Recenzja filmu

Jeździec bez głowy (1999)
Tim Burton
Johnny Depp
Christina Ricci

Świat bez komputerów

Po co Burton nakręcił film w starym dobrym stylu? Dla jego urody? Dla zabawy? A może zatęsknił za kinem romantycznym. Tak, Ichabod Crane to racjonalista i pragmatyk. Jednak jego racjonalizm nie
Po co Burton nakręcił film w starym dobrym stylu? Dla jego urody? Dla zabawy? A może zatęsknił za kinem romantycznym. Tak, Ichabod Crane to racjonalista i pragmatyk. Jednak jego racjonalizm nie sprawia wrażenia szczerego. Być może policjant tylko przywdział maskę, sam przed sobą udaje? Dlaczego? Z wplecionych w akcję reminiscencji dowiadujemy się, że matka Crane'a była "inna". Wierzyła w magiczne symbole, żyła jakby w innym świecie - świecie ducha, a nie materii. Ale kobieta została oskarżona o czary. A wiadomo, co robiono z czarownicami... Być może więc racjonalizm Crane'a, jego naukowe, "zdrowe" podejście do świata, jest tylko ucieczką od przeszłości i wspomnień, próbą obrony przed swoją prawdziwą naturą? Ta postawa wystarczała, dopóki policjant żył w wielkim mieście. Stała się bezużyteczna, kiedy Crane trafił do Sleepy Hollow, bo upiorny Jeździec - o czym widz wie od początku - naprawdę istnieje. Czucie i wiara silniej mówią do mnie niż mędrca szkiełko i oko. Burton chyba czytał Mickiewicza! W jego filmie jest i szkiełko, i wiara. Kiedy Crane przyjeżdża do Sleepy Hollow, w podręcznym sakwojażu ma przybory naukowe. Są wśród nich i dziwaczne okulary, będące czymś w rodzaju lupy. Kiedy Crane je zakłada, widzi świat zdeformowany, zafałszowany, bo sztucznie powiększony i zawężony. To szkiełko mędrca. Do poznania tajemnicy upiora jednak się nie przyda. Crane nie zobaczy przez nie świata niematerialnego. Zagadkę rozwiąże dopiero wtedy, gdy odrzuci racjonalizm, zapomni o naukowych dowodach, a zda się na czucie i instynkt. Uwierzy, że są na świecie rzeczy, o których mędrcom się nie śniło. Przewodnikiem po świecie ducha stanie się dla Crane'a ponownie kobieta - przypominająca jego matkę Katrina, która zakocha się w policjancie. Miej serce i patrzaj w serce. Jest więc "Jeździec bez głowy" filmem odwołującym się do romantyzmu. Nie- przypadkowo akcja rozgrywa się u schyłku 1799 roku. Jak wiadomo, romantyzm narodził się jako odpowiedź na neoklasycyzm i jego uwielbienie dla rozumu i intelektu. Stawiał na uczuciowość, marzycielskość. Sławił wyobraźnię, a nawet szaleństwo. Crane z początkowych fragmentów filmu to dziecko neoklasycyzmu. Crane w finale to romantyk. Z romantyczną treścią współgra romantyczna wizja świata - niesamowity krajobraz spowity gęstą mgłą, malownicze ruiny, harmonia barw, światła i cienia, trochę jak na obrazach Verneta czy Carusa. Znamy to także z kina. "Jeździec bez głowy" jest filmem w starym stylu. Ukłonem Burtona w stronę klasyki filmowej. Czyż finałowa sekwencja w starym młynie nie przypomina sceny z "Frankensteina" Jamesa Whale'a? Film jest także nawiązaniem do produkcji angielskiej wytwórni Hammer, a więc i do niemieckiego ekspresjonizmu, z którego Anglicy czerpali garściami. To od nich Burton zapożyczył stylizowany krajobraz, niebo z przepływającymi po nim niesamowitymi obłokami, dekoracje tworzące nastrój opowieści, budynki przypominające gotyckie zamczyska, podkreśloną umowność. Realizm filmu jest baśniowy, a wykreowany świat cechuje wyraźnie dualizm - opozycja dobra i zła, ducha i materii. Ta stylizacja na "stare kino" nie powinna dziwić. Nie zaskakuje także fascynacja Burtona produkcjami klasy B. W mniejszym lub większym stopniu odwoływał się do nich we wszystkich swoich filmach. Ciekawszy jest zwrot ku romantyzmowi i wypracowanemu archaizmowi. Dotychczas Burton eksperymentował ze stylem. W "Jeźdźcu bez głowy" osiągnął perfekcję, łącząc podkreślony archaizm kadru ze "staroświeckością" treści. Nawet efekty specjalne są jak w starych horrorach - to dzieło charakteryzatorów, a nie komputerowców. Upiór nie powstał na ekranie komputera, ale został zagrany przez kaskadera. I tu rodzi się pytanie: po co Burton nakręcił film w starym stylu? Tylko dla zabawy? A może chciał nam, widzom, coś powiedzieć? Czy ten archaiczno-romantyczny horror nie oznacza odcięcia się Burtona od nowoczesnego, skomputeryzowanego, ale wypranego z emocji kina? Współczesny spektakl filmowy utracił magię. Pierwiastek bajkowości został wyparty przez techniczną perfekcję. Kino nas już nie emocjonuje, bo jak można emocjonować się techniką? Burton zaś zabiera nas z powrotem w czasy, kiedy kino miało może skromniejsze możliwości, ale za to budziło emocje. Miało w sobie element magii, bo odwoływało się do naszej wyobraźni.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Widziałem już kilka filmów Tima Burtona i muszę przyznać, że na żadnym z nich się nie nudziłem, ba! nawet... czytaj więcej
Uwielbiam klimat filmów Burtona. Już napisy początkowe sprawiają, że dostaję gęsiej skórki. I ta świetna... czytaj więcej
W filmach Tima Burtona jest jakiś nieopisany magnetyzm i urok. Jego dzieła przyciągają nawet samymi... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones