Recenzja filmu

Poltergeist (2015)
Gil Kenan
Sam Rockwell
Rosemarie DeWitt

Czy wściekłe duchy dobrze straszą?

"Poltergeist" to po prostu średniej klasy horror, który nie może się do końca zdecydować w jaki sposób chciałby straszyć, a w efekcie nie robi tego dobrze.
W dziedzinie kinematografii wymyślono już naprawdę wiele, nic więc dziwnego, że gdy kończą się pomysły, sięgamy po sprawdzone receptury. I tak właśnie powstają remaki, których najnowszym przedstawicielem  jest "Poltergeist (2015)". Chciałbym jednak tutaj zapomnieć na chwilę o słynnym pierwowzorze i spróbować ocenić film bez patrzenia przez pryzmat poprzednika. Czy najnowszy obraz producentów "Martwego zła (2013)" broni się jako horror i czy wnosi coś do gatunku?

Wszystko oczywiście zaczyna się niewinnie. Mająca problemy finansowe rodzina z trójką dzieci wprowadza się do domu w pośledniejszej dzielnicy. Najmłodsza córka Maddy (Kennedi Clements) i średni syn Griffin (Kyle Catlett) od razu zaczynają dostrzegać, że coś jest nie tak, ale nikt nie zwraca na to uwagi. Sytuacja zmienia się diametralnie, gdy rodzice idą na kolację, zostawiając pociechy same w domu. Wydarzenia szybko przybierają tragiczny w skutkach obrót, a akcja nabiera tempa.
 
Fabuła nie należy do zbyt oryginalnych i zaskakujących, klasyczna opowieść o nawiedzonym domu, w większości powielająca utarte schematy. Początek jest obiecujący, niespiesznie budowane napięcie daje nadzieję na niezły, klimatyczny horror, jednak z każdą minutą nasz zapał jest skutecznie chłodzony. Pieczołowicie budowany nastrój ginie w zalewie banalnych straszaków, bazujących głównie na gwałtownym uderzeniu dźwięku i szybkim ruchu. Mogło być naprawdę dobrze, ale twórcy nie do końca stanęli na wysokości zadania, postawili na oklepane sztuczki, które stały się plagą większości nowych horrorów. Wszystko może oczywiście świetnie smakować, jeśli serwowane jest odpowiednio i z umiarem, jednak reżyserowi Gilowi Kenanowi nie udało się zachować równowagi. 

Dlatego też "Poltergeist" jest bardzo nierówny. Jest kilka fajnych scen, jest nie najgorsze aktorstwo z wiodącą prym Kennedi Clements, która spisała się naprawdę rewelacyjnie. Jednak braki w scenariuszu i warsztacie nie pozwalają filmowi wybić się ponad przeciętność. Podczas seansu czułem się trochę tak, jakbym oglądał "The Ring (1998)", który w połowie nagle zmienia się w "Planet Terror (2007)". Klimatyczny horror bez ostrzeżenia transformujący w festiwal makabry i intensywnej akcji z kiczowatym zabarwieniem, gdzie niektóre sytuacje śmieszą zamiast wzbudzać strach. Fani filmów z gatunku "tak złe, że aż dobre" pewnie już zacierają ręce, śpieszę jednak z kubłem zimnej wody: nie znajdziecie tutaj za wiele dla siebie.
 
"Poltergeist" to po prostu średniej klasy horror, który nie może się do końca zdecydować w jaki sposób chciałby straszyć, a w efekcie nie robi tego dobrze. Nie zrozumcie mnie źle, nie jest to film słaby, ale nie jest też w żadnym wypadku dobry. Kolejna, niczym nie wyróżniająca się, cegiełka w murze filmów grozy, o której większość zapomni zaraz po końcowych napisach.
1 10
Moja ocena:
5
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Pamiętacie ikoniczną scenę z "Ducha" Tobiego Hoopera, w której dziewczynka, blond aniołek, przykłada ręce... czytaj więcej