Dawne czasy już nie wrócą

Nowy "Universal Soldier" to ciekawy oraz sprawnie zrealizowany film. Jednak sam tytuł produkcji nakreśla już jakieś oczekiwania. Po co kręcić kolejną część upadłej przed laty serii (notabene
Nowy "Universal Soldier" to ciekawy oraz sprawnie zrealizowany film. Jednak sam tytuł produkcji nakreśla już jakieś oczekiwania. Po co kręcić kolejną część upadłej przed laty serii (notabene tylko pierwsza odsłona trzymała wysoki poziom, reszta to już równia pochyła), która nie ma nic wspólnego z oryginałem? No oprócz tych tak zwanych "uniwersalnych żołnierzy" oraz nazwiska głównego bohatera poprzedniczek? Nie wiem. Gdyby nie tytuł budzący skojarzenia i odpowiednie wymagania, nastawienie widzów byłoby inne, a produkcja Johna Hyamsa osiągnęłaby większy sukces i spotkała się z cieplejszym przyjęciem wśród kinomanów.

Nowy "Universal Soldier" nie ma praktycznie nic wspólnego z poprzednimi częściami. Nawet zmieniono głównego bohatera, granego przed laty przez legendę kina akcji Jean-Claude'a Van Damme'a. Tym razem czołowym protagonistą produkcji jest trzydziestoletni facet John, który w jednej chwili stracił cały dorobek życia, żonę oraz córkę. Sam niemal ginie podczas przeprowadzonej pod osłoną nocy napaści na jego rodzinę. Gdy po kilku miesiącach wybudza się ze śpiączki, John nie może pozbierać się po tragedii, która go dotknęła. Targany emocjami oraz dręczony dziwnymi wizjami związanymi z zabójcą jego rodziny w roli głównej, bohater postanawia na własną rękę wytropić mordercę oraz zemścić się za śmierć bliskich.

Historia być może niezbyt oryginalna, jednak z pewnością warta uwagi. Trzeba przyznać scenarzystom, że napisali ciekawą oraz bardzo klimatyczną opowieść. Jednak, jak na zwykły film akcji, na który się nastawiam widząc takie nazwiska w obsadzie jak: Jean-Claude Van Damme, Scott Adkins czy Dolph Lundgren, obraz wydaje się zbyt zagmatwany, a w pewnych momentach ociężały. Widać twórcy mieli ambicje na zrealizowanie mrocznego thrillera, pełnego niespodziewanych zwrotów akcji i jakby nie patrząc, zarówno ciężki klimat, jak i cała historia doskonale się w tym aspekcie sprawdzają. Tylko nijak to się ma do poprzednich części. Do tego główny bohater to przypadkowy gość, a jego antagoniści to dobrze znani pierwszoplanowi protagoniści z poprzednich części. To chyba największa zbrodnia jaką mogli popełnić twórcy. Ograniczyć do minimum role Van Damme'a i Dolpha, dzięki którym zaistniała ta seria, jak również osadzić tego pierwszego w roli złego charakteru. To policzek wymierzony fanom tetralogii, lecz nie zrozumcie mnie źle, gdyby rozważać produkcję Hyamsa jako zupełnie inny film, niezwiązany z serią "Universal Soldier", stanowiłby solidny przeciętniak, z naciąganą, skomplikowaną fabułą oraz ciężkim, mrocznym klimatem, który nie raz mógłby nas zaskoczyć. 

Dobrze film prezentuje się od strony realizatorskiej. Walki wręcz to ciągle domena "Universal Soldier". Adkins niczym niegdyś Van Damme "leje" równo swoich przeciwników, w bardzo wyrafinowany i widowiskowy sposób. Chyba mamy godnego następcę legendarnego Belga, bowiem Adkins jest nie mniej uzdolniony i wysportowany, niż wspomniana ikona kina akcji. Pojedynek Van Damme'a ze Scottem to kluczowy punkt programu, na który się czeka od rozpoczęcia produkcji. Jest sprawnie zrealizowany oraz widowiskowy, szkoda tylko, że trwa tak krótko, zaś panowie w obrazie krzyżują swoje pieści tylko jeden raz. Również pojedynek z Lundgrenem wypada przyzwoicie, chociaż widać, że upływające lata, dają mu się we znaki. Ciekawym pomysłem inscenizacyjnym było ukazanie niektórych scen z perspektywy oczu bohatera (widok FPP). Dodawało to produkcji dynamiki oraz wzmagało napięcie. Interesujące są także sprawnie zrealizowane retrospekcje. Najgorzej z kolei wypada podkład muzyczny. Zupełnie nie pasował mi do filmu. Był psychodeliczny, ciężki, po prostu nie do słuchania. Mnie nie przypadł do gustu.

Scott Adkins jako główny bohater filmu wypadł poprawnie. Był naturalny i można się było z nim utożsamić. Van Damme z kolei potwierdził w "Uniwersalnym żołnierzu", że dobrze wychodzi mu odgrywanie ról czarnych charakterów. Reszta spisała się przeciętnie.

Nowa produkcja Johna Hyamsa to film niespełnionych ambicji. Miało być widowiskowo, intrygująco oraz klimatycznie, a wyszło jak zawsze. Jak na mroczny thriller zabrakło nieustającego napięcia oraz lepszego aktorstwa, zaś na film akcji za bardzo zagmatwano fabułę i zaimplementowano zbyt ciężki klimat. A jak na kolejną część podupadłej serii za mało "Uniwersalnego żołnierza" w "Uniwersalnym Żołnierzu". Film zobaczyć można, nie jest to produkcja zła, tylko kolejny przeciętniak. Jednak nawet fani Van Damme'a, którzy najbardziej czekali na ten film, będą obrazem bardzo zawiedzeni. Belga tutaj mało, a Adkins to już nie to samo. A inni? Inni widzowie nawet nie zwrócą uwagi na nowe dzieło Johna Hyamsa.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Zastrzelcie mnie. Nie przepadam za pierwszym "Uniwersalnym żołnierzem". To nie jest złe kino, można... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones