Recenzja filmu

Krudowie (2013)
Chris Sanders
Kirk De Micco
Nicolas Cage
Emma Stone

Epoka polodowcowa

Najmłodsi widzowie będą rozanieleni, podziwiając puszyste i słodziuchne stwory wykreowane w komputerze, nieco starsi kinomani na pewno docenią slapstickowy humor i kilka udanych żartów
We współczesnej animacji z głównego nurtu świat wali się średnio raz do roku. Zagłada i nowy początek są w cenie, wydają się niezastąpionym dydaktycznym bacikiem: czasem potrzeba trzęsienia ziemi albo i całego armagedonu, aby animowany bohater zrozumiał, co jest w życiu ważne, spróbował ocalić tych, których kocha, albo chociaż wyjrzał poza czubek własnego nosa. Nie inaczej jest w "Krudach" - tu także na ścieżkę samopoznania wpycha bohaterów wielki kataklizm.

Tym razem na hollywoodzkiej kozetce ląduje familia sympatycznych jaskiniowców. Głowa rodziny, gruboskórny i tępawy Grug, dba o to, by jego dziatwa przeżyła w niesprzyjających warunkach jak najdłużej. Ganiając za strusimi jajami, prowadząc podjazdową wojnę z teściową i pilnując, aby wszyscy przestrzegali surowych zasad ("wszystko, co nowe, oznacza śmierć!"), nie zważa na potrzeby swojej córki, rezolutnej i ciekawej świata Eep. Już wkrótce jednak rozstąpi się ziemia i bezpieczna, ciepła jaskinia Krudów stanie się pieśnią przeszłości. Zmuszeni do wędrówki, sprzymierzeni z postępowym i pomysłowym Guyem, bohaterowie odkryją oczywiście, że nie taka ewolucja straszna jak ją malują. Grug zrozumie, że kto stoi w miejscu, ten się cofa, zaś buntownicza Eep przekona się, że z rodziną można wyjść dobrze nie tylko na zdjęciu.

Zanim rozwrzeszczani Krudowie dojdą do tych odkrywczych wniosków i w paru żołnierskich słowach uprawomocnią filmowy morał, czeka nas półtorej godziny całkiem niezłej zabawy. Najmłodsi widzowie będą rozanieleni, podziwiając puszyste i słodziuchne stwory wykreowane w komputerze (nawet szczerzące kły tygrysy szablozębne są tu "do zagłaskania"), nieco starsi kinomani na pewno docenią slapstickowy humor i kilka udanych żartów językowych. Dorośli nie będą walczyć ze snem dzięki wizualnej stronie utworu, zwłaszcza że projektanci lokacji oraz cyfrowej fauny i flory wznieśli się na wyżyny talentu. W filmie nie brakuje wspaniałych panoram i kapitalnych pomysłów designerskich – wizualnym tour de force wydaje się podróż bohaterów przez osuszone jezioro, ozdobione łańcuchami rafy koralowej, pełne ukwiałów, z majaczącym na horyzoncie, rozcinającym chmury szczytem.  

Dobre tempo i przemyślana konstrukcja fabuły sprawiają, że w filmie właściwie nie ma dłużyzn, a niepotrzebne czy bezcelowe sceny można policzyć na palcach jednej ręki. Po krótkiej, lecz doskonale poprowadzonej ekspozycji zostajemy rzuceni w wir akcji, by wyhamować dopiero w pompatycznym, efektownym finale. I choć z twórcami "Krudów" przyjemniej tresowało się smoka, to podróż w gorące czasy prehistoryczne pozostaje doskonałą alternatywą dla kwietniowego wypadu na sanki.
1 10 6
Dziennikarz filmowy, redaktor naczelny portalu Filmweb.pl. Absolwent filmoznawstwa UAM, zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008), laureat dwóch nagród Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Mówcie co chcecie, ale dla mnie to DreamWorks Animation, a nie Pixar, jest królem animacji (nie tylko)... czytaj więcej