Recenzja filmu

Gosford Park (2001)
Robert Altman
Maggie Smith
Michael Gambon

Arystokratów portret własny

Roberta Altmana miałam okazję poznać wcześniej za sprawą wspaniałego obrazu "Trzy kobiety". Oglądając "Gosford Park", utwierdziłam się w przekonaniu, jak wyjątkowym był reżyserem, a sam film
Roberta Altmana miałam okazję poznać wcześniej za sprawą wspaniałego obrazu "Trzy kobiety". Oglądając "Gosford Park", utwierdziłam się w przekonaniu, jak wyjątkowym był reżyserem, a sam film trafił do ścisłej czołówki moich ulubionych. Tytułowy Gosford Park to luksusowa, wiejska posiadłość Sylvii i Williama Mc`Cordle. On jest starszym, ekscentrycznym dziwakiem, ona - młodą, piękną i wyniosłą damą, typową przedstawicielką swojej sfery. Tworzą bardzo dziwną parę, w dodatku serdecznie się nie znoszą, ale tego typu małżeństwa nie są w ich kręgach rzadkością − zostają "popełnione" dla dobrze widzianego interesu całej rodziny. Tutaj całej sprawie smaczku dodaje fakt, iż lady Sylvia i jej siostra ciągnęły karty w grze, której stawką był bogaty sir William. Pomimo wszystkich nieporozumień rodzinnych (a może właśnie z ich powodu), w listopadzie 1932 roku państwo Mc`Cordle zdecydowali się urządzić wielkie polowanie. Do Gosford Park zjechał cały wielki klan arystokratów i sztab ich służby. Chociaż między gośćmi panowała pozornie przyjazna atmosfera, stopniowo narastało napięcie. A kiedy wieczorem gospodarz domu został znaleziony z nożem w plecach, owo napięcie sięgnęło zenitu. Ale w filmie Altmana zbrodnia i rzeczone morderstwo to nie rzeczy najważniejsze. Film jest subtelnym studium ludzkiej duszy, namiętności, które targają człowiekiem i różnorodnych motywów, kierujących nim w życiu. W rezydencji życie toczy się na dwóch płaszczyznach. Jedno płynie na górze, w jasnych, przestronnych wnętrzach rodziny Mc`Cordle i ich gości. Eleganckie pokoje, wypełnione muzyką i kwiatami zamieszkują arystokraci - pozornie szczęśliwi, zadowoleni, spędzający czas na zabawie i rozrywkach. Ale ten spokój i beztroska to tylko pozory. W rzeczywistości ludzie ci, wtłoczeni w ciasne ramy konwenansów i obowiązujących norm społecznych, wcale nie są szczęśliwi. Ogarnięci nudą, martwiący się o swoje interesy, pieniądze, starannie ukrywający swe uczucia. Zupełnie inne życie wiedzie służba, pracująca w piwnicach i suterenach. Korytarze pełne są zgorzkniałych lokai z cynicznym błyskiem w oczach i bladych, wymęczonych służących. Jak słusznie zauważyła jedna z nich - Elsie - ich egzystencja skoncentrowana jest wokół "państwa" i ich problemów. Oba te światy subtelnie się przenikają, a ich "mieszkańcy" połączeni są skomplikowaną siecią zależności, łączą ich wzajemne animozje, rozmaite sympatie i antypatie. Chwilami widzowi wydaje się, że steruje nimi jakaś niewidzialna siła. Wszyscy bohaterowie poruszają się niczym pionki na szachownicy - i to mnie chyba w filmie Altmana tak zachwyca. "Gosford Park" to jeden z niewielu obrazów, z którymi się zetknęłam, a który przedstawia losy tak wielu niezwykłych postaci. Właściwie każdy z mieszkańców posiadłości jest tu jednakowo ważny i choć w kilku przypadkach pojawia się tylko w epizodach, ma kolosalne znaczenie dla akcji. Po pierwsze - dwie wieczne antagonistki i jednocześnie "nadzorczynie" trzymające pieczę nad służbą i rezydencją - Croft i Wilson. Serdecznie się nie znoszą, starannie ignorują, a dopiero znacznie później wychodzi na jaw, iż są siostrami. Także Ivor Novello - czarna owca rodziny, aktor, który zrobił karierę w Hollywood i niewiele robi sobie z dezaprobaty całego klanu. Charakterystyczne jest także małżeństwo Nesbittów - Freddy to zubożały arystokrata, a poślubił córkę właściciela fabryki rękawiczek. Według słów jednej ze służących "liczył na pieniądze jej ojca, ale się przeliczył, pozostała mu tylko żona, której się wstydzi". Warto też wspomnieć o amerykańskim producencie filmowym - Morissie Weissemanie, znacznie różniącym od eleganckiego, angielskiego towarzystwa i jego służącym, który w rzeczywistości wcale służącym nie jest. A kim? Człowiekiem, o którym rodzina woli nie wspominać, kiedy prawda wychodzi na jaw. Jeśli do całego tego towarzystwa dodamy zblazowane damy, "złotych" młodzieńców i starannie ukrywającą swe sekrety służbę, to otrzymamy istną mieszankę wybuchową, prawdziwy cocktail osobowościowy, skondensowany na względnie niewielkiej powierzchni rezydencji. Jednak wśród tej plejady mistrzowsko wykreowanych przez Altmana postaci zdecydowanie na czoło wysuwa się William Mc`Cordle. Bogacz, któremu w nadziei na zysk nadskakuje cała rodzina, ale jednocześnie cała rodzina ma go w pogardzie, ponieważ zrobił majątek w czasie wojny. Kiedy umiera, nie żałuje go nikt oprócz służącej Elsie, co więcej - wydaje się, że po jego zgonie wszyscy zaczynają swobodniej oddychać. W tej chwili Mc`Cordle wzbudza litość. Ale stopniowo zaczynają wychodzić na jaw mroczne sekrety... Ujawnia się jego okrucieństwo i wyrachowanie. I wtedy widz myśli, że jednak zasłużył sobie na los, jaki go spotkał. Ale "Gosford Park" nie byłby arcydziełem, za jakie uważam ten film, gdyby nie kilka innych elementów. Oglądając obraz Altmana, mam wrażenie, że patrzę na sztukę teatralną. Dodajcie sobie nazwisko wielkiego reżysera, doskonałych aktorów, jak Kristin Scott Thomas, Maggie Smith (jak zwykle zaszufladkowaną i obsadzoną w roli zrzędliwej, starej panny o niezłomnych zasadach moralnych) i Michaela Gambona, także przepiękną muzykę fortepianową Patricka Doyle`a, ciekawą intrygę i równie ciekawe ukazanie relacji międzyludzkich, a wyjdzie wam prawdziwa perełka światowego kina, godna wyniesienia na kinematograficzne ołtarze.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Gosford Park" to kwintesencja Altmanowskiego stylu i geniuszu. Dlatego na początek warto napisać kilka... czytaj więcej
Dawno to było, młody byłem wtedy. W telewizji dopadłem dokument o pewnej pisarce: Agacie Christie. Blisko... czytaj więcej
Malowany pędzlem Roberta Altmana "Gosford Park" to obraz zasadniczo szary i przygnębiający. Obraz, w... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones