Recenzja filmu

Siedem (1995)
David Fincher
Morgan Freeman
Brad Pitt

Do siedmiu razy sztuka?

Na początek powiem, że to jeden z tych filmów, które się nie starzeją. Nie ma w nim efektów, które z czasem stają się śmieszne, a problemy dotyczące akcji są ponadczasowe. Rzecz tyczy się
Na początek powiem, że to jeden z tych filmów, które się nie starzeją. Nie ma w nim efektów, które z czasem stają się śmieszne, a problemy dotyczące akcji są ponadczasowe. Rzecz tyczy się ludzkiej skłonności do grzechu i ukazanie tego za pomocą bardzo krwawych, okrutnych obrazów, serwowanych widzowi przez seryjnego zabójcę z misją. Mamy tu całą paletę świetnych aktorów. O Morganie Freemanie nawet nie muszę wspominać – to aktor z takim dorobkiem, że nie ma chyba osoby, która nie znałaby jego nazwiska. Gwyneth Paltrow stworzyła cudowną, pełną ciepła i miłości postać żony detektywa Millsa. Do Brada Pitta jakoś nie mogę się przekonać, ale muszę przyznać, że w tym filmie zagrał perfekcyjnie. A scena końcowa przykuwa do fotela. Ale i tak nie ma chyba wątpliwości, że główną postacią w "Siedem" jest John Doe, grany przez Kevina Spacey'ego. Uwielbiam tego aktora, podoba mi się w każdej swojej roli. Ma taką specyficzną, ciepłą twarz, pasującą świetnie do postaci kochających ojców czy miłych, nieszkodliwych kosmitów. I właśnie ta twarz sprawia, że jego John Doe tak bardzo przeraża. Ma tak zwichrowaną, a jednocześnie genialną psychikę, że nie sposób go nie podziwiać. Fabuła opowiada o seryjnym zabójcy, który pragnie pokazać ludziom, jak bardzo są grzeszni. Jego zabójstwa są przerażające, ale każde jest niebywale przemyślane i ma swoje miejsce w wielkim planie Johna. Wszystkie ofiary są ze sobą powiązane, bo każda z nich prezentuje jeden z grzechów głównych. Na przykład "Obżarstwo" ukazane jest pod postacią bardzo otyłego mężczyzny, którego morderca zmuszał do nieustannego jedzenia, aż pękł mu żołądek, a "Lenistwo" to inny mężczyzna, który cały rok leżał na łóżku, aż zaczął przypominać mumię. "Pycha" to piękność, która musiała dokonać dramatycznego wyboru, a "Żądza" odbyła zabójczy stosunek. John bawi się w kotka i myszkę z policją, a ta odkrywając kolejne ofiary, jest bezradna. Film jest niesamowicie mroczny. Trochę przypomina mi klimatem "Celę", choć tamta produkcja jest bardziej surrealistyczna. Tu mamy do czynienia nie z aktem zemsty na świecie, który tak skrzywdził zabójcę, tylko z misją oczyszczenia go z plugastwa i zmuszeniem ludzi do słuchania. Widzimy ciemne, zrujnowane mieszkania i przerażające pomieszczenia. Ale czy może być inaczej, kiedy akcja dotyczy umysłu zabójcy, niebywale inteligentnego psychopaty? Jak stwierdza sam detektyw Somerset (Freeman), "on jest metodyczny, dokładny…a co najgorsze, cierpliwy". I nie wolno go lekceważyć, jak zwykłego wariata. Nie mamy pojęcia, kto mieszka obok nas. Tak naprawdę nas to nie obchodzi. Dopiero po fakcie, po jakiejś tragedii, przecieramy ze zdumieniem oczy i kręcimy głowami, oszołomieni i wytrąceni z równowagi. John Doe był człowiekiem znikąd. Nikt nic o nim nie wiedział. Nie dał się poznać do samego końca ("Nieważne, kim jestem. To nie ma żadnego znaczenia"). Był czyimś sąsiadem i mógł się miło uśmiechać w odpowiedzi na "dzień dobry". Nikt nie przypuszczał, że w jego mózgu przez wiele lat dojrzewał przerażający plan. Ilu takich Johnów może żyć obok nas?
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Sztuka zgłębia ludzką podświadomość. Prześwietla to, czego nie jesteśmy do końca pewni, odnajduje, co... czytaj więcej
Genialny i nieprzewidywalny morderca jest bohaterem wielu filmów cieszących się powszechnym uznaniem.... czytaj więcej
Właśnie obejrzałam film "Siedem". Ponownie. I raz jeszcze wstrząsnęło mną przesłanie tego filmu. Czy na... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones