Recenzja filmu

Fotograf (2014)
Waldemar Krzystek
Tatyana Arntgolts
Alexandr Baluev

Bez porozumienia

Choć "Fotograf" broni się jako wizja pewnego świata, to kuleje jako spektakl. Reżyser mnoży kolejne postacie i wątki, dublujące się jeszcze w retrospekcjach; niepotrzebnie gmatwa intrygę. Można
Dopiero co zaczynamy wierzyć w możliwość istnienia na naszym podwórku Porządnego Kina Gatunkowego, a Waldemar Krzystek już wskakuje na wyższy poziom i robi Ambitne Kino Gatunkowe. Oprócz intrygi kryminalnej i wynikających z niej atrakcji - pościgów, zagadek czy zbrodni - mamy tu więc również próbę podsumowania trudnych polsko-rosyjskich relacji. Pomysł jest niezły: stopniowe rozwiązywanie zagadki zbrodniczego psychopaty coraz bardziej gmatwa wzajemne żale i animozje między dwiema nacjami. Ale pretensje Krzystka stają na drodze rozrywki. Zaduma socjopolityczna jest jak najbardziej w cenie, szkoda tylko, że przychodzi kosztem fabularnej przejrzystości.



Akcja startuje w Moskwie. Natasza, młoda policjantka (Tatyana Arntgolts) przypadkowo wchodzi w drogę niebezpiecznemu mordercy, który zyskał sobie przydomek Fotografa. Jego znakiem rozpoznawczym są zostawiane na miejscach zbrodni ponumerowane kartoniki. Dokładnie takie, jakimi policyjne ekipy śledcze znakują… miejsca zbrodni właśnie. Natasza jest zaś jedyną osobą, której udało się przeżyć spotkanie z psychopatą. Czyni to z niej na tyle cenną funkcjonariuszkę, że prowadzący śledztwo major Lebiadkin (Alexandr Baluev) włącza ją do swojego zespołu. Wspólnie podążają oni tropem kryminalisty. Ślad prowadzi do Polski, do Legnicy. W latach 70. w garnizonie stacjonujących tu radzieckich żołnierzy doszło do wydarzeń, które zapoczątkowały historię Fotografa.

Z jednej strony Krzystek uruchamia gatunkową maszynerię, gra znaczonymi kartami konwencji thrillera. Jest duet młodej i ambitnej policjantki oraz starego wygi. Jest pościg za nieuchwytnym szaleńcem, który wodzi przedstawicieli prawa za nos. Jest sekret z przeszłości kluczowy dla rozwikłania sprawy. Z drugiej – reżyser nakłada na te motywy bogatą warstwę symboliczną, kreśli błędne koło zależności. Radziecka baza wojskowa w Legnicy jest jak połać obcej ziemi zamkniętej w granicach Polski, która z kolei prowadzona jest na smyczy przez ZSRR. Sceny zbrodni Fotografa przygotowane są przez mordercę na wzór policyjnych metod. Wychowany w garnizonie chłopiec Kola nie posiada własnego głosu (!) i musi uciekać się do mimikry. Wszystko tu zdaje się mówić o kryzysie tożsamości, zatraceniu się "ja" w nawale narastających przez lata kłamstw. Krzystek deklarował chęć opowiedzenia o korzeniach zła i faktycznie pokazuje ponure żniwo uprzedzeń, przemilczeń, wyparć. Seria morderstw tytułowego Fotografa jest przecież zaledwie czubkiem góry lodowej, najbardziej jaskrawym przykładem nieprzepracowanej polsko-rosyjskiej traumy.
 
Ale choć "Fotograf" broni się jako wizja pewnego świata, to kuleje jako spektakl. Reżyser mnoży kolejne postacie i wątki, dublujące się jeszcze w retrospekcjach; niepotrzebnie gmatwa intrygę. Można argumentować, że nie idzie tu o rozwiązanie byle zagadki, ale film oglądałoby się lepiej, gdyby Krzystek sprawniej dawkował napięcie, wyraźniej komunikował kolejne fabularne rewelacje. Do tego dochodzą liczne kiksy inscenizacyjne, niefortunne narracyjne skróty myślowe. Takie jest na przykład niespodziewane odkrycie, jakiego dokonują śledczy w archiwum, momentalnie rzucając się w pogoń, podczas gdy widz z niedowierzaniem łapie się za głowę. Logiki, prawdopodobieństwa tu za grosz. Na dodatek każdy z aktorów gra jakby inny film. O ile Rosjanie – zwłaszcza Arntgolts i Baluev – mają jeszcze przynajmniej surową charyzmę, to Polacy gubią się zupełnie. Broni się chyba tylko Tomasz Kot w roli nabierającego wody w usta wojskowego. A Adam Woronowicz (jako polski policjant, Kwiatkowski) ociera się wręcz o śmieszność, kiedy intonuje podniosły monolog o szczytnych powodach swojej decyzji o zostaniu stróżem prawa. Całość pogrążają też rozmydlone, hermetyczne zdjęcia. Podobnie "ponury" klimat znajdziemy w snujących się jazdach telewizyjnych kamer z "M jak Miłość". Miało być ambitne kino gatunkowe, wyszła może i ambitna ale jednak porażka.
1 10
Moja ocena:
4
Rocznik 1985, absolwent filmoznawstwa UAM. Dziennikarz portalu Filmweb. Publikował lub publikuje również m.in. w "Przekroju", "Ekranach" i "Dwutygodniku". Współorganizował trzy edycje Festiwalu... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
W swojej najnowszej produkcji pt. "Fotograf" Waldemar Krzystek po raz kolejny porusza problemy dotyczące... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones