Recenzja filmu

33 sceny z życia (2008)
Małgorzata Szumowska
Julia Jentsch
Maciej Stuhr

Śmierci śmierć nie czeka

"33 sceny życia" nie potrzebują żadnej nagrody, by się bronić jako jeden z najciekawszych polskich filmów od lat i jedna z niewielu dojrzałych prób zmierzenia się z tematem śmierci.
O filmie Szumowskiej mówi się ostatnio głównie jako ofierze niesprawiedliwego (są inne?) werdyktu jury gdyńskiego festiwalu filmowego. Dyskusja trochę bez sensu, bo "33 sceny z życia" nie potrzebują żadnej nagrody, by się bronić jako jeden z najciekawszych polskich filmów od lat i jedna z niewielu dojrzałych prób zmierzenia się z tematem śmierci. Film dotarł do Gdyni na fali międzynarodowego uznania – obraz Szumowskiej nagrodzono już Srebrnym Lampartem w Locarno. Inspirowana autobiograficznie historia trzydziestokilkuletniej artystki (dubbingowana przez Dominikę Ostałowską Julia Jentsch), której życie w ciągu zaledwie kilku miesięcy ulegnie całkowitej zmianie. Śmiertelna choroba matki stanie się początkiem korowodu zdarzeń, zmuszających bohaterkę do całkowitego przewartościowania swojego życia. Brzmi to jak jedna z wielu historii, które słyszeliśmy. Szumowska opowiada o śmierci, końcu dzieciństwa, bólu dojrzewania, ale robi to w sposób, z jakim w kinie mamy do czynienia rzadko. Zimna wiwisekcja rodzinnej relacji całkowicie oczyszczona z jakichkolwiek sentymentalnych naleciałości. Śmierć jest tu procesem fizycznego umierania, nie towarzyszy jej żaden patos czy metafizyczna pretensja. Szumowska w ogóle rezygnuje z filmowych środków, które mogłyby wpływać na emocje widza. Chce pokazać, ale nie wzruszać. Pomagają w tym zimne, wygaszone zdjęcia Michała Englerta czy fragmenty symfonii Pawła Mykietyna, pełniące rolę interwałów kolejnych odsłon z życia bohaterki. To przełamanie tabu, tak o umieraniu nikt u nas nie opowiadał. Bliżej temu filmowi do "Jego brata" Chéreau niż "Spirali" Zanussiego. To nie jest jedyne tabu, jakie przełamuje Szumowska, śmierci towarzyszy tu bowiem humor. Czarny, sarkastyczny, ale dający ulgę. "Nie rozumiem, jak można się śmiać na tym filmie" - usłyszałem po seansie od pewnej pani. Są tu przynajmniej dwie genialne sceny, gdy śmierć choć na chwilę zostaje rozbrojona, właśnie przez śmiech. Bohaterowie obserwują śpiącą, ciężko już chorą matkę, i niewybrednie sobie żartują ("Nie uważacie, że mamusia wygląda na lekko martwą?"). Paradoksalnie nie ma w tym jednak cienia wulgarności, niestosowności, przyłączamy się do bohaterów w ich próbie przezwyciężenia traumy. Szumowska osiąga w tym filmie wręcz zawstydzający poziom autentyzmu.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Obraz Małgorzaty Szumowskiej jest bez wątpienia świeżym powiewem wśród naszej rodzimej kinematografii.... czytaj więcej
Piszę o tym filmie drugi raz. Za pierwszym razem zrobiłem to źle: zacząłem pisać świeżo po seansie,... czytaj więcej
O twórczości Małgorzaty Szumowskiej wiem niewiele. Jednak kiedy jakieś dwa miesiące temu zobaczyłem w... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones