Recenzja filmu

Jack Ryan: Teoria chaosu (2014)
Kenneth Branagh
Chris Pine
Keira Knightley

Chaos w praktyce

Jack Ryan to postać znana kinomanom, choć zapewne nie wszystkim, gdyż na ekranach nie gościł od ponad dziesięciu lat, a jego przygody nie są zapowiadane i promowane z wielomiesięcznym
Jack Ryan to postać znana kinomanom, choć zapewne nie wszystkim, gdyż na ekranach nie gościł od ponad dziesięciu lat, a jego przygody nie są zapowiadane i promowane z wielomiesięcznym wyprzedzeniem, jak to się dzieje w przypadku choćby Agenta 007. Mimo tego, postać oparta na serii książek Toma Clancy'ego była grana do tej pory przez trzech różnych aktorów, a filmy te były co najmniej satysfakcjonujące. Czy nowej odsłonie reżyserowanej przez Kennetha Branagha udało się przywrócić tego bohatera światu?



"Jack Ryan: Teoria chaosu" nie bazuje na książce Clancy'ego, a jedynie na stworzonych przez niego postaciach, co objawia się niestety w schematyczności fabuły. Ranny podczas jednej z misji Ryan (Chris Pine) zostaje zwerbowany przez agenta Harpera z CIA (Kevin Costner), by pracować jako tajny agent na Wall Street. Odnalazłszy utajnione, rosyjskie konta, na których znajduje się dość amerykańskiej waluty, żeby zagrozić stabilności dolara, jedzie do Moskwy w celu przeprowadzenia audytu w firmie Victora Czerevina (Kenneth Branagh), właściciela owych kont. Niestety, na miejscu okazuje się, że przebiegły Rosjanin uprzedził jego działania i sprzedał spółki. Ryan musi improwizować, żeby zdobyć cenne informacje, gdyż tylko w ten sposób będzie mógł zapobiec wymierzonemu w USA atakowi terrorystycznemu.

Brak oparcia na książce Clancy'ego widać od razu. Twórcy resetują w zasadzie wszystko, co do tej pory reprezentował Jack Ryan i osadzają go we współczesnych realiach. I tak, Ryan ze spędzającego większość czasu za biurkiem analityka, zamienia się w agenta operacyjnego, biegającego po Moskwie i wykonującego niebezpieczne misje. Jego zdolności analityczne dają o sobie znać dopiero pod koniec filmu, a i wtedy wypadają dosyć nieprzekonująco. Gdy bowiem napięcie wzrasta, Jack zabiera pałeczkę Harperowi, który dowodzi całą operacją, lecz mimo wieloletniego doświadczenia wydaje się być zagubiony w obliczu połączenia kilku faktów. Sama postać Ryana jest portretowana niekonsekwentnie. Ranny podczas misji, w obliczu niemożności odzyskania pełnej sprawności fizycznej dostaje pracę za biurkiem. Wraz z rozwojem akcji, kiedy zachodzi potrzeba biegania po mieście i bicia się z wytrenowanymi ochroniarzami, Ryan sprawia wrażenie, jakby dopiero co opuścił salę treningową.



Wcielający się w tytułowego bohatera Chris Pine nie wypada najlepiej. Najbardziej widoczny jest jego brak aktorskiej charyzmy. Praktycznie w każdej scenie, w której aktor "ściera" się z Kennethem Branaghem lub Kevinem Costnerem, jego starsi koledzy po fachu kradną mu show. Zwłaszcza ten drugi wypada nieźle, szczególnie w scenach akcji. Być może zostanie to zauważone i Costner stanie obok Liama Neesona wśród "emerytowanych zabijaków" co w obliczu zbliżającej się premiery jego nowego filmu wydaje się być bardzo prawdopodobne.

"Jack Ryan: Teoria Chaosu" jest nieźle wyreżyserowany, choć nie wybija się na tle innych pozycji ze swojego gatunku, głównie za sprawą braku pomysłu. Twórcy bazują na postaci analityka CIA, który raczej prowadził śledztwa, niż ścigał bandytów, i próbują zrobić z niego rasowego bohatera kina akcji. Sama fabuła też nie powala oryginalnością. Scenarzyści skonstruowali światowy konflikt między Stanami a Rosją i umieścili Ryana pośrodku w roli zbawcy kraju. Tajny agent po dziesięciu latach pracy za biurkiem zostaje jedyną osobą zdolną ocalić światowy pokój. Wszystko byłoby w porządku, gdyby zostało to okraszone choć odrobiną humoru, a tego niestety brakuje. Jedynie sceny ukazujące relację Ryana z jego narzeczoną graną przez Keirę Knightley próbują być zabawne, niestety, znowu raczej bezskutecznie. Sama postać ukochanej bohatera wydaje się jedynie pretekstem do wprowadzenia wątku "sekretnego życia", co nie jest ani bardzo ciekawe, ani zręcznie przeprowadzone i w efekcie wywołuje raczej niecierpliwe tupanie nogą niż obgryzanie paznokci ze zdenerwowania.



Miłośnicy kina akcji, którzy szukają nowości i mają za dużo gotówki w swoim portfelu, raczej nie będą sobie wyrzucać wizyty w kinie. Wszyscy, którzy nie zaliczają się do tej grupy, powinni raczej poczekać, aż "Jack Ryan: Teoria chaosu" zagości na ekranach telewizorów, gdyż wydaje się to bardziej odpowiednim dla niego miejscem.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Jack Ryan do kina trafił dzięki powieściom Toma Clancy'ego. X muza od samego początku dość swobodnie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones