Recenzja filmu

Missisipi w ogniu (1988)
Alan Parker
Gene Hackman
Willem Dafoe

Bezprawie przeciw zbrodni

"Mississippi w ogniu" to film gorzki, tym bardziej że oparty (aczkolwiek luźno) na faktach. Niespełna 50 lat temu prawo w części stanów USA sankcjonowało rozdział obywateli wg kryterium rasowego.
"Mississippi w ogniu" to film gorzki, tym bardziej że oparty (aczkolwiek luźno) na faktach. Niespełna 50 lat temu prawo w części stanów USA sankcjonowało rozdział obywateli wg kryterium rasowego. Już dzieci białych zarażano uprzedzeniami nauczając, że wypływa to wprost z Biblii. Sytuację ludności murzyńskiej pogarszał system wyborczy wymagający rejestracji. Czarnoskórzy Amerykanie nie korzystali z możliwości głosowania i wpływania na swój los, czemu starali się zaradzić działacze praw obywatelskich. Właśnie zaginięcie w czerwcu 1964 r. trójki aktywistów w stanie Mississippi stało się kanwą filmu Alana Parkera z roku 1988. Do miasteczka w hrabstwie Jessup przybywa dwóch agentów FBI poszukujących zaginionych. Jeden z nich to Alan Ward (Willem Dafoe) -  młody i wykształcony, wierzący w skuteczność standardowych procedur śledztwa. Drugi agent to Rupert Anderson (Gene Hackman), który był kiedyś w tych stronach szeryfem. Zna on specyfikę lokalnej społeczności i usiłuje przekonać przełożonego do bardziej dyskretnych działań. Kolejne działania Warda prowadzą bowiem jedynie do eskalacji konfliktu. Grupa kilku członków Ku-Klux-Klanu mimo obecności FBI wciąż terroryzuje pięciotysięczną społeczność murzyńską hrabstwa. Palą kościoły i domy, posuwają się nawet do prób kolejnych zabójstw. Murzyni nie skarżą się władzy, wiedzą bowiem, że szeryf i sąd trzymają stronę ludzi w kapturach. Działania FBI są nieskuteczne, bo czarni milczą ze strachu, a biali z solidarności ze swoimi. Jedyną sprawiedliwą okaże się rozdarta pomiędzy przyjaźnią z czarnymi a przynależnością do białej społeczności pani Pell (Frances McDormand). Przerwie milczenie, lecz zapłaci za to straszliwą cenę. W końcu Ward daje Andersonowi wolną rękę. Łamiąc prawo, posuwając się do porwań, zastraszania i wymuszania zeznań niemal torturami, FBI osiągnie sukces, aresztując winnych. Jednak aby zbrodniarzy wsadzić do więzienia, trzeba ich sądzić przed sądem federalnym, zatem nie za zabójstwa. Dramatyzm filmu potęguje świadomość, że potężne państwo, aby wygrać z przestępcami, musiało sięgnąć do ich metod, a pokonało ich nie siłą moralną, lecz przemocą. Przypomina to trochę fabułę filmu "Nietykalni". Tymczasem do drzwi pukał już konflikt, który odmienił Amerykę. Nie działania rządu ani obrońców praw obywatelskich, tylko osobiste doświadczenia setek tysięcy młodych Amerykanów z Wietnamu przełamały rasowe uprzedzenia. Gdy od ciemnoskórego kolegi zależało przeżycie, szybko zmieniała się optyka i nie widziano już w nim „czarnucha”, zwłaszcza że czasem był też przełożonym. Po powrocie do kraju byli biali żołnierze nie byli już zapleczem dla Ku-Klux-Klanu. Organizacja ta z czasem zmarginalizowała się. "Mississippi w ogniu" krytykowano zarówno za pokazanie społeczności murzyńskiej jako całkowicie biernej, jak i sugerowanie wielkiego zaangażowania FBI w sprawę obrońców praw obywatelskich (w tamtych czasach dopatrywało się w nich raczej komunistycznej agentury). Ani jedno, ani drugie nie było prawdą, jednak film obrazował punkt widzenia o pokolenie późniejszy, a Alan Parker i tak podjął temat wstydliwy dla Amerykanów. Zachwyca rola Gene'a Hackmana, którego Anderson to postać wieloznaczna - człowiek bez życia prywatnego, z pozoru całkowicie oddany służbie. Jednak jego gra z panią Pell wykracza poza śledztwo i ujawnia tęsknotę za dawnym życiem w Mississippi. Wtóruje mu Willem Dafoe, jako agent, Ward z zimnego służbisty przechodzący na naszych oczach metamorfozę i zaczynający prawo naginać. Wraz ze świetnymi rolami drugoplanowymi dało to ważny film o nieprzemijającym przesłaniu.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Mississippi w ogniu" rozpoczyna się konwencjonalnie. Do skażonego nietolerancją i przemocą miasta... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones