Recenzja filmu

Wyścig z czasem (2011)
Andrew Niccol
Justin Timberlake
Amanda Seyfried

Czas to pieniądz

Mimo kilku scen akcji i paru niespodziewanych zwrotów, całości brakuje dynamizmu. Wszystko jest tu poprawne do bólu, bez odrobiny pasji czy niczym nieskrępowanej zabawy.
Zapewne wielokrotnie słyszeliście zdanie, że czas to pieniądz. I pewnie nie raz puściliście je mimo uszu. Macie szczęście, możecie pozwolić sobie na luksus zabijania czasu leniuchowaniem. Dla większości bohaterów "Wyścigu z czasem" jest to opcja niemożliwa do zrealizowania.

Andrew Niccol powraca do tematyki SF, raz jeszcze kreśląc dość okrutną wizję przyszłości. Oto świat, w którym wszyscy dorośli ludzie do dnia śmierci wyglądają, jakby mieli 25 lat, niezależnie od tego, jak długo naprawdę żyją. Jednak za wieczną młodość trzeba słono zapłacić, tą ceną jest czas. W dniu 25. urodzin startuje biologiczny zegar każdego człowieka. Początkowo ma on 365 dni. Dla 99% społeczeństwa czas ten szybko skurczy się do kilku dni lub godzin. Za wszystko muszą bowiem płacić godzinami. Bilet autobusowy to 2 godziny z życia. Oczywiście, zawsze można zarobić, ukraść lub wziąć czas na kredyt. Prędzej czy później limit minut się wyczerpie, co skutkuje śmiercią w mgnieniu oka. A przecież wcale tak być nie musi. Główny bohater będzie świadkiem dwóch zgonów, dzięki którym pozna prawdę o okrutnym systemie wyzyskiwania ludzi. Zamiast siedzieć bezczynnie, postanowi działać.

Na pierwszy rzut oka "Wyścig z czasem" wygląda jak typowe kino SF opowiadające o niedalekiej przyszłości. Jeśli jednak zastąpi się dni, godziny i minuty dolarami i centami, wtedy okaże się, że Niccol opowiada o tym, jak wygląda świat dzisiaj. A składa się on z garstki trzymającej w swoich rękach pełną finansową władzę bogaczy i masy żyjącej dniem dzisiejszym, z mniejszym bądź większym trudem wiążącej koniec z końcem. To właśnie ta sytuacja w powiązaniu z ostatnimi skandalami finansowymi sprawiła, że w Stanach sporą siłę zyskał ruch Occupy Wall Street (Okupacja Wall Street). Dlatego też "Wyścig z czasem" rozczarowuje tym, że dotykając jakże aktualnego problemu, wypina się na frustracje odczuwane przez miliony osób i oferuje romantyczne, acz kompletnie nierealne rozwiązania wyjęte z podań o Robinie Hoodzie.

Oczywiście, Niccol mógłby się bronić, że wychodząc ze znanego widzom punktu, oferuje im eskapistyczny raj, wytchnienie od realnych problemów i marzenie o lepszym jutrze. Niestety, obrona ta miałaby szanse powodzenia tylko wtedy, gdyby "Wyścig z czasem" był dobrym kinem rozrywkowym. Tak jednak nie jest. Mimo kilku scen akcji i paru niespodziewanych zwrotów, całości brakuje dynamizmu. Wszystko jest tu poprawne do bólu, bez odrobiny pasji czy niczym nieskrępowanej zabawy. Justin Timberlake nie sprawdza się w roli aktora pierwszoplanowego - szczególnie drętwo wypada w scenach dramatycznych. Co więcej, między dwojgiem głównych bohaterów nie iskrzy, co trudno zrozumieć, bo w kilku sesjach zdjęciowych promujących film Timberlake i Seyfried wydawali się znakomicie uzupełniać. Brakuje też efekciarstwa, którym można byłoby pokryć nazbyt surową konstrukcję scenariuszową. To wszystko sprawia, że "Wyścig z czasem" okazał się falstartem i zmarnowaną szansą.
1 10
Moja ocena:
4
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Andrew Niccol. Pozwolę sobie wymienić wszystkie filmy w jego dorobku, bo nie było ich wiele, a na pewno o... czytaj więcej
Ostatnimi czasy popularny frontman sławnego onegdaj boysbandu N'Sync coraz lepiej radzi sobie na poletku... czytaj więcej
Kto z nas nie marzył choć przez chwilę, by żyć wiecznie? Andrew Niccol w swoim najnowszym filmie o... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones