Recenzja filmu

Żywot Briana (1979)
Terry Jones
Graham Chapman
John Cleese

Always look on the bright side of life

Bo życie ma coś z absurdu i zawsze kończy je śmierć. Więc skłoń się, gdy opada kurtyna, zapomnij o swych grzechach i z uśmiechem do widowni wykrzyw się. Baw się tym, drugiej szansy już nie
Bo życie ma coś z absurdu i zawsze kończy je śmierć. Więc skłoń się, gdy opada kurtyna, zapomnij o swych grzechach i z uśmiechem do widowni wykrzyw się. Baw się tym, drugiej szansy już nie otrzymasz - śpiewali Pythoni w słynnej już piosence wieńczącej "Żywot Briana". Film ten, choć nakręcony w 1979 roku, wciąż wzbudza kontrowersje, a do kin ponownie trafił przed trzema laty jako odpowiedź na "Pasję" Mela Gibsona. Próba konfrontacji z podniosłą, monumentalną i momentami sadystyczną produkcją z Jamesem Caviezelem w roli głównej była aktem śmiałym i w kręgach religijnych fundamentalistów niemal skazanym na klęskę. Zręczna satyra grupy Monty Pythona wielokrotnie już bowiem definiowana była jako skandaliczna i bezpardonowo uderzająca w religię chrześcijańską. Prawda jest jednak zupełnie inna, a inteligentny i otwarty widz dzięki zestawieniu tak skrajnych produkcji jest w stanie wyciągnąć wiele ciekawych i intrygujących wniosków. Nazywanie "Żywotu Briana" filmem bluźnierczym jest bowiem opinią nad wyraz krzywdzącą, a samo dzieło, choć na pierwszy rzut oka łatwe i proste, jest tak naprawdę głębokie, wieloznaczne i otwierające furtkę do dziesiątek odkrywczych interpretacji. Grany przez Grahama Chapmana Brian Cohen jest synem Żydówki i Rzymianina. Na świat przyszedł w Betlejem tej samej nocy co Jezus, a Trzej Mędrcy swoje dary początkowo zanieśli właśnie jemu - dopiero po kilku chwilach zauważyli błąd i ruszyli do sąsiedniej stajenki. Właściwa fabuła filmu zaczyna się jednak dopiero u podnóży góry, na której Jezus wygłasza Osiem Błogosławieństw. Z biegiem czasu dowiadujemy się, że Brian pracuje jako handlarz na trybunach Colosseum, gdzie przypadkowo poznaje grupę bojowników o wyzwolenie Judei. Oczarowany wdziękami urodziwej feministki Judyty przyłącza się do specyficznego ruchu, a jego pierwszym zadaniem jest wymalowanie na murach hasła "Rzymianie do domu!". Dzięki pomocy niezbyt rozgarniętego żołnierza Brian swoje zadanie wypełnia doskonale, dzięki czemu dostaje się do oddziału, którego zadaniem jest porwanie żony Piłata. Tym razem podziemna akcja kończy się fiaskiem, a Brian staje przed obliczem niedołężnego Piłata. Dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności główny bohater jako jedyny wychodzi cało z opałów, a jego późniejsza paniczna ucieczka i komiczne zwroty akcji sprawiają, że uznany zostaje za proroka. W tym właśnie miejscu doświadczamy kolejnego ciekawego zjawiska - Pythoni w oryginalny sposób drwią bowiem ze stadności ludzkich zachowań i potrzeby posiadania życiowego celu oraz własnego mesjasza. Ciekawą dygresję stanowi też z pewnością wcześniejszy epizod, w wyniku którego Brian ląduje na statku kosmicznym, co stanowi nawiązanie do święcących wówczas na kinowych ekranach triumfy "Gwiezdnych Wojen". Z innych unikalnych wydarzeń warto podkreślić, że mocno szydercza scena, w której Piłat przemawia do ludu, nagrana została w tym samym miejscu, gdzie kilka lat wcześniej "Jezusa z Nazaretu" kręcił Franco Zeffirelli. Twórcy filmu od samego początku zmagać musieli się z wszelkiej maści trudnościami, a w czasie powstawania filmu z udziału w produkcji wycofała się firma EMI. Projekt ostatecznie sfinansowany został więc przez George'a Harrisona i do kin trafił jako "Żywot Briana", choć początkowo miał nosić tytuł "Jezus Chrystus: Żądza Chwały", zmieniony następnie na "Ewangelię według św. Briana". Wbrew pozorom film nie stanowi jednak parodii Nowego Testamentu - w jednej z pierwszych scen pojawia się bowiem sam Jezus, jego nauki przez wielu słuchaczy są jednak nierozumiane, co prowadzi do umniejszania i deprecjonowania niesionego przez nich przekazu. Twórcy filmu przedstawiają w ten sposób jeden z głównych problemów współczesnego Kościoła, jakim jest lekceważenie i dostosowywanie do własnych potrzeb głoszonych przez Chrystusa nauk. Główny bohater w pewnym momencie opuszcza nawet zgromadzenie, dla jego matki lepszą rozrywkę stanowi bowiem udział w absurdalnym obrzędzie kamieniowania. W całym filmie największe kontrowersje wzbudzać musi jednak piosenka finałowa, kiedy to wiszący na krzyżach skazańcy każą nam szukać jasnej strony życia. Nieśmiertelna fraza zawarta w ironicznym finale dla wielu z pewnością może stanowić drogowskaz i objaw optymizmu. Inni uznają ją jednak za cios godzący w chrześcijańską godność i jawną kpinę z ukrzyżowania Chrystusa. Skrajna nieufność wobec ludzkiej natury, przekora i wieloznaczność, wyśmianie stadnych zachowań, kpienie z fanatyzmu i nietolerancji oraz pozornie radosny nihilizm - to wszystko bije z dzieła Monty Pythona. "Żywot Briana" stanowi jednak niewątpliwie inteligentną satyrę umiejętnie wytykającą największe absurdy wiary i tak naprawdę nie godzi w religijne uczucia. Oczywiście, jeśli jesteś bardzo czuły pod względem mistycznym, nikt nie zmusza się do oglądania tego filmu. W innym przypadku - gorąco polecam.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Członkowie Monty Pythona, po udanym poszukiwaniu Świętego Graala wzięli się za coś kontrowersyjnego.... czytaj więcej
Czyli "Anty-Pasja": zachęcony frekwencyjnym sukcesem "Pasji", szybko reagujący dystrybutor proponuje nam... czytaj więcej
Długo trwało, nim wpadłem na pomysł, jak napisać tę recenzję. W końcu nastąpił ten cudowny rozbłysk... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones