Recenzja filmu

Tożsamość Bourne'a (2002)
Doug Liman
Matt Damon
Franka Potente

Żyje się tylko dwa razy

*** RECENZJA ZDRADZA KLUCZOWE ELEMENTY FABUŁY *** Bourne gościł już w filmie w 1988 roku, kiedy to nie do końca udało się Rogerowi Youngowi przenieść wyśmienitą powieść sensacyjną Roberta
*** RECENZJA ZDRADZA KLUCZOWE ELEMENTY FABUŁY ***

Bourne gościł już w filmie w 1988 roku, kiedy to nie do końca udało się Rogerowi Youngowi przenieść wyśmienitą powieść sensacyjną Roberta Ludluma, "Tożsamość Bourne'a". Film z Richardem Chamberlainem w roli głównej był bardzo dokładnym odwzorowaniem książki. Niestety, z jej wielowątkowością także, co odbiło się na długości obrazu. Trwał grubo ponad trzy godziny, a to dla gatunku kina sensacyjnego jest ogromną przesadą. Nic więc dziwnego, że opinie były raczej nieprzychylne i ekranizacje kolejnych dwóch książek z bourne'owskiego cyklu już nie powstały.

Na kolejną próbę zmierzenia się z powieścią Ludluma trzeba było czekać czternaście lat. Scenarzyści Tony Gilroy i Blake Herron niemal całkowicie odeszli od pierwowzoru. Znacznie skrócili historię, zrezygnowali z wielu wątków, inne stosownie poobcinali. Nawet bohaterom się dostało – choć zachowano nazwiska, ich znaczenie, a nawet przynależność do "dobra" i "zła" uległy poważnym szaradom. Najwięcej względem literackiego oryginału zmieniły się jednak realia polityczne. Rozgrywająca się w czasach zimnej wojny książka była pełna odniesień do ówczesnych nastrojów społecznych i politycznych. Scenarzyści słusznie uznali, że wierność w odtworzeniu tamtych czasów nie wpłynie pozytywnie na ekranizację. Przenieśli więc Bourne'a w czasie, do teraźniejszości: unowocześnili sprzęt i metody, zmienili wrogów i sprzymierzeńców. Efekt to dwie godziny sensacyjnej jazdy bez trzymanki.

Niezmieniony pozostał punkt wyjścia dla historii, czyli amnezja głównego bohatera. Poznajemy go w dość nietypowy sposób – film otwierają ponure, nocne ujęcia morza śródziemnego i dryfującego wśród jego wód ciała postrzelonego w plecy mężczyzny. Rannego dostrzega załoga włoskiej łodzi rybackiej, która go wyławia i oddaje w ręce pokładowego lekarza i kapitana zarazem. Pomimo dwóch ran postrzałowych i dobrych paru godzin spędzonych w wodzie, tajemniczy mężczyzna żyje, ale nic nie pamięta. Ani kim jest, ani skąd pochodzi, ani nawet jak się nazywa. Stopniowo odkrywa jednak zaskakujące umiejętności – walki wręcz, niesamowity instynkt przetrwania podświadomie zmuszający go do obserwowania wszystkich i wszystkiego czy też niezwykły talent językowy. Jedyne, co może mu jednak pomóc w odkryciu własnej tożsamości, to ukryty w ramieniu numer konta w szwajcarskim banku. Nie mając innego wyjścia, postanawia udać się do Zurychu, gdzie w skrytce odnajduje sporą sumę pieniędzy, broń oraz kilka paszportów. W jednym z nich widnieje nazwisko Jason Bourne i paryski adres zamieszkania.

Filmowa "Tożsamość Bourne’a" nie za wiele ma z książkowej gry między głównym bohaterem a jego przeciwnikami. Twórcy sprowadzili wszystko do ucieczki Jasona i przypadkowo poznanej przez niego dziewczyny imieniem Marie. Ścigający to agenci CIA, dla których Bourne stał się niewygodny. Tym sposobem film Douga Limana dość silnie nawiązuje do klasyków szpiegowskiego kina z lat siedemdziesiątych. Kłaniają się między innymi "Trzy dni Kondora", w którym grany przez Roberta Redforda Joe Turner, specjalista od ukrytych szyfrów, staje się celem macierzystej agencji. Zarówno Bourne, jak i Turner zdani są całkowicie na siebie, choć wspiera ich wrażliwa kobieta, która jest gotowa zrezygnować ze swojego życia na rzecz niebezpieczeństwa i niepewności. W tym miejscu twórcy "Tożsamości" mieli szczególny problem, bo znacząco zmienili okoliczności, w jakich Jason poznaje Marie. W książkowym pierwowzorze mężczyzna grozi dziewczynie bronią i wymusza na niej, by mu pomogła. Dopiero z czasem ich relacje ewoluują i przybierają bardziej emocjonalny charakter. W filmie Marie dostaje pieniądze i kilkugodzinna wspólna podróż zmienia jej nastawienie ze sceptycznego, pełnego ostrożności, na ufny i pełen dla odmiany wyrozumiałości. Dla widza nieznającego powieści Ludluma taka przemiana ma prawo wydać się dość niewiarygodna i zdecydowanie trudniej będzie im uwierzyć w taki rozwój akcji. W ramach rekompensaty widzów czekających na potoki nieprawdopodobieństw czeka... miłe zaskoczenie.

Z Bourne'em bardzo często porównuje się Bonda. Poniekąd dzięki tym samym inicjałom, ale przede wszystkim ze względu na unikalną zdolność radzenia sobie w każdej sytuacji. Dzieli ich jednak bardzo ważna cecha. Bond, podobnie jak znacząca większość kinowych herosów i superbohaterów, walczy dla sprawy. O Kraj. O Wolność. O Ludzkość. I Parę Innych Patetycznych Wartości. Tymczasem Bourne walczy ni mniej, ni więcej, tylko o własny tyłek. Jest doskonale wyszkolonym agentem, który posiada wszelkie niezbędne umiejętności, by przetrwać w najbardziej ekstremalnych warunkach i uporać się z każdą, nawet najbardziej niespodziewaną przeszkodą. Reżyser kilkukrotnie podkreśla te umiejętności, ukazując instynktowne działania, które zwykłemu człowiekowi wydają się oczywiste, dopiero gdy zobaczy je na ekranie, vide: gdy Jason ucieka z budynku, wyrzuca broń, by nie wywołać krzyków i ograniczyć ilość osób, które wiedzą gdzie i kim jest, od razu chwyta w rękę plan budynku i radio, dzięki któremu wie, gdzie są ścigający go żołnierze. W ilu filmach dba się o takie szczegóły? Oczywiście, Bourne nie jest szarym wyjadaczem chleba. Jego zdolności w połączeniu z wysportowanym ciałem czynią z niego broń niemal niepokonaną. Ale też należy pamiętać, że nie dysponuje on ani arsenałem na czterech kołach jak Bond, ani zapleczem komputerowych zabawek jak Ethan Hunt. W zamian zna języki, umie się wspinać i potrafi wykorzystywać otoczenie tak, by nawet na obcej ziemi stawało się jego sprzymierzeńcem.

Zachowanie książkowych motywacji Bourne'a to największy atut filmu, bo to właśnie one napędzają fabułę i stawiają bohatera w pozytywnym świetle. Cierpiący na amnezję, za wszelką cenę chce poznać swoją przeszłość, ale gdy zaczyna do niego docierać kim był, odkrywa też szansę, jaką dostał. Zmiana mrocznej tożsamości na życie z miejscem na miłość i bezpieczeństwo. Druga szansa jest tylko tłem dla pędzącej akcji, w którą reżyser wrzuca nas od pierwszych scen, ale wcale niepewne szczęśliwe zakończenie, pozwala widzowi zadać sobie pytanie: Czy amnezja i nowe życie, pozwolą odkupić przeszłość i wybrać nową przyszłość? Odpowiedź może dać "Krucjata Bourne'a".
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Budzi się na łodzi rybackiej i nie pamięta nic na swój temat. Mówi kilkunastoma językami, potrafi czytać... czytaj więcej
Ciemność... Ból. I znów ciemność. Gdzie jestem? Ból. Światło w oczy. Wyuczonym ruchem obezwładniam... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones