Recenzja filmu

Zmierzch (2008)
Catherine Hardwicke
Kristen Stewart
Robert Pattinson

Dwa światy

Co ludzie widzą w "Zmierzchu" - nie wiem, i chyba się nie dowiem. Obejrzałem go z ciekawości, chcąc zrozumieć, czym i dlaczego ekscytuje się ostatnio większość nastolatek. Na to pytanie film nie
Co ludzie widzą w "Zmierzchu" - nie wiem, i chyba się nie dowiem. Obejrzałem go z ciekawości, chcąc zrozumieć, czym i dlaczego ekscytuje się ostatnio większość nastolatek. Na to pytanie film nie dał mi niestety odpowiedzi. Powiem więcej: równie nieciekawego romansu ze świecą by szukać.  Muzykę z filmu zasadniczo można podzielić na dwie wydane oddzielnie części - na album z piosenkami, oraz kompozycje stworzone specjalnie na potrzeby filmu, którym poświęcona jest owa recenzja. Ich autorem jest Carter Burwell, znany głównie ze współpracy z braćmi Coen. W swoim dziele zderzyć miał ze sobą dwa światy - pełen ciepła świat Belli oraz mroczny, zimny świat wampirów, i trzeba przyznać, że wyszło mu to całkiem sprawnie, choć bez jakiś wielkich rewelacji. Efektem jest album, który łączy w sobie melodyjną melancholię oraz mroczne, rockowe brzmienia – mieszanka ta jest całkiem ciekawa i stylistycznie pasuje do filmu. Przykładami takich utworów, w których mieszają się owe dwa światy, są "Who Are They?" i "Phascinacion Phase". Szybko jednak wychodzi na jaw, że owa mieszanka stanowi raczej pewnego rodzaju nastrojowe tło, zamiast pełnoprawnej, tworzącej z filmem spójną całość oprawy muzycznej. Nudzi się też stosunkowo szybko i nie pozostaje na dłużej w pamięci, choć ciężko jej odmówić pewnego uroku, który może się podobać, i nie wątpię, że znajdzie zwolenników. Brakuje w niej jednak zmysłowości, dramatu i uczucia, którymi powinna być nacechowana muzyka ilustrująca film o takiej tematyce. To duża wada, zdecydowanie największa tej kompozycji.  Gdyby całość muzyki prezentowała taki poziom, uznałbym ją na bardzo przeciętny i niewarty uwagi album. Na szczęście wśród nie najgorszych, ale nie rzucających na kolana muzycznych popisów znalazł się jeden utwór, któremu warto poświęcić czas – "Bella's Lullaby". Jest to muzyka bardzo emocjonalna, o niewątpliwie dużym ładunku lirycznym, a przy tym szczera, autentyczna i bezpretensjonalna. Jednocześnie zachowuje pewien dystans, nie popadając w przesadną melancholię i nie starając się siłą oddziaływać na uczucia za pomocą sztucznych upiększaczy. Dzięki temu "Bella's Lullaby" naprawdę może się podobać. Z pewnością jest to najlepsza i najciekawsza pozycja na tej płycie. Ogółem jest to dosyć przeciętna, niezobowiązująca muzyka, której jednak można posłuchać z przyjemnością. I chociaż nie posiada w sobie takiego ładunku emocji jak powinna i miejscami jest zbyt płytka, nazwanie ją złą muzyką byłoby bardzo krzywdzące. Bo zła nie jest, a dla tych kilku przebłysków które sobą prezentuje, w tym naprawdę niezłego "Bella's Lullaby", mimo wszystko warto dać jej szansę.
1 10
Moja ocena:
2
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Tytułowy "Zmierzch" to ekranizacja powieści Stephenie Meyer pod tym samym tytułem. Nigdy nie przeczytałem... czytaj więcej
Oglądając w kinie "Zmierzch" wyreżyserowany przez Catherine Hardwicke po raz pierwszy zaledwie parę... czytaj więcej
Romantyczny horror dla młodzieży z góry nie zwiastuje nic dobrego. Jednak nie przeszkodziło to milionom... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones