Recenzja filmu

Człowiek pogryzł psa (1992)
André Bonzel
Benoît Poelvoorde
Benoît Poelvoorde
Jacqueline Poelvoorde-Pappaert

Co zdarzyło się koło twojego domu?

Już sam tytuł filmu Benoîta Poelvoorde'a może być interpretowany na wiele sposobów, co potwierdza dyskusja na forum Filmwebu. Jedni twierdzą, że wywodzi się od tego, że bohater filmu schodzi do
Już sam tytuł filmu Benoîta Poelvoorde'a może być interpretowany na wiele sposobów, co potwierdza dyskusja na forum Filmwebu. Jedni twierdzą, że wywodzi się od tego, że bohater filmu schodzi do poziomu psa albo nawet niżej. Ktoś inny przywołuje angielską frazę "man bites dog", od której polski i, oczywiście, angielski tytuł pochodzi. Przypomina ona anegdotkę prowadzącą do puenty, że dla dziennikarza ważniejsza będzie informacja o wydarzeniu niespotykanym niż o czymś, co widzi się na co dzień. "When a dog bites a man, that is not news, because it happens so often. But if a man bites a dog, that is news. (Kiedy pies pogryzie człowieka, to żadna wiadomość, bo to zdarza się tak często. Ale kiedy to człowiek pogryzie psa, to jest wiadomość.)" – stwierdził kiedyś redaktor New Jork Sun, John B. Bogart. Oryginalny tytuł – "C'est arrivé près de chez vous" – znaczy jednak zgoła co innego. Jak zauważa kolejny forumowicz, trzeba by to przetłumaczyć jako "To zdarzyło się koło waszego domu". Upowszechnia więc zło pokazane w filmie. To tylko pozornie kłóci się z opinią innego użytkownika – twierdzi on, że polski tytuł ma na celu pokazanie motywu "świata na opak", lecz później porównuje dzieło do książki "120 dni Sodomy, czyli szkoła libertynizmu" Markiza de Sade. W obu utworach odbiorca, najpierw zszokowany, stopniowo przyzwyczaja się do pokazanego zła, tak, że na koniec mogłoby się wydarzyć w domu obok, a na nim nie wywarłoby to wrażenia. Na koniec pojawia się, wcale niegłupia, opinia, że główny bohater był tak chory, że mógłby nawet pogryźć psa.

Dyskusje wzbudza też gatunek "Człowieka...". Nikt nie zaprzecza, że to pseudodokument, bo trudno go nawet nazwać dokumentem fabularyzowanym. Taka forma obrazu ma na celu, podobnie jak nadanie bohaterom imion ich – swoją drogą bardzo dobrych – odtwórców, przekonanie niedowierzającego widza, że coś takiego może zdarzyć się naprawdę. Pojawia się jednak pytanie: czy to czarna komedia, jak uważa niemała grupa forumowiczów, czy, jak jest podane na filmwebowej stronie dzieła, dramat? Osobiście uznałbym film za groteskę. Pomimo że pomysł nagrywania seryjnego mordercy podczas codziennych czynności, włączając zabójstwa, jest absurdalny, ma za zadanie pokazać niebezpieczeństwo płynące z przyzwolenia na zło. Po kilku dniach spędzonych z bohaterem ekipa filmująca jego poczynania zaczyna pomagać mu w mordowaniu czy gwałceniu niewinnych ludzi.

O konsekwencjach takiego zachowania może się przekonać jeden z uczestników przyjęcia urodzinowego na cześć zabójcy. W najlepszej, moim zdaniem, scenie filmu wspomniany biesiadnik od początku zdaje się lekko denerwować solenizanta. Kiedy ten dostaje na prezent skórzaną kaburę, jest zachwycony. Dziękuje wszystkim i mówi, że właśnie tego mu było potrzeba. Następnie prosi o pistolet, żeby wypróbować nowe "cacko". Kilkakrotnie wyciąga i wkłada broń do pokrowca, gdy za którymś razem bezceremonialnie strzela wspomnianemu mężczyźnie w głowę, przy okazji obryzgując wszystkich przy stole krwią. Dopiero wtedy ujawnia się w nich strach, choć podobnie jak i główny bohater wracają do jedzenia tortu czy picia szampana udając, że nic się nie stało. Później nawet pomagają mu pozbyć się zwłok. Przez cały film, morderca, złodziej i gwałciciel, ukazany jest jako zwykły człowiek, wrażliwy na piękno, znający się na sztuce, grający na pianinie, piszący wiersze, dbający o przyjaciół, czasem nadużywający alkoholu. Tylko że ma specyficzną profesję, w której jest dokładny, pomysłowy i dzięki ciągłemu doskonaleniu się bardzo skuteczny. Dopiero wspomniana scena ostatecznie rozwiewa taki obraz i odsłania jego prawdziwe oblicze.

"Człowiek pogryzł psa" bywa porównywany do "Urodzonych morderców" nakręconych przez Olivera Stone'a na podstawie scenariusza Quentina Tarantino. Oba filmy budzą kontrowersje, oba w podobny sposób obrazują zdegenerowany współczesny świat, oba też, w miarę oglądania, coraz bardziej zaskakują, czego kulminacją jest zakończenie. Mają nawet niemal identyczną średnią głosów na Filmwebie, różnią się zaś ich ilością. Dlatego też utwór ten polecam przede wszystkim fanom dzieła Stone'a. Jeżeli uważasz któryś z tych filmów za genialny, drugi powinien ci się przynajmniej spodobać.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Trzech początkujących filmowców towarzyszy z kamerą drobnemu przestępcy imieniem Benoit. Filmują kolejne... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones