Recenzja filmu

Rok 1612 (2007)
Władimir Chotinienko
Pyotr Kislov
Artur Smolyaninov

Baśń o wielkiej Polsce

Krwawa produkcja fantasy, którą Rosja może z dumą pokazywać na świecie. To legenda pełna cudów o narodzinach Wielkiej Rosji, ale to Polacy w tym filmie są prawdziwą potęgą, co przy całej pro
"Rok 1612" wchodzi do naszych kin z piętnem antypolskości. I rzeczywiście, jeśli patrzeć na to, jak Rosjanie odnoszą się w nim do Polaków, trudno się z tą opinią nie zgodzić. A jednak daleki jestem od uznania najnowszego filmu Władimira Chotinienki za antypolski. Powiem więcej, Rosjanie zrobili o Polakach film, jaki my sami już dawno powinniśmy nakręcić! "Rok 1612" pokazuje bowiem Polskę wielką, imperialną. Nasza armia sieje postrach. Jesteśmy w stanie podbijać obce narody i decydować o tym, kto nimi będzie rządzić. A pokonać nas można tylko z pomocą sił nadprzyrodzonych. Oglądając "Rok 1612", niezwykle wyraźnym staje się fakt, że w naszej świadomości wciąż jeszcze funkcjonuje mentalność z czasów zaborów i obcej dominacji. Pozostajemy niewolnikami walczącymi z honorem, lecz zazwyczaj o przegraną sprawę. Wiek XVII w kulturze popularnej kojarzymy nie ze zwycięskimi kampaniami na Wschodzie, lecz z Potopem i Panem Wołodyjowskim, który dzielną postacią jest, lecz jak kończy, każdy wie. Sam film to baśń inspirowana historycznymi wydarzeniami. To legenda pełna cudów i magii, w której zwykły szary człowieczek przeciwstawia się molochowi. Chotinienko sprawnie splata mit Wielkiej Rosji ze spuścizną Rewolucji Październikowej. Jednocześnie nie popełnia błędu, który uczynił z "Katynia" film ledwie średni.  Na ekranie widzimy prawdziwych ludzi. To prawda, mają uproszczone osobowości, ale nie są to w żadnym wypadku tylko idee ubrane w człowiecze szaty. To oczywiście sprawia, że widz w pierwszej kolejności zwraca uwagę na akcję i losy bohaterów, zaś propagandowa wymowa przekazywana jest w sposób podskórny, niezauważony. Całkiem dobrze radzi sobie w filmie Michał Żebrowski. Jego polski hetman to jedna z najlepiej zagranych postaci. Niestety, mimo swojego talentu brak Żebrowskiemu jednej acz niezbędnej w przypadku odgrywania czarnego charakteru cechy – charyzmy. Kiedy mówimy o "Gladiatorze" trudno nie wspomnieć o Joaquinie Phoeniksie, a w przypadku "Robin Hooda: Księcia złodziei" o Alanie Rickmanie. Żebrowski nikogo nie przyćmił, niczym poza gołą glacą nie zaskakuje. Tworzy solidną kreację i nic ponadto. Twórcy nie ustrzegli się niestety i wad. Przede wszystkim film jest za długi. Trwa prawie 2,5 godziny i swobodnie można byłoby go o pół godziny skrócić. Reżyser i scenarzysta garściami czerpali też ze wzorców hollywoodzkich. Poza wspomnianymi wyżej "Gladiatorem" i "Robin Hoodem" łatwo rozpoznamy sceny z "Piratów z Karaibów" a nawet "MacGyvera". Przez to film sprawia wrażenie obrazu niespójnego i chaotycznego. Zabrakło chyba dyscypliny. Twórcy nie potrafili zrezygnować z wszystkich pomysłów i niestety źle na tym wychodzą. Na zakończenie trzeba wspomnieć, iż "Rok 1612" ma jedną zaletę wyróżniającą go na tle hollywoodzkiej papki – brutalność. Rosjanie z lubością pokazują masakrowanych Polaków: oderwane kończyny, odcięte głowy, rozdarte trzewia. Posoka leje się całymi wiadrami i to robi wrażenie, zwłaszcza po kolejnej dawce bezkrwawych bitew amerykańskiej produkcji PG-13. W sumie dostaliśmy solidną produkcję fantasy, którą Rosja z dumą może pokazywać na świecie.
1 10
Moja ocena:
4
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że moja recenzja zdradza znaczną część fabuły, ale to nie fabuła jest w... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones