Recenzja filmu

13 dzielnica - Ultimatum (2009)
Patrick Alessandrin
Cyril Raffaelli
David Belle

(?)

W filmie tyle się mówi o wysadzeniu w powietrze tytułowej dzielni, że nabiera to niemal symbolicznego charakteru. Po seansie "13 dzielnicy: Ultimatum", kontynuacji szlagieru akcji Pierre’a Morela
W filmie tyle się mówi o wysadzeniu w powietrze tytułowej dzielni, że nabiera to niemal symbolicznego charakteru. Po seansie "13 dzielnicy: Ultimatum", kontynuacji szlagieru akcji Pierre’a Morela z 2004 roku, nic bowiem tak nie zaprząta głowy, jak myśli destrukcyjne. Fantazji o burzeniu tego paskudztwa nie ma końca, ale na ich realizacje już za późno, to co bowiem prezentuje się nam na ekranie już jest kupą gruzu i nawet gruntowna renowacja tu nie pomoże.

Nie wiedzieć czemu, "Ultimatum" w reżyserii Patricka Alessandrina zaczyna się końcem części pierwszej, po czym jej początkiem… Optymistyczny finał jedynki każe sądzić, że władze naprawią świat i niewygodna dzielnica zazna odrobinę praw człowieka. Pobuduje się szkoły, komisariaty i wszystko będzie dobrze. Ale zaraz potem od nowa serwuje się nam sceny przedstawiające dwóch głównych bohaterów - choć obaj znani są doskonale z filmu Morela – oraz prawdziwą sytuację felernej dzielnicy. Rząd się bowiem zmienił, a niegodziwy porządek rzeczy już nie. Żeby prawdziwego łajdactwa stało się zadość, ktoś planuje zrównać niewygodny fragment Paryża z ziemią, a że prezydent się do tego nie kwapi, to złoczyńcy udają się do podstępu mającego na celu przekonać głowę państwa, że na 13. dzielnicy czarnuchy strzelają do policjantów. W kraju, którym wstrząsnęły swego czasu zamieszki wśród mniejszości narodowych, taka niepoprawność polityczna w potencjalnym kinowym hicie zaskakuje. Ale to jedyne, co wzbudza cień zainteresowania, bo całej reszcie towarzyszy co najwyżej zażenowanie.

W tego typu kinie akcji oczekuje się przede wszystkim widowiska, które zaspokoi nasze najbardziej prymitywne potrzeby. Alessandrin jednak, nawet pod czułym okiem Bessona, nie za bardzo wie, jak takowe nakręcić. Momentami stara się być tak bardzo serio, że obraz nabiera karykaturalnego kolorytu. Głupoty prześcigają się nawzajem, tak jak obsadzeni w głównych rolach David Belle i Cyril Raffaelli ze swoimi oponentami. Obaj panowie efektownie skaczą i się wspinają, ale aktorstwo jako takie jest im całkowicie obce. Nie nadrabia tych niedostatków także napięcie, bo go zwyczajnie nie ma. Najgorsze z najgorszych jest jednak to, że "D13: Ultimatum" miało być przede wszystkim popisówką La Parkour, ale choreografie tegoż nie robią w filmie żadnego wrażenia. Belle częściej pręży dziarsko muskuły i kopie z półobrotu nikczemnych policjantów, niż ma okazje pokonać jakiś wieżowiec zakręconym susem. Nawet skąpo odziana cizia z krwionośnym warkoczem nie ratuje sytuacji.

A już kompletnie miałko wypada finał, w którym reżyser burleskę zamienia na huraoptymistyczny moralitet narodowy, w którym przedstawiciele wszystkich ras pod przewodnictwem prezydenta Republiki Francuskiej wygłaszają wzniosłości o braterstwie, pojednaniu i wolności. O tym, że to sensacyjniak, a nie orędzie, przypominają napisy końcowe, podczas których zamiast Marsylianki rozbrzmiewa francuskie umca-umca na pełnym bassie. Cytując mądrość ludową: to masakra jest jakaś.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"13 dzielnica – Ultimatum" przypomina ofiarę gwałciciela-nożownika zrzuconą z dwunastego piętra, a... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones