Recenzja filmu

Emilia (2005)
Piotr Matwiejczyk
Aleksandra Ząb
Stanisław Rec

Co pan skręcił, panie "Matwiej"?

Czytając opinie w internecie na temat najnowszego filmu Piotra Matwiejczyka - "Emilii", napotkałem się na wiele niepochlebnych "recenzji". Ja, się pod nimi nie podpisuje! Nazwisko Piotra
Czytając opinie w internecie na temat najnowszego filmu Piotra Matwiejczyka - "Emilii", napotkałem się na wiele niepochlebnych "recenzji". Ja, się pod nimi nie podpisuje! Nazwisko Piotra zasłynęło po filmie "Chinacity" - film, którego nie miałem okazji obejrzeć, rozpoczął cykl parodii Matwiejczyka. Do tej pory prócz wspomnianego przed chwilą tytułu powstał "Koszmar minionej zimy", a teraz "Emilia". Na nowe pełnometrażowe dziecko z gatunku "pastiżu i absurdu" musieliśmy czekać 3 lata. W ciągu tych lat Matwiejczyk nakręcił kilka autorskich krótkometrażówek do których podchodzę dość sceptycznie... Ale nie o tych filmach mowa. Obiektem kpin poprzednich filmów "Matwieja" były odpowiednio filmy Romana Pogańskiego, wszystkie o mafii oraz przy drugim filmie kultowe horrory klasy B. "Emilia" natomiast jest parodią filmu Jeana-Pierre'a Jeuneta "Amelia". Tytułowa bohaterka została wychowana w bardzo specyficznych warunkach. Jej rodzice nie potrafili przelać dostatecznie dużo uczucia i wiedzy na dorastające dziecko. Dlatego dziewczynka wykreowała w swoim umyśle własny wewnętrzny świat, żyjąc w całkowitej izolacji od otoczenia. Pewnego dnia 19-letnia Emilia odnajduje życiowy cel - postanawia czynić wokół siebie dobro. Niestety, pech sprawia, że osoby, które spotyka na swojej drodze nie bardzo potrzebują od niej jakiejkolwiek pomocy... Zanim się doczekaliśmy "Emilii", w mediach mogliśmy się dowiedzieć o kolejnych gwiazdach w obsadzie, o zmianach premiery, o skandalach związanych z filmem, ale samego filmu nie było. Aż do lutego 2005 roku, gdy do prasy doszły przecieki, że premiera "Emilii" odbędzie się na festiwalu "Oskariada". Tak było, premiera się odbyła, sam autor mówił, że jest średnio zadowolony z filmu, a publiczność go w zupełności popierała. Reżyser dokonał desperackiego ruchu - dokonał przemontowania Emilii. I tak z ponad 100 minutowego filmu, powstał ok. 80 minutowy projekt. Niestety nie miałem okazji obejrzeć wersji pierwotnej, natomiast ta druga w miarę mi się podobała. Film warsztatowo bardzo przypomina mi "Marco P. i złodzieje rowerów" ("D-effects studio" maczało palce przy obydwóch filmach) natomiast scenariusz nie zachowuje od początku do końca wytycznego mu poziomu. Recepta na scenariusz była prosta: bierze się każdą scenę z "Amelii" i się ją dokładnie parodiuje - proste, nieprawdaż? W połowie filmu Matwiejczyk miał przerost ambicji i chciał pokazać, że sam też coś wymyśleć potrafi. Zaprzestał parodiowania dokładnych scen i sam zaczął zmieniać fabułę, wtedy wyszły na jaw wszystkie braki pomysłowe Matwiejczyka. Najgorsza jest końcówka - zbyt chaotyczna, naciągana i nie zrozumiała. Ratuje ją tylko scenka rozmowy listonosza z synem (brawurowy epizod reżysera). Niezależni aktorzy spisali się w swoich rolach zaskakująco dobrze. Część obsady znamy już z poprzednich filmów Matwiejczyka - Dawida Antkowiaka, Anne Borusińską. Ale także są 100% debiutanci np. Stanisław Rec - doskonała rola zamyślonego Ojca Emilii, który na domiar złego nie dosłyszy - po prostu miodzio. Aleksandra Ząb - kreacja tytułowej bohaterki miała wzloty i upadki, ale bardziej to pierwsze. Niestety rozczarowują "rozreklamowane" perełki w postaci znanych aktorów. Krzysztof Globisz, Jan Machulski (ta rola chyba była dopisana) i Jerzy Trela mówią po jednym-dwóch mało znaczącym zdaniu i znikają. Andrzej Grabowski co parędziesiąt minut pojawia się i omawia jak dana osoba umarła, a Cezary Pazura, który to niby miał drugoplanową rolę, pojawia się i znika. I nic do filmu oprócz swojej twarzy nie wnosi. Równie dobrze film w zupełności by mógł się bez niego obyć. Fakt faktem - fajnie się ogląda znanych aktorów w niezależnej produkcji, jednak nie o nich w tym filmie chodziło - te twarze grają w każdej polskiej produkcji i już nam się znudziły, potrzebowaliśmy młodego mięsa, takiego jak aktorzy niezależni. Natomiast muszę pochwalić narratora - Grzegorza Halamę, który wytycza nowe trendy lektorom filmowym. Halama nie mówi swoim normalnym głosem. Ten, który nam prezentuje wywodzi się od jego kabaretowego alter-ego - Józka. On "wiedział, że tak będzie". Podsumowując "Emilia" nie rozczarowuje, ale do miana świetnego filmu dosyć jej brakuje. Koszalińskim widzom film się nie podobał, ale fanom "Matwieja" ten produkt na pewno nie zawiedzie. Mnie w każdym bądź razie nie zawiódł.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Filmu "Emilia" szukałem od co najmniej trzech lat. Nie ukrywam, że do jego obejrzenia zachęciły mnie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones