Recenzja filmu

Toni Erdmann (2016)
Maren Ade
Sandra Hüller
Peter Simonischek

Ambasador wolności

Pierwsze skojarzenie, jakie przychodzi na myśl po obejrzeniu "Toniego Erdmanna" Maren Ade, to porównanie filmu do powiewu świeżego wiosennego wiatru. Obraz ten  stanowi bowiem zupełnie nową
Pierwsze skojarzenie, jakie przychodzi na myśl po obejrzeniu "Toniego Erdmanna"Maren Ade, to porównanie filmu do powiewu świeżego wiosennego wiatru. Obraz ten stanowi bowiem zupełnie nową jakość w kinie niemieckim. Jest jak długo oczekiwane rozmarzanie zesztywniałego po zimie krajobrazu. Nie wystarczy powiedzieć, że film jest komedią. Znacznie bliżej mu do komediodramatu z elementami satyry osadzonego w realiach dzisiejszego świata. Mamy okazję podziwiać na ekranie niezwykle aktualny komentarz do współczesnej rzeczywistości, który wielokrotnie bawi, ale równie często wzrusza. Emocjonalne zaangażowanie widza w przeżywanie relacji między pochłoniętą pracą córką a zdeterminowanym do podtrzymywania więzi ojcem jest świadectwem ogromnej wartości filmu. Obserwujemy ich skomplikowaną drogę do umacniania więzi poprzez pryzmat własnych wyobrażeń i doświadczeń. Momentami możemy sobie wyobrazić analogiczne do scen filmowych sytuacje z życia codziennego, dla przeciwwagi niektóre sceny zakrawają na absurd. Chociażby pomysł ze zorganizowaniem służbowego rozbieranego przyjęcia czy ojciec udający raz niemieckiego ambasadora, raz biznesmena w towarzystwie swojej sekretarki- córki. To dynamiczne żonglowanie realizmem i groteską w obrębie filmowego świata sprawia, że widz jest stale zaintrygowany tym, co ogląda

Zaletą filmu jest również oryginalne przedstawienie problemu przepaści międzypokoleniowej. Z pozoru bliscy sobie ludzie okazują się mieć zupełnie odmienne systemy wartości, co sprawia, że nie są w stanie się porozumieć i w konsekwencji oddalają się od siebie. Główna bohaterka Ines Conradi (Sandra Hüller ) to trzydziestoparolatka, której ambicja nie pozwala ani na chwilę zapomnieć o pracy w międzynarodowej korporacji. Widzimy jej zagubienie i rosnącą irytację, gdy w pobliżu pojawia się ojciec- Winfried Conradi (Peter Simonischek) . Jego ekscentryczne alter ego, Toni Erdmann, próbuje burzyć rosnący między nimi mur. Podróżuje za córką po świecie, i gdy ona najbardziej go potrzebuje, choć nie zdaje sobie z tego sprawy, wypełnia jej życie treścią. Bohater niejednokrotnie doprowadza widzów do niekontrolowanych wybuchów śmiechu, gdy jawnie drwi z powierzchownych relacji międzyludzkich opartych głównie na small talku. Ojciec i córka mają zupełnie inne podejście do życia. Są tak różni, że aż wydają się sobie nawzajem dziwni. Prawdopodobnie karykaturalne zachowania ojca biorą się ze świadomości, że w oczach córki jest błaznem nieprzystającym do świata wypełnionego ambicją i zadaniami, takiego, w którym obraca się Ines. Winfried zdaje się podchwycać jej myśl, dopowiadając „skoro tak mnie oceniasz sprawię, że uświadomisz sobie, iż w życiu najbardziej brakuje ci wolności i improwizacji, które ja noszę w sobie”. Pojawiając się w najmniej oczekiwanych momentach jako Toni Erdmann wprawiał w osłupienie sztywnych, jakby odrysowanych od linijki przedstawicieli wyższych sfer. Nie obawiał się wystawienia na śmieszność, bo uważał, że działa w słusznej sprawie. Pragnął wyrwać córkę ze świata pełnego iluzji, podobnego do domku z kart.

Znakomita gra aktorska to kolejny atut wyróżniający film. Duet Sandra Hüller i Peter Simonischek podjął nie lada wyzwanie, bo film wymagał od nich bardzo szerokiego spektrum umiejętności. Musieli wyjść poza bezpieczny schemat ściśle określonego gatunku. Role egzekwowały od nich zarówno umiejętności budowania dramatyzmu, jak i swobodnego przechodzenia do scen komicznych. Wykreowana przez Hüller bohaterka toczy na naszych oczach wewnętrzną batalię. Mamy okazję obserwować ciekawie przedstawioną różnobarwną rolę kobiety rozdartej pomiędzy poczuciem obowiązku związanym z odpowiedzialną i wymagającą niekiedy brutalnej kalkulacji zysków i strat pracą, a tęsknotą do dziecinnej beztroski, którą w końcu odnajduje przy ojcu. Niemal czujemy uwalniające się w niej emocje, gdy przy jego akompaniamencie i za jego namową śpiewa "Greatest love of all" Whitney Houston, piosenkę o potrzebie wolności, indywidualizmu i samoakceptacji. "If I fail, if I succeed/ At least I live as I believe/ No matter what they take from me/ They can't take away my dignity". Ten, który skłonił córkę do, w gruncie rzeczy niezwykle intymnych wyznań, doskonale wiedział, czego ona potrzebuje. Była to chwila powrotu do dziecięcych wyobrażeń o sobie w przyszłości i konfrontacja ich z rzeczywistością. Chwila, w której bohaterka zdaje sobie sprawę, że to czym się zajmuje nie sprawia jej satysfakcji . W końcu chwila uświadomienia sobie własnej samotności. Tę pustkę zdaje się jednak dopełniać ojciec. Za odegranie tej niezwykle złożonej roli należą się Petrowi Simonischekowiwyrazy uznania. Na postać granego przez niego bohatera składają się dwie osoby. Jedną z nich jest sześćdziesięciodziewięcioletni nauczyciel, której doświadczenia stają się bazą do nonkonformistycznej postaci tego drugiego. Wystarczą bowiem sztuczna szczęka i peruka lub kostium włochatego stwora, aby już jako Toni Erdmann, kpiąc z patologii współczesnego świata, wspomagał swoim humorem i dystansem pogubioną Ines. Zupełnie świadomie stawał się w ten sposób terapeutą własnej córki.

Czasy współczesne mają to do siebie, że będąc pod ciągłym natłokiem informacji i wobec nieustannie rozwijającej się techniki ludzie przestają się czemukolwiek uważnie przyglądać, nie wspominając już o chwili zatrzymania czy zadumy. Wszystko staje się coraz bardziej pobieżne i pozbawione treści. Większość osób, podobnie jak główna bohaterka, dąży do wyrobienia sobie mechanicznego sposobu egzystowania, który doskonale sprawdza się w gąszczu biurokracji, ale nie pozwala na dziecięcą ciekawość świata, która często omylnie uznawana jest za naiwność. Może to wynikać z prozaicznego strach przed śmiesznością, zdemaskowaniem naszej niewiedzy lub niekompetencji, bo tak jak kiedyś, „kto pytał, nie błądził”, tak teraz, kto pyta, ten jest głupi. Ów strach paraliżuje niekiedy do tego stopnia, że człowiek przybiera maskę kogoś, kim zdecydowanie nie jest, a z kim chciałby być utożsamiany przez otoczenie, a może i przez samego siebie. Wyraźnie dostrzegamy ten dysonans, gdy Ines jest sam na sam z ojcem, i gdy towarzyszą im współpracownicy. Podążając nurtem stworzonej przez Maren Ade opowieści warto poddać się refleksji nad własnymi priorytetami. Czy na pewno chcemy świadomie zatracać siebie w pracy, która nie stanowi dla nas sensu samego w sobie, a jest ciągłą batalią o osiągnięcie sukcesu, czymkolwiek on jest? Czy rzeczywiście droga prowadząca do konformizmu poprzez nieustanne potakiwanie osobom, z których poglądami nie do końca się identyfikujemy, jest warta podążania nią? W końcu, co sprawia, że czujemy, iż nasze życie jest wartościowe, i co tak naprawdę daje nam poczucie szczęścia? Film nie podaje oczywiście gotowych odpowiedzi, ale prowokuje do myślenia.

Niewątpliwie Maren Ade znajduje sposób na przykucie uwagi współczesnego widza, którego coraz trudniej już czymkolwiek zaskoczyć. Obok jej filmu nie sposób przejść obojętnie. Sprawia, że momentami jesteśmy prawdziwie zadziwieni rozwojem wydarzeń. Widz jest w pełni skupiony, ponieważ dynamicznie zmieniające się sekwencje postaci i scenerii nadają filmowi tempo. Jak powszechnie wiadomo najgorszym, co może spotkać jakikolwiek ludzki wytwór, będący elementem sztuki, znacznie gorszym od niepochlebnej opinii, jest brak reakcji odbiorców. Oznacza to bowiem całkowitą klęskę twórcy w próbie kontaktu z tym, dla kogo tworzy, aby przekazać swoją artystyczną wizję. To, co nie sprawi, że się zatrzymamy i zainteresujemy przechodzi obok beznamiętnie i bez słyszalnego echa. Natomiast zaabsorbowanie naszej, jako odbiorców uwagi, owocuje nawiązaniem dialogu , czasem prowadzi do polemiki lub konfliktu, co oznacza, że dzieło jest warte uwagi. Taki jest "Toni Erdmann"film, który zostaje z nami na długo po seansie.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
'Toni Erdmann' to produkcja, którą najlepiej oddaje porównanie do gotującego się sosu pomidorowego. Przez... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones