Recenzja filmu

Absolwent (1967)
Mike Nichols
Anne Bancroft
Dustin Hoffman

Będąc wolnym od ciszy, łatwiej mówić i słyszeć

Wszystko zaczęło się w 1967 roku, kiedy to Mike Nichols nakręcił film o pewnym młodzieńcu, który po ukończeniu studiów wraca do rodzinnego gniazda i tam zostaje uwiedziony przez atrakcyjną żonę
Wszystko zaczęło się w 1967 roku, kiedy to Mike Nichols nakręcił film o pewnym młodzieńcu, który po ukończeniu studiów wraca do rodzinnego gniazda i tam zostaje uwiedziony przez atrakcyjną żonę wspólnika swego ojca. Film ten stał się sztandarową pozycją nowego kina amerykańskiego przełomu lat 60. i 70., dziełem kultowym nie tylko w Stanach, ale praktycznie na całym świecie. Został obsypany nagrodami, m.in. otrzymał Oscara za reżyserię (był nominowany w pięciu kategoriach) i trzy Złote Globy. "Absolwent" to film na wskroś psychologiczny, co nie zostało chyba przez krytykę zauważone. Na początku pokazuje przewrotną grę, jaką prowadzi dojrzała już kobieta, pani Robinson (Anne Bancroft), z gołowąsem, Benem Braddockiem (Dustin Hoffman). Wykorzystuje ona jego zagubienie, niemożność przeciwstawienia się rzeczywistości. Chłopak przez całe życie starał się zadowolić swoich rodziców, którzy traktowali go jak swoją maskotkę. Pokazywali znajomym to "złote dziecko", które nigdy nie zasmakowało życia i zawsze starało się nie przynieść "wstydu" ludziom, którzy pół życia poświęcili, by wpoić mu zasady dobrego wychowania. Jego uległość doskonale widać w scenie, kiedy Benjamin odwozi panią Robinson do domu. Gdy dojechali na miejsce, chce już wracać, ale jej dominujący charakter i świadomość tego, iż musi się zachowywać jak gentleman, sprawiają, że wchodzi z nią do środka i prawie we wszystkim, choć ma odmienne zdanie, ustępuje pani domu. W tym filmie od razu widać najważniejsze szczegóły dotyczące postaci i ich wzajemne relacje. Władzę ojca nad synem. Zagubienie i brak wyraźnego sensu życia tego drugiego. Rozgoryczenie, cynizm i wyrachowanie pani Robinson. To wszystko doskonale podkreślają wspaniałe zdjęcia Roberta Surteesa (m.in. "Ben Hur", "The Sting") budujące nastrój niepokoju, niestabilności, a czasem nawet delikatnego obłędu. Powiem szczerze, że byłem pod wrażeniem efektu, jaki osiągnięto dzięki znakomitemu montażowi i alegorycznym ujęciom statecznej kamery, z których większość była kręcona w zbliżeniu. Przez cały czas obserwujemy twarze bohaterów, na nich skupia się cała nasza uwaga. Nie widzimy otoczenia, gdyż nie ono jest najważniejsze. Przez to film tworzy wrażenie napięcia i niepokoju. Widz czuje się zamknięty razem z bohaterami w jednej klatce - w pułapce ich lęków. Ta pozornie amatorska operatorka jest zabiegiem całkowicie przemyślanym i celowym. Dzięki temu odważnemu posunięciu film wchodzi w artystyczny wymiar pejzaży ludzkiej psychiki. Surtees za zdjęcia do "Absolwenta" otrzymał nominację do Oscara, moim zdaniem zasłużenie - bez niego ten obraz byłby zupełnie inny. Dlaczego więc widzowie uważają jego wkład za najsłabszy punkt filmu? Kolejną rzeczą, która ma ogromny wpływ na przytłaczający nastrój "Absolwenta", jest muzyka, skomponowana przez znakomity duet Simon & Garfunkel (co ciekawe, oni nie cierpieli powieści i ofiarowane na rzecz filmu kawałki oddali z łaski; kolejną ciekawostką jest to, że piosenka "Mrs. Robinson" jest zupełnie niezwiązana z filmem) sprawia, że niektóre sceny nabierają zupełnie nowego wymiaru. To właśnie praca kamery i muzyka najbardziej pokazują nam stany emocjonalne postaci, wpływając jednocześnie na widza, który dzięki doskonałemu połączeniu dźwięku i obrazu przeżywa upojenie pięknem tragedii pustej egzystencji bohaterów. Przyznam się, że podczas oglądania niektórych scen, aż ciarki mnie przechodziły. Na uwagę, z całą pewnością, zasługuje Anne Bancroft (Mrs. Robinson) znana również z "Człowieka słonia" Davida Lyncha. Za rolę w "Absolwencie" otrzymała nominację do Oscara i Złoty Glob (o kategoriach później), lecz w jej dalszej karierze niestety brakuje poważniejszych ról. Szkoda. Grana przez nią pani Robinson jest nerwowo chorą alkoholiczką kompletnie niezadowoloną z życia, jakie przyszło jej prowadzić. Angażując się w romans, ma nadzieję zmienić coś w swojej nudnej codzienności, a to, że zdominowała Bena, przynosi jej jedyną satysfakcję. Dlatego nie chce go wypuścić i jest przeciwna jego spotkaniu z Elaine – córką państwa Robinsonów. To właśnie od poznania się tych dwojga następuje w Benie przemiana, która rozpoczyna drugą część filmu. Chłopak wychodzi z marazmu, jaki towarzyszył jego romansowi z czterdziestoletnią kobietą. Zaczyna myśleć o rzeczach właściwych osobie w jego wieku i coraz częściej umawiać się z Elaine. Jej matka wpada w amok. Jest wściekle zazdrosna o swojego kochanka, a gdy jej córka dowiaduje się o romansie, a Ben zrywa całkowicie z nią kontakt, widzimy ją tak małą i zdruzgotaną, jak jeszcze nigdy przedtem. Straciła wszystko: rodzinny spokój, córkę i kochanka. Wtedy to Anne Bancroft pokazuje, na co ją stać. Daje brawurowy popis aktorstwa, kreując postać pełną sprzeczności. Z jednej strony nienawiść do Bena i chęć zniszczenia jego związku z Elaine, a z drugiej pragnienie zatrzymania go i strach przed tym, co może nastąpić, gdyby prawda wyszła na jaw. Po tych wydarzeniach film staje się odrobinkę groteskowy. Porzucony przez Elaine Ben wyjeżdża jej śladem, aby się z nią ożenić. Po konfrontacji chodzi za nią jak cień. Jest wszędzie tam gdzie ona, na zajęciach w-f dla dziewcząt, w bibliotece, odprowadza ją pod drzwi sali wykładowej i czeka pod nimi, aż ona z niej wyjdzie, cały czas mamrocząc "Kiedy? Może jutro?". Zachowuje się jak chory maniak, wzbudzając tym wielki niepokój w widzu. Później następuje kolejny przełomowy moment: ojciec zabiera Elaine z uniwersytetu. Ma ona wyjść za mąż za jednego ze studentów. Wtedy Ben dostaje znowu wiatru w żagle i zaczyna jej szukać. Czy robił to dla tego, że tak bardzo ją kochał, czy może dlatego, że całe jego dotychczasowe życie było pozbawione sensu, a teraz miało cel? Musi odnaleźć Elaine i wziąć z nią ślub, cokolwiek by to dla niego znaczyło. Z powodu nagromadzenia tych wszystkich elementów, uważam, że druga połowa filmu jest dość nierówna i mało czytelna. Łatwo się zagubić w tylu nagłych zwrotach akcji. Brakuje pewnego płynnego przejścia pomiędzy kolejnymi etapami historii. "Absolwent" jest bardzo smutnym filmem. Oglądamy losy człowieka, który nigdy tak naprawdę nie wyzwolił się spod władzy dorosłych, nawet gdy sam stał się jednym z nich. Ten film daje nam także obraz współczesnej klasy średniej (Robinsonowie, Braddockowie). Pokazuje pewne wypaczenia, które (patrz Ben) mogą mieć katastrofalne skutki. Ten chłopak nigdy nie miał ani charakteru, ani własnego zdania. Jedynym u niego przejawem prawdziwej wolności była gonitwa za Elaine. Choć tak naprawdę to nie jej potrzebował i przez cały czas szukał. Ona była jego przepustką do wolności. Chciał się dzięki niej uwolnić od pani Robinson, która to, wbrew oczekiwaniom, nie uwolniła go od jego rodziców, ale narzuciła kolejne pęta. Pod koniec filmu Ben jest przecież sam. Nie ma już państwa Braddock, nie ma pani Robinson, a on wciąż goni za Elaine. Może to już psychoza maniakalna? A może naprawdę ją pokochał? Tego do końca nie wiemy, ale dla mnie zawsze ostatnia scena w autobusie pozostanie symbolem zwycięskiej bitwy w przegranej z góry wojnie. Pozostała jeszcze jedna kwestia. Z mojej wypowiedzi wynika, że "Absolwent" jest dramatem psychologicznym. Dlaczego więc za ten film Dustin Hoffman otrzymał Złoty Glob w kategorii "najlepszy aktor komediowy", a Anne Bancroft "najlepsza aktorka komediowa"? Może wszędzie doszukuję się jakiegoś głębszego sensu albo jestem po prostu głupi, lecz oglądając ten film nie uśmiechnąłem się ani razu. W losach "beniaminka" Benjamina Braddocka i życiowego rozbitka, pani Robinson, nie widziałem niczego zabawnego. Oby Demi Moore nie spełniła swoich gróźb i nie zrealizowała nowej wersji "Absolwenta", gdyż "dziwna wizja prześladuje mnie / i niepokój sieje w moim śnie", iż ten znakomity film stanie się durnowatą komedyjką, tak jak chyba tego chcieli krytycy w 1968 roku.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Spośród plejady największych reżyserów Holywood, zmarły w2014 roku Mike Nichols jawi się jako nazwisko... czytaj więcej
Nieśmiały absolwent college'u, rozdarty między romansem z dużo starszą od siebie sąsiadką a silnym... czytaj więcej
"Absolwent" to bez wątpienia jeden z klasyków kina. Film, który ogląda się z prawdziwą przyjemnością,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones