Recenzja filmu

Szef wszystkich szefów (2006)
Lars von Trier
Jens Albinus
Peter Gantzler

Człowiek, którego nie było

Zdobywca Złotej Palmy, ulubieniec festiwali, geniusz doceniany, ale i krytykowany, poczuł się zmęczony robieniem ambitnego kina. Przekroczywszy pięćdziesiątkę <a
Zdobywca Złotej Palmy, ulubieniec festiwali, geniusz doceniany, ale i krytykowany, poczuł się zmęczony robieniem ambitnego kina. Przekroczywszy pięćdziesiątkę Lars von Trier - kojarzony nieodłącznie z dogmą i artystycznymi eksperymentami - postanowił, że jego następny film będzie prostą, lekką komedią. Niestety, okazało się, że niespecjalnie udaną. Bohater filmu to fikcyjny szef, który nagle pojawia się w firmie. Od tej pory to on będzie odpowiedzialny za wszystko, co uczynił swym pracownikom prawdziwy właściciel. Tytułowy szef wszystkich szefów rzekomo zarządzający firmą to w rezultacie wynajęty przez dyrektora aktor, który przed kilkuosobową załogą ma odegrać swoją rolę, na użytek pewnej transakcji. Problem w tym, że sytuacja wymyka się spod kontroli, a aktor zaczyna być stroną w biurowych sporach. I jak tu solidaryzować się z ludźmi, kiedy trzeba pozostać lojalnym w stosunku do tego, kto płaci. Trudno stać na czele firmy, a jeszcze trudniej zarządzać tak zwanymi zasobami ludzkimi, udowadnia von Trier, a jego głos płynący z offu co chwilę przypomina nam, że ten film to pewien rodzaj gry, taki przemyślany dowcip znudzonego mistrza. Na ekranie widać cięcia montażowe, co wzmaga efekt "wzięcia w nawias" całej historii, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że cała ta inteligentna zabawa z widzem przesłoniła to, co najważniejsze. Tak naprawdę ta komedia jest mało zabawna. Więcej tu rozmaitych smaczków scenariuszowych, niż powodów do śmiechu. Sama sytuacja wyjściowa wydaje się trafiona, ale rozwój wypadków jest już zdecydowanie mniej ciekawy. Oglądamy ciąg sytuacji, w których podający się za szefa aktor próbuje sprostać wymaganiom zleceniodawcy, więc zmyśla, kombinuje, jest molestowany, oskarżany, a nawet pobity, słowem radzi sobie, jak potrafi. Humor miał, w zamierzeniu twórcy, kryć się przede wszystkim w dialogach, ale i one całości nie ratują. Czy von Trier chciał sobie zażartować ze wszystkich, których przyzwyczaił do zupełnie innego kina? Wszystko na to skazuje, wszak przyznaje że pomysł na realizację "Szefa wszystkich szefów" to efekt jego własnego wypalenia zawodowego. Jego nowemu dziełu daleko do poziomu "Tańcząc w ciemnościach" czy "Dogville", więc wierni fani muszą wybaczyć twórcy chwilową zmianę stylu. Na razie nie pozostaje im nic innego jak czekać na kolejny film.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones