Jedna z najsłynniejszych opowieści na świecie doczekała się kolejnej ekranizacji. Trudno przytoczyć wszystkie, ponieważ reżyserzy prześcigali się w oryginalnych interpretacjach. Ja widziałam trzy
Jedna z najsłynniejszych opowieści na świecie doczekała się kolejnej ekranizacji. Trudno przytoczyć wszystkie, ponieważ reżyserzy prześcigali się w oryginalnych interpretacjach. Ja widziałam trzy spośród tych przeznaczonych dla dzieci: "Wigilijna opowieść Myszki Mickey", "Opowieść wigilijna Flintstonów" i niedawna "Opowieść Wigilijna", z czego tylko ta ostatnia wpasowywała się w klasyczny wzór. W tym roku twórca m.in. "Ekspresu Polarnego" zabiera nas do osiemnastowiecznego Londynu i pozwala "poczuć magię świąt" i to nie byle jak, bo w trójwymiarze. Ebenezer Scrooge po tylu latach, mimo postawy negatywnej jest wręcz symbolem świąt. Zgryźliwy i nieczuły na krzywdę ludzką staruszek przeżywa katharsis odwiedzany w wigilijną noc przez 3 duchy - przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Czy duchom uda się uzmysłowić Ebenezerowi, co tak naprawdę jest w życiu ważne? (nie, nie pieniądze) Na to pytanie chyba każdy zna odpowiedź. Morał tej bajki jest prosty – nie można przez całe życie dbać wyłącznie o dobra materialne, rodzina jest najważniejsza, a Święta są czasem radości i zapomnienia o smutkach dnia codziennego. Bardzo to pokrzepiające, szczególnie w naszych czasach, gdy jesteśmy zabiegani i nieszczęśliwi. Technologia, której użył Zemeckis nie porywa, szczególnie na dużym ekranie, ale przeciętny widz nie może narzekać na aspekty techniczne obrazu. Zapierające dech w piersi efekty momentami wbijają w fotel – duszna atmosfera domu bohatera czy pościg ostatniego ducha to istne majstersztyki. Do plusów zaliczam realizm, szczególnie widoczny w scenografii. Bo jak ma być biednie – to jest, jak strasznie - to strasznie, i to nawet bardzo, jak radośnie - to sala aż topi się w świetle świec i uśmiechów. Brawa za świetną muzykę w aranżacji Alana Silvestriego i przepiękne wykonanie Andrei Boccelliego "God Bless Us Everyone", która jeszcze po wyjściu z kina dźwięczy w głowie. Muszę jeszcze pochwalić polski dubbing, którego się szczerze obawiałam, ale Piotr Fronczewski w roli Scrooge'a spisał się znakomicie. Na przyszłość jednak kina mogłyby zapewnić obie wersje dźwiękowe. Podsumowując, Zemeckis nie pokazał nowych rozwiązań technologicznych, a historia Scrooge'a jest bardzo oklepana, zna ją chyba każdy. Ale skoro mimo tego seans ani moment się nie dłuży, a fabuła jest wciągająca, to chyba jest to dobra propozycja na familijne wyjście do kina. Polecam na rozpoczęcie przedświątecznego sezonu!