Recenzja filmu

Jako w piekle, tak i na Ziemi (2014)
John Erick Dowdle
Perdita Weeks
Ben Feldman

Diabelska układanka

Czego tutaj nie ma: kamień filozoficzny i paryscy kloszardzi, wrota do piekieł i drzwi do oświecenia, plądrowanie nagrobków i nalot dywanowy, maszkara w kapturze i majsterkowicz, dokonujący
Odmówcie zdrowaśki - poetyka found footage, wyeksploatowana do cna w kinie hollywoodzkim i europejskim, horrorach i komediach, filmach katastroficznych i kameralnych thrillerach, powraca w "Jako w piekle, tak i na Ziemi". Tym razem podążamy z kamerą za Scarlett (Perdita Weeks). Zapatrzona najpewniej w Larę Croft kobieta ma niezłą kondycję, dwa doktoraty, wiernego kamerzystę i obsesję na punkcie alchemii. Podążając śladami ojca, trafia do katakumb w Paryżu, gdzie ma nadzieję odkryć tajemnicę nieśmiertelności. I jak to zwykle w takich przypadkach bywa, obietnica wiecznego życia szybko zamienia się w widmo przedwczesnej śmierci.



Czego tutaj nie ma: kamień filozoficzny i paryscy kloszardzi, wrota do piekieł i drzwi do oświecenia, plądrowanie nagrobków i nalot dywanowy, maszkara w kapturze i majsterkowicz, dokonujący nielegalnej...renowacji zabytków. Twórcy filmu, bracia Dowdle, tasują tymi motywami sprawnie, a momentami nawet z polotem. Rozumieją doskonale, na jakiej zasadzie funkcjonują miejskie legendy, a ich miks jest na ekranie zaskakująco lekkostrawny. Rodzeństwo ma zresztą na koncie produkowanego przez M. Nighta Shyamalana "Diabła", w którym Szatan bierze w obroty pasażerów windy w jednym z nowojorskich biurowców. A jeśli znaleźli Antychrysta tam, znajdą go wszędzie.



Nawet poetyka found footage, choć ponownie nastręczająca pytań natury logicznej (syndrom zimnokrwistych, ceniących kamerę wyżej niż własne życie, bohaterów) oraz narracyjnej (kiepsko uzasadnione zmiany punktów widzenia), sprawdza się tu całkiem nieźle. Większość filmu wypełniają sceny rodem z kina przygodowego, a katakumby naszpikowane są pułapkami, zagadkami i prześladującymi bohaterów mirażami. Opresyjna i klaustrofobiczna atmosfera może się udzielić, zaś operator Leo Hinstin świetnie ogrywa mroczną, zagruzowaną i zapiaszczoną przestrzeń.



Kiedy jednak przychodzi do "mięska", czyli chwytów czysto horrorowych, stojący za kamerą John Erick Dowdle włącza autopilota i idzie na kawę. Podziemia Paryża to w jego filmie sklepik z tanią horrorową konfekcją made in Hollywood. Mamy tu wykrzywione w grymasie złości, fantomowe dzieciaki, mamroczące zjawy w worach pokutniczych i zestaw obowiązkowych głupot, które każdy bohater kina grozy musi zrobić, by zagwarantować sobie zgon. Aktorsko też nie jest najlepiej - poza Weeks oraz znanym z serialu "Mad Men" Benem Feldmanem, obsada cały czas balansuje na granicy nadekspresji i karykatury. Napisany na kolanie finał dopełnia obrazu dzieła, które nie jest tak złe, jak sugeruje tytuł, ani tak dobre, jak powinno być.
1 10
Moja ocena:
6
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Laicyzacja, zwiększanie się populacji muzułmanów, zamachy terrorystyczne, masowe przerabianie kościołów... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones