Recenzja filmu

Obsesja zemsty (2015)
Andrés Luque
Samuel Martín Mateos
Juana Acosta
Carmelo Gómez

Bezdech

Pojemna formuła, na którą postawił reżyserski duet, została wypełniona paroma gatunkowymi i art-house'owymi kliszami, ale ostatecznie więcej tu szczerej humanistycznej refleksji niż żerowania na
Tytuł nie kłamie. Zemsta nie jest w filmie Andrésa Luquego i Samuela Martína Mateosa ani fotogeniczna, ani oczyszczająca. Przypomina chorobę, która przez lata infekuje umysł, by w końcu zmusić ciało do ataku. Gdy wreszcie nadchodzi, nie przynosi ukojenia, nie daje poczucia sprawiedliwości, pozostawia jedynie gorycz. Oryginalne "Tiempo sin aire" oznacza w dosłownym tłumaczeniu "czas bez oddechu" i jeszcze lepiej wyraża reżyserską optykę.



María (Juana Acosta) wierzy, że kiedyś, podczas wojny domowej w Kolumbii, żołdak Iván (Felix Gómez) zgwałcił i zamordował jej córkę. Teraz, po latach, bohaterka przyjeżdża do Hiszpanii wraz z synem i zaczyna pracę jako pokojówka. Podczas gdy Iván próbuje na Teneryfie ułożyć sobie "życie po życiu" ze swoją dziewczyną Vero (Adriana Ugarte), María powoli i metodycznie planuje odwet. Katalizatorem pragnienia zemsty jest fotografia - jedna z wielu, które w filmie zostają podniesione do rangi symbolu nierozliczonej przeszłości i nieprzepracowanej traumy. 



Luque to reżyser i producent specjalizujący się w dokumentach. Żywiołem Mateosa jest z kolei fabuła. Zderzenie tych wrażliwości owocuje ciekawym miksem gatunkowym: z jednej strony mamy więc formułę kina zemsty, z drugiej - wnikliwą obserwację psychiki bohaterów. Szaleństw formalnych raczej tu nie uświadczycie, może poza wyraźnym zróżnicowaniem estetycznym dwóch planów czasowych: retrospekcji, w których widzimy pokłosie konfliktu wojska z partyzantami oraz teraźniejszości, w której María - trawiona przez lata obsesją - wciela w życie swój plan. To, co najciekawsze i najlepsze dla filmu, dzieje się jednak pomiędzy bohaterami. 



Fascynująca gra napięć między Maríą, Ivánem i Vero to emocjonalny rdzeń filmu (mimo, że do tego tercetu szybko dołącza psycholog dziecięcy i skruszony alkoholik Gonzalo - ekranowe sumienie Any - to wydaje się on jednak postacią z innej bajki). 
Zasila on całą narrację nie tylko dzięki oszczędnemu i precyzyjnemu scenariuszowi, ale przede wszystkim - koncertowej grze AcostyGómeza i Ugarte. Zwłaszcza ta pierwsza, kojarzona w rodzimej Hiszpanii raczej z repertuarem komediowym, pokazuje całe spektrum dramatycznych emocji: zarówno tych delikatnych, jak i tych wygrywanych na wysokich nutach. Jest przerażona i zdeterminowana zarazem, targają nią wątpliwości, a jednocześnie traktuje zemstę jak moralny imperatyw. 



Pojemna formuła, na którą postawił reżyserski duet, została wypełniona paroma gatunkowymi i art-house'owymi kliszami, ale ostatecznie więcej tu szczerej humanistycznej refleksji niż żerowania na mocnym dramaturgicznie temacie. W połączeniu z solidną pracą operatorską i doskonałą obsadą daje to film, który tchu wam raczej nie odbierze, lecz przypomni, że zemstę - także w kinie - najlepiej serwować na zimno.
1 10
Moja ocena:
7
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones