Recenzja filmu

Najdłuższa podróż (2015)
George Tillman Jr.
Britt Robertson
Scott Eastwood

Epistolografia stosowana w miłości

"Najdłuższa podróż" nie zbliża się co prawda poziomem do fenomenalnego "Pamiętnika". Nie jest jednak w żadnym wypadku katastrofą. Autor "Notoriousa" postawił na prostotę, trafnie oceniając, że
Nicholas Sparks. Te dwa słowa mówią wszystko. Amerykański pisarz znany jest z tego, że opowiada wciąż od nowa tę samą historię. Zmienia tylko bohaterów i okoliczności. Rdzeń pozostaje niezmiennie ten sam. I to właśnie sprawia, że pisarz od lat cieszy się niesłabnącą popularnością. Jest bowiem całkiem liczna grupa ludzi, którzy uwielbiają poczucie swojskości jego historii, gdy nawet niespodzianki są przewidywalne, a ostateczny cel bohaterów jest z góry przesądzony. W takiej sytuacji nie finał staje się istotny, lecz droga do niego. I to ona stanowi wyzwanie dla twórców filmowych biorących się za ekranizację prozy Sparksa. Niektórzy, jak Nick Cassavetes w "Pamiętniku", triumfują kreacją ponadczasowego piękna opowieści o uczuciu totalnym. Inni, jak Michael Hoffman w "Dla ciebie wszystko", polegli niezdolni zapanować nad wszechobecną ckliwością życiowych dramatów, jakie są udziałem bohaterów.



Na tle innych ekranizacji Sparksa dzieło George'a Tillmana Jr. prezentuje się nieźle. "Najdłuższa podróż" nie zbliża się co prawda poziomem do fenomenalnego "Pamiętnika". Nie jest jednak w żadnym wypadku katastrofą, jaką był film Hoffmana. Autor "Notoriousa" postawił na prostotę, trafnie oceniając, że Sparks nasycił historię wystarczającą dozą dramatów i miłosnych uniesień, że jakiekolwiek udziwnianie doprowadziłoby widzów do mdłości. Dlatego też pozwala Sophii (Britt Robertson) i Luke'owi (Scott Eastwood) spokojnie odkrywać piękno prawdziwego uczucia i nie ingeruje, kiedy stają przed dramatycznymi wyborami: życie we dwoje czy życie na dotychczasowych zasadach. Zachowuje również dystans, kiedy opowiada historię wzlotów i upadków młodego Iry i Żydówki Ruth, która uciekła z Wiednia, zanim rozpoczęły się nazistowskie represje. Dzięki temu udało się reżyserowi uniknąć wrażenia, że próbuje wcisnąć widzom do gardła dwie sentymentalne opowiastki, że chce siłą wymusić na oglądających reakcje emocjonalne. W "Najdłuższej podróży" wszystko rozwija się w sposób naturalny, a naiwność czy nadmierna ckliwość jest szybko wybaczana, bowiem czworo głównych bohaterów z łatwością budzi sympatię.



Udało się więc Tillmanowi Jr. stworzyć piękną, chwytającą za serce historię o ludziach, którzy w listach sprzed pół wieku odkrywają życiową mądrość pozwalającą im podjąć słuszną decyzję. Niestety takie działanie reżysera ma poważny efekt uboczny. Bardzo wyraźnie podkreślona została schematyczność prozy Sparksa: dwie pary rozdzielone przez czas, krytyczna decyzja, od której zależy byt związku, zestaw przemijanie-choroba-śmierć. Chwilami można się złapać na tym, że zamiast Scotta Eastwooda oczekuje się pojawienia Ryana Goslinga, a zamiast Alana AldyRicharda Jenkinsa. A ponieważ "Najdłuższa podróż" jest filmem słabszym niż "Pamiętnik" czy "Wciąż ją kocham", to też wrażenie obcowania z produktem poślednim jest niesprawiedliwie wyostrzone. Dlatego też film Tillmana Jr. wart jest polecenia tym, którzy dopiero zaczynają przygodę z ekranizacjami Sparksa. Jest to bardzo solidny punkt wyjścia, który zachwyci neofitów i zachęci ich do odkrywania kolejnych filmów opartych na jego prozie.
1 10
Moja ocena:
5
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Najdłuższa podróż" tokolejna ekranizacja powieści autora romansów Nicholasa Sparksa podtym samym... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones