Recenzja filmu

28 dni (2000)
Betty Thomas
Sandra Bullock
Viggo Mortensen

Być czy pić

Sandra Bullock jako pijaczka to atrakcja godna obejrzenia, ale nie aż tak duża, byśmy nie oczekiwali dodatkowych. Pijaństwo w świecie rzeczywistym wygląda zawsze obrzydliwie. Pijaństwo na
Sandra Bullock jako pijaczka to atrakcja godna obejrzenia, ale nie aż tak duża, byśmy nie oczekiwali dodatkowych. Pijaństwo w świecie rzeczywistym wygląda zawsze obrzydliwie. Pijaństwo na ekranie bywa atrakcyjne, nawet sympatyczne. Dlaczego? Może dlatego, że świat ekranowy wyłączony jest spod kontroli zmysłu powonienia. Alkoholik zazwyczaj brzydko pachnie, kino nam takich doświadczeń oszczędza. Zresztą w kinie wszystko jest jakieś bardziej uładzone: kobiety piękniejsze, panowie przystojniejsi i jakby odchudzeni, niebo bardziej błękitne. To samo z pijakami: Jack Lemmon czy Meg Ryan niby to zataczają się jak pijacy, ale tak naprawdę szukają własnej, indywidualnej kwintesencji zataczania. Czasem po prostu robią to dla ekshibicjonistycznego popisu. W sumie: pijak to dobra rola i nic dziwnego, że Sandra Bullock ją przyjęła. Sandra Bullock reprezentuje aktorstwo bardzo spontaniczne, grywała już postacie, które doprowadzały swe otoczenie do ruiny. Jej ruchy są trochę nazbyt zamaszyste, nawet bez kropli alkoholu. Tutaj zamaszystość gwałtownie się zwiększa. Sandra Bullock, czyli Gwen Cummings, budzi się rankiem po libacji, przypomina sobie, że za kilkanaście minut ma być świadkiem na ślubie swej siostry - i musi się spieszyć. Skutki: totalny demontaż wesela, rozbicie samochodu, wreszcie wyrok skazujący: więzienie bądź pobyt w ośrodku odwykowym. W ośrodku obowiązują surowe reguły. Gwen jest początkującą pisarką, żyje w świecie nowojorskiej cyganerii, więc najpierw wszystko lekceważy, potem z regułami walczy. Powtórzmy: Sandra Bullock jako pijaczka to atrakcja godna obejrzenia. Ale nie aż tak duża, byśmy nie oczekiwali dodatkowych. Pijaństwo w ogóle jest rzeczą poważną, więc oczekujemy, że w filmie pojawi się choć cień tej powagi. Na przykład w formie pytania: dlaczego ludzie piją? Najprostsza odpowiedź: geny. Skłonność jest dziedziczna. Taka odpowiedź pada, ale zostaje podważona. Matka bohaterki była nałogową pijaczką, ale miała dwie córki, młodsza Gwen pije, starsza Lily ani trochę. Więc odpowiedź jest niewystarczająca, trzeba szukać dalej. I film to robi. Wyjaśnienie uzupełniające jawi się gdzieś w połowie filmu. Gwen mówi swemu chłopakowi, że musi wyleczyć się z nałogu. Odpowiedź: - A po co? Spójrz na tych, którzy nie piją Harują dzień i noc, wszystkie pieniądze wydają na to, by utrzymać swą pozycję społeczną. Te słowa można zredukować do prostej tezy: istnieją dwa modele życia, wyścig szczurów i kontestowanie tego wyścigu. Kontestacja często popycha do nałogu, nałogi niszczą zdrowie, ale wyścig czyni to także, choćby przez to, że pozbawia nas wszelkiej radości życia. Dowodem sytuacja starszej siostry. Po wyjaśnieniu teoretycznym jest jeszcze aneks praktyczny. Gwen opuszcza lecznicę, wraca do Nowego Jorku, jej chłopak prowadzi ją do stałego lokalu nocnego, przyjaciele witają ich entuzjastycznie. To może najważniejsza scena filmu. Ci ludzie z artystycznej bohemy nowojorskiej - kimże są? Łączy ich idea buntu, łączą zainteresowania i sympatie, wykształcenie. Tworzą wspólnotę. Rzecz bardzo istotna, jeśli się zważy, że takiej wspólnoty nie ma w tym drugim świecie. Lily zaprasza znajomych, ale to nie jest krąg przyjaciół; to spotkanie konkurentów. Wszyscy biorą udział w wyścigu, każdy jest potencjalnym wrogiem. Lily zna wielu ludzi, ale nie może liczyć na nikogo. Jest sama. Kontestatorzy żyją inaczej. Wspólnota daje im poczucie bezpieczeństwa. Nocny lokal, w którym się spotykają, jest autentycznym azylem człowieczeństwa. Ma tylko jedną wadę: jest mimo wszystko knajpą. Wspólnotę można celebrować poprzez rozmowy, ale przecież nieuchronnie także przez popijanie. Krótki epizod w lokalu, świetnie zainscenizowany, mówi wszystko: mili ludzie, życzliwe głosy - ale oświetlenie, rozkład świateł i cieni sugerują coś niepokojącego. Każdy azyl jest formą ucieczki. Można tam szukać wsparcia przez godzinę lub pięć, potem trzeba wyjść na ulicę, każdy chciałby chwile pobytu przedłużyć, choćby i sztucznie. Gwen przedłużała bardzo często. Dwie siostry, Lily i Gwen, w sposób idealny uosabiają dwa modele amerykańskiego życia. Kroczą dwoma różnymi drogami, każda prowadzi na bezdroża. Różnice między drogami są oczywiste, ale jest także jedno podobieństwo: chodzi o modele życia, które nie tworzą wartości. Nie tworzy ich ani ekspansja, ani bunt. Życie bez wartości jest trudne do zniesienia, więc ludzie szukają sobie wartości zastępczych. W wypadku Gwen jest to alkoholizm, w wypadku Lily - pieniądze. Jedno i drugie jest narkotykiem. Więc dobrze. Jeśli wartości tu nie ma, to gdzie ich szukać? Film na ten temat się nie wypowiada. Chociaż - może jednak. Mówi tak: trzeba wyjść poza siebie. Wyciągnąć rękę; po to, by komuś pomóc - lub po to, by u kogoś tej pomocy szukać. Gwen potrafi się na to zdobyć, w ostatnich dniach swej hospitalizacji widzi nie tylko siebie. Patrzy przed siebie i za siebie, w lewo i w prawo. Po wyjściu - spogląda także w górę. I to, okazuje się, niekiedy może pomóc. Spojrzenie w górę - to trzeba umieć zagrać. W górę patrzą na ogół ludzie, którzy sobie uświadomili, że znaleźli się na dole. W mowie potocznej nazywa się to pokorą. Sandra Bullock potrafi ją zagrać, mimo że nawet w tym momencie jest nadal bardzo zamaszysta.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Co byś zrobił, gdybyś znalazł się w klinice odwykowej o charyzmatycznej nazwie "Łagodna Dolina" wśród... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones