Recenzja filmu

Rumba (2008)
Dominique Abel
Fiona Gordon

Dziwaków portret własny

"Rumba" wymaga od widza odłożenia na bok filmowych przyzwyczajeń. Jeśli kupicie konwencję, to gwarantuję, że nie raz i nie dwa popłaczecie się ze śmiechu.
Rzadko do kin trafiają filmy tak inne, tak odmienne, że w zasadzie widz ma tylko dwie możliwości zareagowania: albo jak najszybciej uciec z sali, albo też poddać się niezwykłemu czarowi. Tak właśnie jest w przypadku francuskiej "Rumby". Ten zadziwiający film o dziwacznym, mocno specyficznym poczuciu humoru ma szanse stać się w pewnych kręgach kultowym. I choć mam nadzieję, że wybierze się nań jak najwięcej osób, to nie mam złudzeń, że absurdalność i rwana struktura obrazu większość widzów zrazi. Dominique Abel, Fiona Gordon i Bruno Romy postanowili opowiedzieć historię miłosną, a ponieważ miłość jest uczuciem tyleż powszechnym, co całkowicie irracjonalny i absurdalnym, taka też jest i "Rumba". W serii powiązanych ze sobą skeczy rodzajowych widzowi zaprezentowane zostają burzliwe losy pewnej pary. Twórcy nie patyczkują się ze swoimi bohaterami i ledwie małżonkowie odniosą sukces, a już zostaną zrzuceni na samo dno. On w wypadku stracił zdolność korzystania z pamięci krótkotrwałej, ona straciła nogę. Ale to tylko początek ich utrapień. Podobno nieszczęścia chodzą parami. W przypadku pary bohaterów, można mówić o całych stadach. Jednak wśród tych wszystkich perypetii i życiowych katastrof jedna rzecz pozostaje niezmienna: miłość. Ta siła uparta jest i cierpliwa i koniec końców zawsze wygrywa. "Rumba" wymaga od widza odłożenia na bok filmowych przyzwyczajeń. Kolejne scenki są tak przerysowane, tak skrajnie absurdalne, że docenią je zapewne tylko osoby obdarzone dość specyficznym, by nie powiedzieć dziwacznym poczuciem humory. Jeśli kupicie konwencję, to gwarantuję, że nie raz i nie dwa popłaczecie się ze śmiechu. "Rumba" odwołuje się do najlepszych tradycji komedii nonsensownych, gdzie za absurdem kryje się prosta, uniwersalna i jakże prawdziwa myśl. Dodatkowym atutem obrazu są cudowne latynoskie rytmy. Muzyka pełni tu wieloraką rolę. Ilustruje zdarzenia, jest miłym przerywnikiem, ale też i komentarzem do zdarzeń zachodzących na ekranie. Pełne energii i emocji melodie porwą każdego, kto choć trochę lubi muzykę. Jest to idealne uzupełnienie kalejdoskopu zdarzeń, jakim jest ten filmowy performance Abla, Gordon i Romy'ego. Jeśli zatem szukacie w kinie czegoś naprawdę oryginalnego, jedynego w swoim rodzaju, to zdecydowanie radzę wybrać się właśnie na "Rumbę". Kto wie, kiedy podobna propozycja znów trafi do dystrybucji.
1 10
Moja ocena:
8
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones