Recenzja serialu

Świat według Bundych (1987)
Amanda Bearse
Zane Buzby
Ed O'Neill
Katey Sagal

Zrozumieć filozofię Bundych

Gdyby "Simpsonowie" byli przyrównywani do sitcomu, z pewnością zostaliby obwołani najdłuższym i najbardziej jajcarskim sitcomem świata. Jako że scenografia w "Simpsonach" i gatunek serialu
Gdyby "Simpsonowie" byli przyrównywani do sitcomu, z pewnością zostaliby obwołani najdłuższym i najbardziej jajcarskim sitcomem świata. Jako że scenografia w "Simpsonach" i gatunek serialu umieszcza ich w ramach kreskówki, formę najpopularniejszego sitcomu aktorskiego przejął w latach 80. i zaparcie trzyma się piedestału klan Bundych, których to mogliśmy oglądać na telewizyjnych ekranach aż przez 11 sezonów w kultowym już "Świecie wg Bundych".

Podobnie jak żółte twarze ze Springfield rodzina Bundych z Chicago to przeciętna, amerykańska rodzina żyjąca sobie na przedmieściu. Ich przeciętność jednakże nie idzie w parze z bogatym życiorysem, który przejawia się w postaci wielu zwariowanych przygód. Głową rodziny jest zmęczony życiem, nieustraszony krasomówca, mistrz ciętej riposty Al Bundy (Ed O'Neil), który pracuje w sklepie obuwniczym. Al nienawidzi swojej pracy, a jako że jego żona nie jest biegła w sztuce gotowania, nienawidzi także i domu, bowiem nadzieja na pyszny obiadek to jedyny powód dla którego ma sens na powrót do "zacisza domowego ogniska".

Termin ten, tak kojarzący nam się z ciepłem specjalnie umieściłem w cudzysłowie, gdyż jeśli przyjrzymy się bliżej życiu tej rodzinki, szybko zrozumiemy, że okazywanie sobie ciepła i wsparcie miewa w praktyce inne oblicze niżeli w teorii.

Podsumujmy: Al wstaje rano, po kolejnej nieudanej próbie odespania nocy bez towarzystwa napalonej żony. Następnie Al je śniadanie, podczas gdy jego dzieci - Bud (David Faustino) i Kelly (Christina Applegate) idą do szkoły. Al mówi żonie jak ją nienawidzi (czyt. kocha), po czym udaje się do pracy. Na miejscu kolejny dzień pełen wyścigu szczurów i udowadniania puszystym kobietom, że powinny skorzystać z porady dobrego dietetyka, mimo, że jest za późno (czyt. klasyczny skecz o grubej babie). Po pracy styrany Al przyczołguje się do domu. Szybko zostaje okradziony z dniówki, gdyż trzeba się pozbyć dzieci, by nie przeszkodziły mu w relaksie (czyt. oglądaniu TV) i zająć czymś żonę, np. operacją plastyczną (czyt. wizytą w centrum handlowym). Jeśli to nie poskutkuje Al będzie skazany na odwiedziny wścibskiej i irytującej sąsiadki Marcy i jednego z jej dwóch mężów Steve'a, bądź Jeffersona (w zależności od sezonu). Jeśli jednak Alowi uda się do końca obejrzeć ukochany mecz, wychłeptać troszkę piwa, i uchronić się od seksu z żoną wymawiając się nagłą biegunką, będzie mógł uznać dzień, jak co dzień za wyjątkowo udany.

Opis może wydawać się ciekawy i zabawny. Ale do pewnego momentu. Przecież powtarzanie w kółko tego samego motywu może się szybko znudzić. Tak się jednak nie stało. Co zatem sprawia, że za tą maską kontrowersyjnych, często mocno dosadnych żartów słownych, prawdziwa twarz Bundych jest tak kochana i wielbiona przez tłumy?

Odpowiedź właśnie kryje się powyżej. By zrozumieć przesłanie Bundych, trzeba zrozumieć ich filozofię. Przeciętnego widza może dziwić, jak Al może nie kochać i nie podniecać się chodzącą seks-bombą - Peg (Katey Sagal), skoro przez tyle lat trwania serialu jej talia nie zmieniła się oni a centymetr? Błąd - jeśli kogoś kochasz, nie musisz mu tego co chwila udowadniać. Poza tym, dlaczego nie wystawiać cierpliwości leniwej żony na próbę, skoro najwłaściwsza droga do serca mężczyzny prowadzi przez żołądek? Ano właśnie. Peg wiele razy się o tym przekonała.

O tym, czym w życiu kieruje się prawdziwy mężczyzna, a czym tak naprawdę różni się mężczyzna od kobiety, mogliśmy się w końcu dowiedzieć przysłuchując się zarówno z uwagą, jak i ze śmiechem na twarzy licznym wykładom Ala jakie wygłosił. 

Rodzina Bundych, pomimo tych licznych przeciwności w charakterach i łatki nieudaczników, jest bardziej zwartym klanem niż jakakolwiek zrzeszona doskonała rodzinka. Bowiem tylko pracą w grupie uda ci się przecisnąć na seans filmowy podkradając przy okazji nieco popcornu i coli, nie płacąc także za bilet.

Nawet wredna Marcy (Amanda Bearse) zawsze może liczyć na trafne i słuszne uwagi Ala, jak i odwrotnie. A jej mąż zawsze znajdzie wspólny język z męskim jakże początkowo obcym towarzystwie.

Ale seks, partnerstwo/małżeństwo, dorastanie i szowinizm nie byłyby tak brawurowo i autentycznie zdemaskowane gdyby właśnie nie genialne aktorstwo, którego próżno szukać w podrzędnym sitcomie czerpiącym garściami po Bundcyh. Na ekranie Ed O'Neil - to chodzący menel z zacięciem na profesora filozofii na najbardziej prestiżowych uczelniach. Katey Sagal to kobieta skarb, która leniwość nadrabia seksapilem. David Faustino to przepełniony testosteronem karzełek, który dwoi się i troi by przypaść do gustu fajnym dziewczynom. Amanda Bearse to przyprawiająca o ból głowy sąsiadka, którą kocha się właśnie za to, że jest sobą. Jej serialowi małżonkowie David Garrison - pantoflarz i macho w jednym oraz Ted McGinley - komandos i chodzący przystojniak - zdają się oddawać sens tej maksymie.

Nie można także zapomnieć o najbardziej znanej postaci z serialu, która sporo potem jeszcze namieszała. Mowa tu oczywiście o Christinie Applegate - którą rolą stereotypowej, głupiej blondynki podbiła serca tłumów. Warto dodać, że postać Kelly nie była klasyczną blondynką w pierwszych sezonach. Widz miał możliwość patrzeć jak stopniowo głupieje na jego oczach. Ale sitcomy rządzą się swoimi prawami i zazwyczaj pojawienie się w czołówce postaci, która by inteligencją nie grzeszyła, a porywała przy tym tłumy jest już normą.

11 sezonów na koncie. Fala wielbicieli i przeciwników. 260 odcinków i status jednego z najbardziej znanych komediowych seriali na świecie. Jako że Bundy wyśmiewali amerykańską rzeczywistość, a przy tym nie ujmowało im to uniwersalnej prawdy między wierszami, Polacy także chcieli znaleźć własną rodzinę Bundych. Taka znalazła się właśnie w przypadku "Świata według Kiepskich", którego sposób prezentowania bohaterów i stylistyka wiernie oddawała charakter polskiej rzeczywistości.

Na koniec jeszcze przypomnę, iż genialny polski tytuł (oryg. Małżeństwo z dziećmi), tak trafnie oddający główne przesłanie serialu, i lista dialogowa dostosowana do polskiego odbiorcy jest jedną  naszych największych chlub w historii polskich tłumaczeń sitcomów.
1 10
Moja ocena serialu:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones