Recenzja filmu

Babylon A.D. (2008)
Mathieu Kassovitz
Vin Diesel
Michelle Yeoh

Babilon upadł...

Mathieu Kassovitz próbuje swoich sił w amerykańskim kinie rozrywkowym. Jeśli wierzyć doniesieniom, Francuz niezbyt dobrze będzie wspominał tę współpracę. Mówiło się, że ze 160-minutowej wersji
Mathieu Kassovitz próbuje swoich sił w amerykańskim kinie rozrywkowym. Jeśli wierzyć doniesieniom, Francuz niezbyt dobrze będzie wspominał tę współpracę. Mówiło się, że ze 160-minutowej wersji filmu zostawiono zaledwie 90 minut. Ostatecznie powstały dwie wersje - amerykańska (90 minut) i europejska (101 minut). Co z pozostałymi 59? Nie wiadomo, czy w ogóle istnieją. Owocem tej burzliwej współpracy jest kolejny głupi film akcji z Vinem Dieselem. Thoorop (Vin Diesel) jest najemnikiem. Pewnego dnia dostaje zlecenie na przemycenie do Stanów pewnej dziewczyny i jej opiekunki. Z czasem uświadamia sobie, że jest to misja samobójcza, a dziewczyna nie jest pierwszą lepszą zwykłą panienką. Po drodze nasz bohater będzie musiał walczyć w klatce, uciekać skuterem śnieżnym przed myśliwcem i robić wiele innych "ciekawych" rzeczy. Na początku Kassovitz kreuje całkiem ciekawą wizję świata. Brudne, szare ulice, ludzie handlujący bronią na bazarach, zamieszki na ulicach, brak bezpieczeństwa. Jednak reżyser bardzo szybko przechodzi do sedna, czyli serwowania widzowi kolejnych "oryginalnych" scen akcji. I tak jesteśmy świadkami walki z pal-kour wojownikami oraz backflipa na skuterze śnieżnym. Zwieńczeniem tej uczty dla oka jest scena finałowa, kiedy to trójka bohaterów dostaje się w ogień krzyżowy, Aurora (dziewczyna, którą Thoorop eskortuje) idzie sobie przed siebie, unikając pocisków, a nietykalny Vin Diesel biegnie sobie spokojnie za nią, a kule ich się nie imają. Sceny akcji to nie jedyna bolączka "Babylonu". Scenariusz tego filmu to jedno wielkie nieporozumienie. Film ma strukturę gry komputerowej: bohaterowie znajdują się w "planszy", w której muszą pokonać kilka przeszkód (uciec od pal-kour wojowników, walczyć w klatce, pozbyć się myśliwców) żeby przejść dalej. Rozwiązania fabularne też są, delikatnie mówiąc, niezbyt mądre. Wyjaśnienie całej intrygi jest po prostu kretyńskie, nijak się to nie trzyma kupy. Zresztą sam tytuł filmu nie ma związku z fabułą. To samo tyczy się hasła reklamowego "Apokalipsa jest bliżej niż myślisz". "Babylon A.D." można scharakteryzować jednym słowem: gniot. Szkoda, bo potencjał był. Niestety amerykańscy producenci wolą wypuszczać gnioty, które zarobią więcej niż dobre filmy. Mam tylko nadzieję, że kiedyś się opamiętają.
1 10
Moja ocena:
2
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Filmów poruszających tematykę zagłady ludzkości bądź apokalipsy było już tysiące. Zapewne widzieliście... czytaj więcej
Recenzja zawiera spojlery. Jeśli o chodzi o Mathieu Kassovitza, ja wciąż żyję "Nienawiścią". Film o... czytaj więcej
Zdarzyło mi się już w życiu zobaczyć niejeden film, którego myślą przewodnią była mroczna wizja świata... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones