Recenzja filmu

Ostatnia piosenka (2010)
Julie Anne Robinson
Miley Cyrus
Liam Hemsworth

Bunt i miłość "Pokolenia Jukendens"

Przyznam szczerze, że po tym jak media uprzedzają w pewnym sensie do gwiazdek Disneya, miałem mieszane uczucia przed seansem. Pomyślałem jednak, raz się żyje, może panna Cyrus zaskoczy mnie
Przyznam szczerze, że po tym jak media uprzedzają w pewnym sensie do gwiazdek Disneya, miałem mieszane uczucia przed seansem. Pomyślałem jednak, raz się żyje, może panna Cyrus zaskoczy mnie pozytywnie, jak rok temu jej kolega, Zac Efron w "17 again". Czy zaskoczyła? O tak! Aż takiej żenady się zdecydowanie nie spodziewałem!

O czym mówi ten cud kinematografii zza wielkiej wody? Ronnie (Miley Cyrus), buntowniczka w wymiarze Disneylandu, musi spędzić wakacje u ojca (Greg Kinnear). Zostaje więc brutalnie wywieziona przez matkę z Nowego Jorku na prowincjonalną Tybee Island w Georgii. Młoda rebeliantka całe dnie spędza włócząc się po okolicy i kłócąc się z ojcem. Wszystko to na tle skandalu ze spalonym kościołem i walką rodziców o przyszłość cukierkowo niepokornej córki. Wtem, wiecznie niezadowolona Ronnie pada ofiarą lekko zarozumiałego Willa, który oblewa ją jogurtem. Wraz z jogurtem spływa na dziewczynę bezgraniczna miłość... Blaa, blaa, blaa!

Na samo wspomnienie o tym "dziele" wywracają się człowiekowi wnętrzności! Banał goni banał, sztampa czai się za każdym rogiem, a przewidywalność znacząco przekroczyła stan alarmowy! Powódź ckliwości i pustych emocjonalnie przeżyć jest nieunikniona. Uciekajcie, bo nie warto tonąć z tym filmem!

Kto popełnił tę zbrodnię? Julie Anne Robinson. Reżyserka, która na koncie ma jedynie kilka odcinków "Chirurgów" i innych mniej znaczących seriali. Film jest kolejną ofiarą mody panującej ostatnimi czasy w Hollywood na ekranizację ckliwych powieści Nicholasa Sparksa. Jak to zwykle u Sparksa, hektolitry łez płyną z ekranu, a także przed ekranem, wielka miłość zawsze musi być tragiczna i obowiązkowo musi umrzeć ktoś, by zacząć nowym życiem mógł ktoś. Wydaje się, że ten facet wynalazł cudowną recepturę na zaspokojenie oczekiwań współczesnego nastolatka płci żeńskiej. W kolejce czekają już kolejne hity, z taśmowej produkcji autora.

Jeśli chodzi o aktorstwo w filmie, a właściwie to zbyt duże słowo. Określiłbym to bardziej pojawianiem się przed kamerą bliżej niezidentyfikowanych osobników w bliżej niezidentyfikowanym celu, z Miley Cyrus na czele. Gwiazda, której życiową rolą jest Hanna Montana (taki stan rzeczy pozostanie jeszcze przez długie, długie lata), nie robi nic prócz głupich min i wiecznego grymasu typu "coś tu śmierdzi". Zapomniał bym o najważniejszym jej zadaniu - irytacji odbiorców. Gdyby chociaż była ładna... Aktorsko również pogrążył się Greg Kinnear w roli ojca Ronnie. Cóż, w taki właśnie sposób traci się szacunek do niezłych aktorów.

Pastwie się i wyżywam na tym filmie i tak się zastanawiam, czy jest jakaś pozytywna rzecz, o której mógłbym napisać. Po dłuższej chwili zastanowienia muszę stwierdzić, że nie. Tak beznadziejnego filmu nie było mi dane już dawno obejrzeć. Najgorszy film w tym roku i chyba nic już go nie przebije. "Ostatnia piosenka" znajdzie z pewnością rzesze odbiorców w polskich gimnazjach i podstawówkach. Jest skrojony na miarę współczesnego pokolenia "Jukendens". Jak dla mnie, zmarnowane dwie godziny i zdecydowanie ostatnia piosenka z Miley Cyrus na długie lata. Może już jestem za stary na takie banały...
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Nicholas Sparks to persona, której fanom melodramatów przedstawiać nie trzeba. Zwłaszcza jeśli idzie o... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones