Recenzja filmu

Australia (2008)
Baz Luhrmann
Nicole Kidman
Hugh Jackman

Australia, mon amour

Czy kino w stylu sprzed 50 lat może działać na współczesnego nie rezygnując z czaru sentymentalnej ramoty. Baz Luhrmann udowadnia, że tak.
Czy można zrobić epicki melodramat na serio, jednocześnie pokazując szwy filmowej konwencji? Czy kino w stylu sprzed 50 lat może działać na współczesnego widza, nie rezygnując z czaru sentymentalnej ramoty. Baz Luhrmann udowadnia, że tak. Po oszałamiającym sukcesie "Moulin Rouge" kolejny wspólny film duetu Kidman - Luhrmann był kwestią czasu. W "Australii" śliczna Nicole wciela się w rolę arystokratki, dziedziczki wielkiego rancza na północy kraju. Brak doświadczenia w farmerstwie ma jej pomóc nadrobić pewien poganiacz bydła (Hugh Jackman świetnie sprawdzający się zarówno w rolach przedstawicieli wyższych sfer, jak i ognistych brutali), typ antypatyczny i agresywny. Nasz kozak ma pomóc bohaterce przepędzić przez pół Australii stado bydła, co jest konieczne, by utrzymać ranczo, na które dybie cała masa typów znacznie nieprzyjemniejszych od pastucha Drovera. Bohaterowie początkowo za sobą nie przepadają, ale jak wiadomo: kto się czubi... To lakoniczne streszczenie musi wam wystarczyć, bowiem połapanie się w bogactwie wątków (na scenariuszem pracował legion scenarzystów) może przyprawić o zawrót głowy. Luhrmann postanowił bowiem sprzedać nam klasykę kina w pigułce: od melodramatu, przez historyczną epopeję, po osobliwą odmianę kina drogi. Mamy więc zapierający dech w piersiach romans z wojną w tle, wielką historię, emocje na granicy zawału oraz piękne krajobrazy. Luhrmann nie zapomniał też o dorzuceniu wątku emancypacji, a także problemu dyskryminowanych mniejszości (Aborygeni). Reżyser świadomie wygrywa ten nadmiar, co więcej - udaje mu się sztuka niezwykła. Składając swój obraz z filmowych klisz i zapożyczeń, jednocześnie zachowuje emocjonalny przekaz. Mrugając do widza (przecież już to widzieliście), pozwala mu przeżyć wszystko po raz pierwszy. Inna sprawa, że tej maestrii nie starcza na prawie trzy godziny projekcji. Film rozpada się na kilka nierównych części, traci tempo, a momentami i uwagę widza. Ego reżysera, jego ambicja pokazania własnej filmowej kompetencji paradoksalnie kładzie się na "Australii" cieniem, a udana stylizacja przechodzi w pusty formalny popis. Nie narzekajmy jednak, film Luhrmana budzi podziw warsztatową świadomością, pozwala zrozumieć, dlaczego w ogóle zakochaliśmy się w kinie oraz nadaje nowe znaczenie słowu "widowiskowość". Jednego tylko reżyserowi nie mogę wybaczyć. Mając do dyspozycji takich aktorów jak Nicole Kidman i Hugh Jackman, stworzył jedną z najmniej udanych scen erotycznych w historii kina. Wypruć seksapil z Kidman to osiągnięcie większe niż australijski horyzont.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Lady Sarah Ashley (Kidman) postanawia odwiedzić męża przebywającego w swej... czytaj więcej
"Australia" to kolejny film duetu Luhrmann i Kidman. Para spotkała się wcześniej na planie "Moulin... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones