrero dobrze wie, że nic tak nie konserwuje zwłok, jak gruba warstwa śniegu. Wszak trup musi być rozpoznawalny, inaczej nici z nagrody. Niczym głodny wilk bardzo dobrze pamięta gdzie i kiedy zakopał zdobycz. Co na to szeryf? Jak to w spaghetti westernach. Chce, a nie może. Każda jego próba przezwyciężenia zła z pomocą prawa kończy się fiaskiem. Inną metodę walki ze złem obrał Great Silence. Podąża przed siebie nie wiadomo dokąd, od dzieciństwa wisi nad nim fatum, nawet gorąca miłość nie jest w stanie wybawić go od losu, musi zatem z konieczności pokochać swój los. Nie może słowami opowiedzieć światu, o tym, co spotkało jego rodzinę, opowiada zatem celnymi strzałami. Tragiczna "amor fati" sprawia, że jest gotów narazić własne życie w obronie słabszych. Za pieniądze albo za darmo. Bo doskonale wie, że gdy zabija się bandytę nie po to, by wymierzyć sprawiedliwość, ale żeby mieć na dziwkę, pokera i whisky, życie ludzkie zaczyna niepokojąco tracić na wartości... Kazik Staszewski śpiewał: "Kup bilet i na western spiesz, gdy się nie cieszysz życiem, to się śmiercią ciesz". Sergio Corbucci zapewnia nam krwawą rozrywkę jedyną w swoim rodzaju. Western, który w finalnym pojedynku pożera sam siebie.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Pogranicze amerykańsko-meksykańskie. W zasypanej śniegiem krainie krąży legenda o niemym kowboju, który w... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones