Recenzja filmu

Kolekcja sukienek (2016)
Marzena Więcek
Ewa Szykulska
Marzena Trybała

Doborowa kolekcja

Film ten, z tego co mi wiadomo, powstał poza poza strukturami typu: PISF, Regionalne Fundusze Filmowe, etc. Reżyserka i producentka Marzena Więcek korzystała podczas realizacji z pomocy portalu
Film ten, z tego co mi wiadomo, powstał poza poza strukturami typu: PISF, Regionalne Fundusze Filmowe, etc. Reżyserka i producentka Marzena Więcek korzystała podczas realizacji z pomocy portalu Polak potrafi oraz z prywatnych funduszy. Jak sama stwierdziła: "Namówiłam do udziału w projekcie najlepszych polskich aktorów i zaangażowałam świetną ekipę, która pracowała z wielką pasją (…) Film realizuję z własnych pieniędzy oraz symbolicznego wsparcia Miasta Zielona Góra i Województwa Lubuskiego...". Efekt możemy oglądać i odsłuchać w kilkunastu kinach w całej Polsce. Film, o czym warto wspomnieć, a nie ma o tym wzmianki na Filmweb, objechał pół świata uczestnicząc w rozlicznych festiwalach i zaliczył kilka nagród oraz kilkanaście nominacji.

To oznacza tylko jedno: jest zrozumiały i dobrze odbierany nie tylko w Polsce. Co otrzymaliśmy? Opowieść o historii życia ośmiu kobiet i obsesjach jednego mężczyzny. Te kobiety (grane przez doborowe polskie aktorki, niektóre dawno nie widziane na dużym ekranie, lecz ciągle aktywne w zawodzie jak m.in.: Dorota Stalińska, Ewa Szykulska, Adrianna Biedrzyńska, Marzena Trybała) dzieli wiele. Wykształcenie, zawody, doświadczenie, wiek, uroda, ale łączy: samotność oraz potrzeba wygadania się przed kimś, podzielenia się swymi przeżyciami, porażkami, sukcesami, wreszcie obsesjami. Medium, tym "kimś" jest tajemniczy mężczyzna. Ktoś będący spowiednikiem, a okazujący się.... dalej nie będę "spojlerował", bo puenta jest nieco zaskakująca. Zwierzenia kobiet à rebours przypominają takowe w wykonaniu mężczyzn w klasycznym już filmie Mike' Nicholsa "Porozmawiajmy o kobietach". Wbrew temu co napisali niektórzy recenzenci, nie ma tu maniery ukazującej na siłę mokument czy paradokument. Kamera niedawnego absolwenta wydziału operatorskiego łódzkiej filmówki, Łukasza Dębskiego nie udaje komórki czy amatorskiej kamery o fatalnej definicji obrazu, unikając w ten sposób nieznośnej konwencji kreowania świata prawdy i nieretuszowanej rzeczywistości. 

Jeden "Rec" i "The Blair Witch Project" wystarczy. Zawsze mnie drażni taki zabieg udający amatorszczyznę, gdy widać jak dobre zdjęcia, często robione przy pomocy najnowszych technologii i Steadicamu niszczone są na stole montażowym, aby imitować "prawdę życia". Tym bardziej, iż bohaterki "Kolekcji sukienek" nie spoglądają nigdy w kamerę i sama inscenizacja wyraźnie sugeruje, że rozmawiają z osobą znajdującą się w pomieszczeniach, gdzie rozgrywa się akcja.

Bohaterka grana przez Ewę Szykulską rozmawia z tajemniczym ankieterem (zawsze!) przez telefon komórkowy, tak że nie może być żadnej mowy o "relacji subiektywnej". Co do powtarzanego czasem zarzutu, iż bohaterki mówią (czasem) o rzeczach ostatecznych, a "na co dzień ludzie raczej rzadko mówią tak okrągłymi zdaniami, a sentencje o sprawach ostatecznych wypowiadają może raz w życiu, o ile w ogóle..."? Nieprawda. Nie wiem w jakim świecie obraca się autorka tych zarzutów, ale na pewno nie jest to: tu i teraz. Można powiedzieć: "kobita życia nie zna", lub stwierdzić iż niczego w nim nie doświadczyła (czego jej nie życzę).

Oglądałem film z pewną ulgą, ponieważ czytelność dialogów w polskich filmach "udających rzeczywistość" jest fatalna. Często przydałby się lektor lub po prostu napisy. U Marzeny Więcek nie trzeba się w monologi bohaterek wsłuchiwać z trudem, aby je zrozumieć. To trzeba zapisać na plus filmu.

Jak wiemy kino to zabawa konwencjami, a nie prosta projekcja rzeczywistości. Jak powiedział Hitchcock: "W fabule aktorskiej reżyser jest Bogiem, a w dokumencie Bóg jest reżyserem". Tak jest i w "Kolekcji sukienek". Prawdziwość historii zawarta jest raczej w kontekstach. Tego typu (uwaga teraz "spojluję" czy "spojleruję"!) oszustw namnożyło się ostatnio wiele, że nie wspomnę słynnego "Dekoratora" (http://wyborcza.pl/duzyformat/1,127290,2834747.html?disableRedirects=true) czy rozlicznych oszustów matrymonialnych.

Występujący w filmie, na swój sposób sprytny, ale i zagubiony mężczyzna grany przez Zbigniewa Zamachowskiego nie należy do tych najgorszych i najbardziej wrednych. Czy finałowa scena przesłuchania jest nieprawdziwa, jak sugeruje jedna z recenzentek? Nie sądzę – jest jak najbardziej realna... Widocznie – pisząca tak Pani nie miała kontaktu z policją, czego jej nie życzę – już po raz drugi... Co do muzyki: jest starannie skomponowana i wyważona. Nie dominuje w filmie, ani też nie zapełnia jakichkolwiek luk. Michał Szablowski – kompozytor – właściwie dawkuje napięcie. 

Oceniam film jako udany debiut, mówiący stonowanym, aczkolwiek słyszalnym głosem o poważnych sprawach.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Zaczyna się ambitnie – bez wstępu. Z wypowiedzi kobiet w różnym wieku, prosto do kamery, dowiadujemy się... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones