Recenzja filmu

Predator 2 (1990)
Stephen Hopkins
Danny Glover
Gary Busey

Butcher in the city

Są w kinie bohaterowie, którzy na trwałe wpisują się do historii kinematografii, czarne charaktery, które zapadają w pamięć, jak również kreatury, o których nie sposób nie wspomnieć. Do tych
Są w kinie bohaterowie, którzy na trwałe wpisują się do historii kinematografii, czarne charaktery, które zapadają w pamięć, jak również kreatury, o których nie sposób nie wspomnieć. Do tych ostaniach z pewnością zalicza się Obcy, znany z Ridleyowskiego obrazu "Obcy: Ósmy pasażer Nostromo" oraz jego kontynuacji, czy wreszcie jego daleki znajomy spoza innego układu planetarnego, Predator. Pierwsza część "Predatora" w reżyserii Johna McTiernana, z Arnoldem Schwarzeneggerem w roli głównej okazała się jedną z najlepszych pozycji science-fiction lat osiemdziesiątych i na stałe wpisała się w historię kinematografii. Kontynuacja pod tytułem "Predator 2: Starcie w miejskiej dżungli", chociaż z innym aktorem prowadzącym, być może bardziej utalentowanym od Arniego, ale za to mniej zabawnym, Dannym Gloverem, oraz będąca dziełem mało znanego wówczas  Stephena Hopkinsa, okazała się dość przyzwoitą, jednakże zgoła odmienną rozrywką, przeznaczona nie tylko dla fanów serii, lecz wszystkich zwolenników klimatycznych dreszczowców.

Tak samo jak w pierwowzorze i tym razem będziemy mieli do czynienia ze starciem ludzi z pozaziemską istotą. Jednak na tym podobieństwa się kończą. Cała koncepcja filmu w stosunku co do pierwszej części została całkowicie odmieniona. Nie mamy już do czynienia z tropikalnym lasem i rozgrywającą się w tle wojną, lecz miejską dżunglą, Los Angeles, oraz porachunkami mafii z policją. Głównym bohaterem obrazu jest porucznik Mike Harrigan, typowy umięśniony czarnuch z niewyparzoną gębą, oficer FBI, często naginający prawo, podczas starć z bezlitosnymi gangami. Trzeba przyznać, że w porównaniu z majorem Alanen "Dutch" Schaefferem wygląda dość niepozornie, jednak nie należy ulegać złudzeniom. Potrafi świetnie strzelać, odpowiednio mocno przywalić, "gdy przyjdzie na to potrzeba", i zarzucić zabawną ironią bądź dygresją, nawet w obliczu śmierci. Wracając jednak do "Predatora"... kontynuacja poza drobnymi niuansami, dotyczącymi pierwszej części, oraz samą kreaturą, Predatorem, nie ma prawie nic wspólnego z pierwowzorem. Dostajemy zupełnie nową historię, z nowymi bohaterami oraz wątkami. Jak wiadomo pierwsze skrzypce gra Predator, a cała fabuła kręci się na odkryciu jego tożsamości. Lecz zanim do tego dojdzie, będziemy świadkami dziwnych zdarzeń, ktoś będzie musiał zginąć, początkowo zwykłe dochodzenie stanie się dla Mike'a sprawą osobistą, a do śledztwa włączy się nowy gracz. Voila - intryga gotowa.

To, co zawsze podobało mi się w "dwójce", to przede wszystkim świetny podkład muzyczny. Jest jedną z cech wyróżniających "Predatora". Ścieżka jest klimatyczna, miejscami mroczna, bardzo dobrze budująca napięcie, jak również intrygująca. Świetnie pasuje do ciemnych zakamarków, spowitego nocą Los Angeles. Wraz ze stojącą na niezłym poziomie scenografią stwarza niezapomniany klimat, taki mroczny oraz tajemniczy. Zresztą wygląd zadymionej metropolii, drapaczy chmur, po których przemieszcza się Predator, szalonego bosa narkotykowego, Króla Williego, podobnie jak głównego bohatera i jego oddziału, pozwalają wczuć się nam w przedstawioną przez twórców rzeczywistość.

Prawdą jednak jest wyczuwalny brak Arniego oraz jego bezpretensjonalnego humoru. Wiadomo, że Glover to aktor zdecydowanie lepszy od Schwarzeneggera, jednak nie oddaje już tego samego, co jego poprzednik. Mike i "Dutch" to dwie zupełnie inne postacie i chociaż porucznik Harrigan to całkiem ciekawa, zabawna i szybko zyskującą sobie sympatię osoba, to jednak czegoś nam w nim brakuje. Reszta ekipy to Danny Archuleta, przykład staromodnego detektywa, Jerry Lambert, nowy członek zespołu, narwany oraz porywczy młodzian, ale za to niezwykle utalentowany, oraz Leona Cantrell, pewna siebie, ostra kobieta.

Jak przystało na kontynuację "z prawdziwego zdarzenia", "Predator 2" może poszczycić się bardzo dobrymi efektami specjalnymi. Między pogaduszkami bohaterów twórcy serwują nam widowiskowe strzelaniny, pościgi oraz wybuchy. Również nie omieszkali zaprezentować nowoczesnej technologii Predatora. W tym aspekcie mogli popuścić wodze wyobraźni i stworzyć zupełnie nierealne, acz bardzo ciekawe i irygujące, bronie masowej zagłady. Nie ma co narzekać, jak akurat nie świszczą kule lub coś nie wybucha, to na ekranie pojawia się charakterystycznie rozmyta postać i trzy czerwone kropki, które nie najlepiej wróżą oponentowi, na którym są umiejscowione. Tak więc "Predator 2: Starcie w miejskiej dżungli" to ciekawy, dobrze zagrany, i chociaż w wielu aspektach gorszy od swojego pierwowzoru, godny następca "jedynki". 
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Oszałamiający sukces "Predatora" w wykonaniu Johna McTiernana zaowocował powstaniem jego sequela.... czytaj więcej
Powstały w 1987 roku "Predator" dziś jest niewątpliwie klasykiem gatunku sci-fi. Obraz potęgujący... czytaj więcej
Sequel filmu z żelaznym Arnoldem "Predator 2" nie mógł zaskoczyć, ukazując postać przeciwnika głównego... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones