Recenzja filmu

Ostatnie tango w Paryżu (1972)
Bernardo Bertolucci
Marlon Brando
Maria Schneider

Brando tańczy

Tak – "Ostatnie tango…" jest dowcipne! A humor, paradoksalnie, czyni film Bertolucciego mocniejszym, bolesnym i ciągle dolegliwym.
Moje pierwsze "Ostatnie tango…" z Marlonem Brando i Marią Schneider nie było specjalnie udane. Jak z wieloma "nowoczesnymi" filmami lat 70., czas obszedł się z dziełem Bertolucciego brutalnie. Nie chodzi nawet o jakieś szaleństwa formalne, ale ogólny ton emocjonalny. Jeśli szukać w "Ostatnim tangu…" erotycznych emocji i obyczajowej odwagi, łatwo się rozczarować i nieuważnie je odczytać jako rozwlekłą i pretensjonalną pieśń żałobną. Pod egzystencjalnym rozczarowaniem czy krytyką "zimnej współczesności" (dla każdego coś miłego) łatwo przeoczyć samą historię.

Brando wciela się (często nadużywane określenie pasuje tu nadzwyczaj dobrze) w mieszkającego w Paryżu Amerykanina, który wikła się w dziwny romans z młodą Francuzką. Spotyka ją w wystawionym do wynajęcia apartamencie. Zaczynają się krótkie i dziwaczne podchody – on demonstruje swój brak zainteresowania, ona brak zdecydowania, kończy się gwałtownym seksem. Wynajmują to wielkie, puste mieszkanie i spotykają się ponownie. On nalega, by nie wymieniali imion. Nie próbuje jej uwodzić, nic nie chce o niej wiedzieć. Komunikuje się niemal wyłącznie poprzez seks i rzadko mówi rzeczy przyjemne. Mimo tego dziewczyna nieustannie wraca. Ale szybko zaczyna próbować przekroczyć granicę, którą mężczyzna między nimi wyrysował.

Próbuje opowiadać mu o sobie i wydrzeć jakiś kawałek jego duszy. On reaguje agresją i szyderstwem. W ich stosunkach jest coś rodzicielskiego – ona gra niegrzeczną, ale dającą się dyscyplinować córkę, on traktuje ją protekcjonalnie, rzucając czasem na pocieszenie pieszczotę. Dziewczyna opłakuje bajeczne dzieciństwo, bo z dziecięcą energią i niezdecydowaniem wkracza w dojrzałość – ma właśnie poślubić młodego filmowca. On jest na końcu drogi, której znaczenia – wbrew logice sztuki – nie jest w stanie pojąć. Nie wie, dlaczego jego żona się zabiła, ani dlaczego zdradzała go z nieciekawym sąsiadem, w domu którego urządziła dom bliźniaczy do małżeńskiego. "Mógłbym być zdolny pojąć wszechświat, ale nigdy nie odkryję prawdy o tobie" – mówi wymięty i wyblakły bohater w słynnej scenie, przy martwym ciele żony.

Paul (widz Bertolucciego o każdym z bohaterów wie więcej, niż oni o sobie nawzajem) nie może zrozumieć, więc nie chce wiedzieć. Odmawia udziału w życiu na zasadach, które tak mocno go zawiodły. Seks – zwykle jakoś zniekształcony, agresywny, upadlający – to jedyny sposób, w jaki się wyraża, spowiada i żali.

Film, o którym w momencie premiery Pauline Kael pisała, że powinien wytyczyć w historii kina granicę, jaką dla muzyki wyznacza "Święto wiosny" Strawińskiego, dziś z całą pewnością już nie szokuje i raczej nie olśniewa. Ale jeśli wypisać go z historycznego kontekstu i oglądać bez "arcydzielnego" obciążenia – ciągle robi duże wrażenie i momentami mocno zaskakuje. Dziwaczny jest wątek narzeczonego dziewczyny (w tej roli twarz francuskiej Nowej Fali – Jean-Pierre Léaud), który pochodzi z zupełnie innego porządku niż reszta opowieści i przełamuje ją. Dzięki niemu na chwilę do ponurego świata fotografowanego przez Vittorio Storaro wlewa się rzeczywistość musicalu.

Najwięcej uwagi skupia na sobie Marlon Brando. Jak większość filmów tego kalibru, "Ostatnie tango…" oplecione jest opowieściami, z których wiele traktuje o wpływie, jaki aktor miał na ostateczny kształt dzieła. Niektóre sceny miały być całkowicie jego pomysłem. Obraz wielkiego, ale już mocno zmanierowanego i zdziwaczałego gwiazdora, nakłada się więc tu trochę na bohatera. Ale niezależnie od tego jest to występ imponujący. "Tango" Brando wydaje się pełne gorzkiego dowcipu. Tak – "Ostatnie tango…" jest dowcipne! A humor, paradoksalnie, czyni film Bertolucciego mocniejszym, bolesnym i ciągle dolegliwym.
1 10
Moja ocena:
8
Rocznik '82. Urodzony w Grudziądzu. Nie odnalazł się jako elektronik, zagubił jako filmoznawca (poznański UAM). Jako wolny strzelec współpracuje lub współpracował z różnymi redakcjami, z czego... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Bernardo Bertolucci zaprezentował szerokiej publiczności w 1972 roku film, który staje się jego... czytaj więcej
Kontrowersyjny obraz Bernarda Bertolucciego "Ostatnie tango w Paryżu" na pierwszy rzut oka odpycha... czytaj więcej